40 lat temu, 24 września 1976, zmarł Franciszek Jop, pierwszy biskup opolski

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Msza św. w opolskiej katedrze w 40. rocznicę śmierci biskupa Franciszka Jopa.
Msza św. w opolskiej katedrze w 40. rocznicę śmierci biskupa Franciszka Jopa. Krzysztof Ogiolda
W sobotę wieczorem w katedrze opolskiej odprawiono za niego uroczystą mszę św. z udziałem wielu Opolan.

Wspólnej modlitwie przewodniczył ordynariusz opolski Andrzej Czaja. Wśród koncelebrujących – obok wielu kapłanów – byli biskupi Jan Kopiec (ordynariusz gliwicki), Paweł Stobrawa i Rudolf Pierskała, pomocniczy biskupi opolscy oraz emerytowany biskup pomocniczy Jan Bagiński.

- Franciszek Jop był biskupem w Sandomierzu, Krakowie i w Opolu – mówił w kazaniu bp Jan Kopiec. - Odcisnął ślad na pokoleniach ludzi tu, na Śląsku Opolskim mieszkających.

Kaznodzieja przypomniał, że pierwszy ordynariusz opolski uczestniczył we wszystkich sesjach Soboru Watykańskiego II.

- Zróbmy dziś rachunek sumienia – dodał bp Kopiec. - Czym dla nas jest urząd biskupa i sam biskup. Zaświadczam, że życie biskupa nie jest spokojną egzystencją złożoną tylko z wyrazów hołdu i oddania. Trzeba codziennie dbać, by rozwijało się dobro duchowe i dobro Kościoła. Próbuje się dziś Kościół instrumentalizować, łącznie z biskupami. Trzeba umieć się temu oprzeć.

Na zakończenie mszy św. biskup Andrzej Czaja zaświadczył, że pojawiają się głosy – także archidiecezji krakowskiej (m.in. kardynała Stanisława Dziwisza) – zachęcające do rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego bpa Franciszka Jopa. - Myślę, że Bóg da nam jakiś znak – mówił biskup opolski.

Franciszek Jop spoczywa w krypcie katedry przed ołtarzem Matki Boskiej Opolskiej. Przy krypcie uroczystość się zakończyła modlitwą za zmarłego i pieśnią „Zwycięzca śmierci”.

W bocznej nawie katedry można oglądać poświęconą bpowi Jopowi wystawę.

Przypomnijmy, tytularnym biskupem Opola Franciszek Jop został mianowany po raz pierwszy w 1951 r., ale stalinowskie władze nie wyraziły zgody na jego kandydaturę. Ostatecznie dekret nominacyjny prymas wręczył ks. Jopowi na Jasnej Górze 1 grudnia 1956 roku.

- Bronił się przed opolskim biskupstwem zdecydowanie - wspomina były kanclerz Kurii Diecezjalnej, ks. Alojzy Sitek. - Tego samego dnia wysłał do prymasa pismo, prosząc o cofnięcie nominacji. Pół roku później próbował zrezygnować raz jeszcze. Nowy biskup poprzednio był biskupem pomocniczym w Sandomierzu. Miał świadomość, że tutejsi ludzie woleliby pasterza Ślązaka.

Ujmował swoją skromnością. Był jedynym biskupem, który jeździł samochodem P-70, poprzednikiem trabanta. Do ubrania kupował najtańsze rzeczy.

- Nowy administrator apostolski szybko potrafił sobie zjednać księży i lud - mówi ks. prof. Helmut Sobeczko, długoletni współpracownik biskupa. - Pierwszą decyzją przywrócił do parafii bardzo dobrych proboszczów usuniętych z diecezji pod naciskiem władz w 1954 pod pozorem germanizowania. Wielu z nich w czasie wojny było prześladowanych za mówienie i spowiadanie po polsku.

Urodzony w 1897 w Kongresówce biskup Jop mówił swobodnie po rosyjsku. Po studiach prawniczych w Rzymie nie gorzej niż po polsku władał łaciną i włoskim. Swobodnie rozmawiał po francusku i rozumiał dobrze po niemiecku. Gwary się nie nauczył.

