20 lat temu w Boguszycach nikt nie wierzył w powódź

Anna Grudzka
Anna Grudzka
W niedzielę na wale przeciwpowodziowym w zalanych dwie dekady temu Boguszycach zorganizowano nabożeństwo, a potem wspominkowy piknik.
W niedzielę na wale przeciwpowodziowym w zalanych dwie dekady temu Boguszycach zorganizowano nabożeństwo, a potem wspominkowy piknik. Slawomir Mielnik
Mieszkańcy Boguszyc i Folwarku wspominali tragiczne wydarzenia 1997 roku. - To tkwi w tych ludziach i odżywa na nowo przy każdych obfitych opadach - mówi Róża Malik, burmistrz Prószkowa.

Mimo że od powodzi minęło 20 lat mieszkańcy Prószkowa wciąż bardzo przeżywają tamte dni. W niedzielę na wale przeciwpowodziowym w zalanych dwie dekady temu Boguszycach zorganizowano nabożeństwo, a potem wspominkowy piknik.

Ludzie oglądali fotografie przedstawiające Folwark i Boguszyce z lipca 1997 roku. Dla większości było to wielkie przeżycie. Lidia Kochanek z Folwarku przyznała, że po raz pierwszy widzi zdjęcia z powodzi. - Mamy ich cała płytę, ale do tej pory nie jestem w stanie jej obejrzeć – mówi.

Jej rodzinny dom był zalany do drugiego piętra, a ona sama z mężem i półtorarocznym dzieckiem ewakuowała się do kuzynki w Wójtowej Wsi.- Zabraliśmy, to co najważniejsze: ubrania, pościel, dokumenty. W sumie chyba trzy worki – dodaje pani Lidia Kochanek.

9 lipca 1997 roku jej mąż normalnie pojechał rano do pracy. - Jak strzelił wał to zaczęły buczeć syreny. Ojciec przyjechał, żeby nas ewakuować. Mieliśmy dużo czasu. W sumie chyba osiem godzin – wspomina pan Rajner.

Nie wszyscy poszli za ich przykładem. - W 1997 roku ludzie nie wierzyli w ostrzeżenia do ostatniego momentu. Nawet kiedy przewało wał w Boguszycach, a woda zalała pola i dochodziła do Folwarku dalej traktowali to jak coś normalnego. Zajechaliśmy wtedy do nich prosząc, żeby się ewakuowali. Wielu odpowiadało, że tego nie zrobi. Jeden pan, który mieszkał w takim parterowym domku, wyciągnął sobie krzesełko przed dom, palił cygaretkę i pił kafeja. Mówił, że woda do niego nie dojdzie. A potem go wyciągaliśmy przez dach. Przeżył, ale nie mógł uwierzyć w to, co się stało – wspomina.

Powódź 1997 w Opolu.Powódź Tysiąclecia - film dokumentalny

Powódź 1997 w Opolu. 21 lat po powodzi [ARCHIWALNE ZDJĘCIA I...

Krzysztof Kornek opowiada, że „wielką wodę” najbardziej przeżyły jego, wówczas pięcioletnie dzieci. - Ja sam byłem wtedy ze szwagrem w drodze do pracy w Niemczech. Zadzwoniłem do sąsiadki, a ona powiedziała, że woda sięga już prawe do dachu. Natychmiast wróciłem – opowiada.

Żywioł bardzo zbliżył ludzi. Wszyscy sobie pomagali: sprzątali, wywozili dobytek, karmili zwierzęta, gotowali. Wszyscy podkreślali wsparcie proboszcza i strażaków. Jan Gogolok z OSP Chrząszczyce wspomina: Wtedy z powodzią zetknęliśmy się po raz pierwszy. Po kulminacji był piękne niebieskie niebo i ten bezmiar wody. Dopiero jak zaczęła opadać dostrzegliśmy jaką krył on ludzką tragedię.

Róża Malik, burmistrz Prószkowa mówi, że mieszkańcy, którzy przeżyli powódź nie zapomną tego aż do śmierci. - To w nich tkwi i odżywa na nowo przy każdych obfitych opadach. Niezwykłe jest to, że ludzie się wtedy nie załamywali. Pracowali od świtu do nocy. Nie chcieli się wyprowadzać, bo to ich ojcowizna. Dziś jak ktoś przejeżdża przez nasza gminę to nie wierzy, że tu była powódź. Nie ma o niej śladu, ale ten ślad jest w sercach głowach. I tok pozostanie – kwituje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska