- Prof. Hanley ma terminarz wypełniony po brzegi, więc liczyliśmy się z tym, że będziemy musieli poczekać - mówi Elżbieta Popardowska, mama chłopca. - Teraz okazało się, że 16 listopada mamy już być w szpitalu na badaniach, a 5 dni później odbędzie się operacja. Bardzo się boję, ale wiem, że to jedyna szansa.
Dawid Drapacz urodził się ze skomplikowaną wadą serca i płuc. Żaden z lekarzy w Europie nie podjął się jej zoperowania. Nadzieja pojawiła się w Stanach Zjednoczonych, ale rodzice musieli zebrać astronomiczną sumę ponad 5 milionów złotych, aby zapłacić za operację. Udało się dzięki pomocy blisko 200 tys. osób w kraju i za granicą, które „zrzuciły się” na pokrycie jej kosztów.
- Jeśli wszystko przebiegnie książkowo, Dawidek spędzi w szpitalu trzy tygodnie. Później zostanie wypisany do hotelu, ale nie będziemy mogli wrócić do Polski, bo zoperowane serduszko trzeba monitorować - opowiada pani Elżbieta. - Święta Bożego Narodzenia pewnie spędzimy jeszcze w USA, ale mam nadzieję, że kolejne będą już zupełnie inne. Chcielibyśmy, żeby ten strach o życie synka w końcu się skończył. Żebyśmy mogli zacząć żyć normalnie.
Prof. Hanley ze Stanford, który podjął się przeprowadzenia operacji 2,5-latka z Opola, uważa, że Dawidek ma szansę żyć jak jego rówieśnicy. Dla rodziców ten scenariusz jest największym marzeniem.
- Rozmawiałam ostatnio z mamą Emilka, który przeszedł u prof. Hanleya podobną operację. Opowiadała, że on dziś funkcjonuje jak zdrowe dziecko, a swoją energią mógłby obdzielić dwoje innych rówieśników - opowiada Elżbieta Popardowska. - Chciałabym, żeby z Dawidkiem było tak samo.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?