- Ale miał wielką wrażliwość na obecność Ślązaków tutaj - dodaje ks. prof. Sobeczko. - Wtedy nie było formalnie mniejszości niemieckiej, ale ludzi, którzy odczuwali więź z niemieckością, było w diecezji więcej niż teraz. I biskup to rozumiał. Kiedy przegląda się jego listy pasterskie, daremnie by w nich szukać słowa „Polska”. Wiedział, że władze wystarczająco go nadużywają. Nie chciał drażnić nikogo. Konsekwentnie stosował - mówiąc dzisiejszym językiem - zasadę parytetu. Jeśli na studia na KUL wysyłał przybysza z kresów albo z Polski centralnej, razem z nimi także Ślązaka.

W czasach, kiedy był biskupem, kleryków zabierano z seminarium do wojska. Na każde święta dostawali paczki ze słodyczami osobiście opisane jego ręką i list z wyrazami pamięci. Kiedy przyjeżdżali na urlop, spotykał się z każdym z nich, rozmawiał, podtrzymywał na duchu.

- Siostrze furtiance polecił jak przykazanie, że nikt ubogi, kto przyjdzie do kurii po pomoc, nie może zostać odesłany bez wsparcia - wspomina ks. Sitek. - Czas miał dla wszystkich. Obojętnie, czy przychodził z problemem zasłużony ksiądz czy kompletnie anonimowy mieszkaniec regionu, siadał - odwracając się bokiem do rozmówcy, bo trochę niedosłyszał - i z nim rozmawiał.

Zanim na dobre osiadł w Opolu, miał za sobą bardzo ciekawy, trwający cztery lata, epizod krakowski. W 1952 roku władze usunęły z metropolii krakowskiej arcybiskupa Baziaka i jego biskupa pomocniczego Rosponda. Kapituła krakowska na prośbę kardynała Stefana Wyszyńskiego wybrała Franciszka Jopa. Ten miał poczucie tymczasowości. Nie wprowadził się do pałacu arcybiskupów krakowskich i bardzo długo nie rozpakowywał rzeczy. Biurka usuniętego biskupa nawet nie tknął. Ale z precyzją godną prawnika robił swoje. Odwiedził 471 parafii, wizytując kościoły i bierzmując dzieci. Był w tym czasie jedynym biskupem w Krakowie - mieście dwóch seminariów diecezjalnych i mnóstwa zakonów. Nic dziwnego, że zdążył wyświęcić 327 diakonów.

W Opolu troszczył się o różne diecezjalne sprawy. Gdy rosła liczba kandydatów do seminarium, w krótkim czasie wysłał około 20 księży na studia specjalistyczne, żeby miał ich kto uczyć. Reaktywował Wydawnictwo Świętego Krzyża. Uczestniczył aktywnie w obchodach 1000-lecia chrztu Polski. Nie tylko w swojej diecezji, ale też w 21 innych.

28 czerwca 1972 - już po podpisaniu polsko-niemieckiego paktu Cyrankiewicz-Brandt Opole stało się stolicą diecezji, a jej pasterz, po odbyciu ingresu do katedry, został ordynariuszem opolskim. W kazaniu przypomniał, że przyjął w Sandomierzu święcenia z rąk Ślązaka, z Błażejowic koło Toszka, Jana Lorka. - Biskupa Lorka Pan Bóg posłał ze Śląska do Sandomierza, a mnie z Sandomierza do Opola - mówił.

W 1975 bp Franciszek Jop zachorował na nerki, a potem jego stan pogorszyły trzy wylewy. - Często, także leżąc w łóżku, celebrował ze mną mszę św. - wspomina ks. Sobeczko. - Razem odmawialiśmy brewiarz, bo do końca był niezwykle skrupulatny i pobożny. Mówił często, że nie chciałby umierać sam. I nie umierał. Współpracownicy z kurii, księża z katedry, siostry byli przy nim. Agonia 24 września 1976 ciągnęła się przez długie godziny. Każdemu z nas podał rękę i pobłogosławił...

CZYTAJ Franciszek Jop. Biskup na trudne czasy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska