Opolanie pokonali na wyjeździe Księżaka Łowicz 87:79 dzięki czemu awansowali na siódmą pozycję w tabeli i mocno przybliżyli się do gry w play off.
Spotkanie jednak od początku było bardzo wyrównane i choćby w pierwszej kwarcie prowadzenie przechodziło z rąk do rąk, a w szeregach goście świetnie spisywał się Bartosz Jankowski, który tylko w tym okresie zdobył 12 z 26 swoich punktów. Gdy ten sam zawodnik na początku drugiej partii trafił zza linii 6.75m, a rzutów wolnych nie marnował Artur Łabinowicz wydawało się, że tylko napędzi to akademików
Niestety dla nich team z Ziemi Łódzkiej także nie zamierzał odpuszczać i później znowu mieliśmy walkę „na styku”. Aż wreszcie niespełna cztery minuty po zmianie stron łowiczanie odzyskali korzystny dla siebie wynik (51:50). Trzy udane wejścia pod kosz w 38 sekund przyjezdnych dały im jednak kolejne prowadzenie. I znowu mieliśmy bój „cios za cios”.
Niemniej w ostatniej minucie trzeciej odsłony trzy razy pod rząd w szeregach gospodarzy z półdystansu trafił Mikołaj Grod i przed ostatnią kwartą to oni mieli minimalną przewagę (68:67). W niej nawet zwiększyli nieco dystans bo tuż przed jej półmetkiem było 74:71 dla nich.
Od tego momentu jednak popis gry dali opolanie. Dwie trójki szybko rzucił Jankowski, a potem jego koledzy poszli za ciosem. Świetnie także bronili i kolejne zwycięstwo stało się faktem.
Księżak Łowicz - Weegree AZS Politechnika Opolska 79:87 (19:20, 22:23, 27:24, 11:20)
AZS PO: Jankowski 26, Łabinowicz 18, Brenk 14, Szymański 10, Krajewski 6, Jodłowski 5, Piszczatowski 4, Lewiński 2, Skiba 2.
Podopieczni Dominika Tomczyka z kolei przegrali w Wałbrzychu z faworyzowanym Górnikiem i wciąż są w strefie spadkowej. O tyle dla nich dobrze, że wszystkie inne zespoły walczące o utrzymanie również przegrały swoje mecze. Decydujący może być przyszły weekend kiedy to do Prudnika zawita Wisław Kraków, a Decka Pelplin podejmie Kotwicę Kołobrzeg. Wyniki obu meczów mogą mieć kolosalny wpływ na końcowy układ tabeli.
Teraz w sobotę Pogoń zaczęła jednak katastrofalnie, albowiem po niespełna sześciu minutach przegrywała 3:21! Co prawda później jej przedstawiciele trochę poprawili wynik, ale i tak straty po inauguracyjnej odsłonie były spore i wynosiły 14 „oczek”. Później długo przewaga miejscowych oscylowała właśnie na tym poziomie, albowiem na 94 sekundy przed przerwą prowadzili oni 46:33.
Świetny finisz zaliczyli wówczas jednak Wojciech Pisarczyk i Stanferd Sanny. Ten pierwszy zanotował akcję „2+1”, a niebawem dorzucił osobisty, a ten drugi z kolei trafił dwa razy z dystansu i rywale byli już na „wyciągnięcie ręki”. Tym bardziej, że Sanny nie odpuszczał i po tym jak trafił zza łuku dał swojej drużynie pierwsze prowadzenie w tym starciu.
Jak się niebawem okazało jedno z dwóch, albowiem od stanu 52:51 dla Pogoni ekipa z Wałbrzycha następne pięć i pół minuty wygrała 17:3 i później mogła już kontrolować wydarzenia na parkiecie. Co prawda na początku czwartej kwarty prudniczanie zerwali się jeszcze do ataku i doszli rywala na sześć „oczek” (72:66), ale to wszystko na co było ich stać tego dnia. Tym bardziej, że przestali trafiać z dystansu...
Górnik Wałbrzych - Pogoń Prudnik 84:70 (29:15, 17:28, 23:17, 15:10)
Pogoń: Sanny 20, Pisarczyk 17, Sroka 9, Nowakowski 7, Garwol 6, Kutta 5, Madziar 4, Kapuściński 2.
Czy Biało - Czerwoni zatriumfują w stolicy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?