29-latek wybił szybę w aucie i błagał o pomoc. Oskarżeni o porwanie mężczyźni stanęli przed sądem w Strzelcach Opolskich

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
29-latek wybił szybę w samochodzie, uciekł z auta i krzyczał "pomocy". Oskarżeni wyjaśniają, że to nie było porwanie. Sąd musi ustalić, która z wersji wydarzeń jest prawdziwa.
29-latek wybił szybę w samochodzie, uciekł z auta i krzyczał "pomocy". Oskarżeni wyjaśniają, że to nie było porwanie. Sąd musi ustalić, która z wersji wydarzeń jest prawdziwa. Radosław Dimitrow
Sprawa dotyczy głośnego zdarzenia, do którego doszło na autostradowej stacji paliw pod Górą św. Anny. Zakrwawiony 29-latek wybił szybę w aucie, uciekł z niego i krzyczał, że został porwany. Czterej oskarżeni mężczyźni twierdzą, że było zupełnie inaczej.

Wydarzenia, do których doszło 17 kwietnia br. przypominały sceny niczym z filmu kryminalnego.

Wszystko zaczęło się w Zabrzu, na jednym z przystanków autobusowych. Do 29-latka podeszli mężczyźni, którzy kazali mu wejść do samochodu. Ten nie protestował. Potem 24-, 26-, 30-, i 45-latek wieźli mężczyznę autostradą A4 na tylnym siedzeniu samochodu. Jechali w kierunku Wrocławia.

Mniej więcej na wysokości Góry św. Anny okazało się, że w aucie kończy się paliwo, więc mężczyźni zatrzymali się na MOP-ie Wysoka, by zatankować.

Dwaj mężczyźni zajęli się tankowaniem, a dwaj poszli do sklepu. Ten moment wykorzystał 29-latek, który wybił niewielką szybę, uciekł z auta i zaczął wołać „pomocy!”. Mężczyzna był zakrwawiony i siny od pobicia.

Jego kompani próbowali siłą umieścić 29-latka z powrotem w samochodzie, ale bezskutecznie. Świadkowie widząc całe zajście, wezwali policję i ochronę stacji. Chwilę później policjanci przyjechali na miejsce, powalili mężczyzn na ziemię i skuli ich kajdankami. Funkcjonariusze znaleźli w aucie blisko 20 gramów marihuany.

29-latek wybił szybę w samochodzie, uciekł z auta i krzyczał "pomocy". Oskarżeni wyjaśniają, że to nie było porwanie. Sąd musi ustalić,
29-latek wybił szybę w samochodzie, uciekł z auta i krzyczał "pomocy". Oskarżeni wyjaśniają, że to nie było porwanie. Sąd musi ustalić, która z wersji wydarzeń jest prawdziwa. Radosław Dimitrow

Cała czwórka została najpierw zatrzymana w tzw. policyjnym dołku w Strzelcach Opolskich (będzie to istotne dla sprawy), a następnie sąd (na wniosek prokuratury) zdecydował o ich tymczasowym aresztowaniu.

Proces w sądzie w Strzelcach Opolskich

Mężczyźni stanęli właśnie przed Sądem Rejonowym w Strzelcach Opolskich. Są oskarżeni o bezprawne pozbawienie wolności innej osoby, pobicie, a także formułowania gróźb karalnych pod adresem 29-latka.

- Nasz kolega zrobił z nas porywaczy! A prawda jest taka, że on nadużywa alkoholu. Jak się upije, to jest agresywny. Wtedy w kwietniu, my wieźliśmy go do ośrodka dla uzależnionych, gdzie miał się leczyć. Ale w pewnym momencie coś mu odbiło! - przedstawiali swój punkt widzenia mężczyźni, którzy rozmawiali z dziennikarzem nto na sądowym korytarzu.

Taką też linię obrony przyjęli sali sądowej. Oskarżeni wskazywali, że 29-latek wcześniej nachodził żonę i ojca jednego z nich - miał szukać okazji do bójki.

Oskarżeni odpowiadają przed sądem z wolnej stopy, bo wnioskowali o to ich obrońcy: mecenasi Marcin Rakoczy i Piotr Przesdzing. Tylko jeden z oskarżonych musiał wrócić za kraty, ale z zupełnie innego powodu - za niepłacenie alimentów.

29-latek wybił szybę w samochodzie, uciekł z auta i krzyczał "pomocy". Oskarżeni wyjaśniają, że to nie było porwanie. Sąd musi ustalić,
29-latek wybił szybę w samochodzie, uciekł z auta i krzyczał "pomocy". Oskarżeni wyjaśniają, że to nie było porwanie. Sąd musi ustalić, która z wersji wydarzeń jest prawdziwa. Radosław Dimitrow

Rozprawę prowadzi sędzia Artur Sobczak. Sąd będzie musiał ustalić, która z wersji wydarzeń jest prawdziwa. Pokrzywdzony 29-latek konsekwentnie zeznawał bowiem, że został porwany - zaraz po zdarzeniu mówił o tym m.in. ratownikom medycznym i policjantom.

- Pokrzywdzony opowiadał, że na tym przystanku jeden z mężczyzn zaczepił go za ramię i powiedział “idziesz z nami”. Potem dołączyła do nich reszta i zaczęli go bić - relacjonował policjant, który rozmawiał z 29-latkiem zaraz po zdarzeniu na stacji paliw.

- Pacjent miał całą twarz pokaleczoną. Miał m.in. krwiaki okularowe, podejrzewam, że od pobicia pięścią - zeznawał na sali jeden z ratowników medycznych.

Feralnego dnia 29-latek był pod wpływem alkoholu - miał ok. 1,5 promila. Ale medycy i funkcjonariusze relacjonowali, że jego opowieść była spójna i logiczna.

Nieudana izolacja czwórki mężczyzn

W trakcie rozprawy wyszła na jaw jedna kuriozalna okoliczność.

Okazało się, że mężczyźni po zatrzymaniu w tzw. policyjnym dołku w Strzelcach Opolskich, mogli się ze sobą komunikować. To dlatego, że pomieszczenia dla osób zatrzymanych są na tyle blisko, że wszyscy słyszeli się nawzajem:

„Panowie, mówimy tylko prawdę. On chciał, żebyśmy go zawieźli do Toszka, ale mu coś odjebało” - mówił jeden z nich. Zatrzymani byli upominani przez jedną z policjantek, ale bezskutecznie.

Pokrzywdzony 29-latek nie pojawił się na ostatniej rozprawie. Po kwietniowych wydarzeniach, wyjechał za granicę.

Oskarżonym grozi do 5 lat więzienia.

Miejsce zdarzenia:

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska