- Książka jest o tyle ciekawa, że są to wspomnienia z czasów drugiej wojny światowej, ale widziane oczami dziecka – mówi Arkadiusz Spodymek, dyrektor GOKSiR w Rudnikach. – Zapamiętane obrazy są nieco inne niż te, które znamy z telewizji, książek czy lekcji. Dzieci zapamiętują inaczej i co innego.
Swoimi opowieściami na potrzeby publikacji podzielili się obecni seniorzy z gminy Rudniki, ostatni świadkowie tamtych wydarzeń. Później opracowała je Marlena Iwańska, pracownica GOKSiR-u, a także opatrzyła książkę wstępem.
- Dzięki publikacji poznajemy też konkretne miejsca wplecione w wojenny kontekst, a także ludzi, których potomkowie żyją do dziś, jako bohaterów tamtych czasów – wyjaśnia Arkadiusz Spodymek. – Okazuje się, że wszystko ma swoją ciągłość i następstwo. A ponieważ Rudniki ówcześnie były gminą przygraniczną, wielka historia, czasami bardzo tragiczna, jej nie ominęła.
W książce można m.in. przeczytać o wkroczeniu do Rudnik i okolicznych wiosek niemieckiej armii we wrześniu 1939 roku, o tym jak wyglądały pierwsze dni wojny, o łapankach, wywózkach, wysiedleniach, egzekucjach, okupacyjnym terrorze czy tajnym nauczaniu.
We wspomnieniu Bolesławy Marchewki pt. „Alarm! Alarm!” jest np. opis wejścia armii niemieckiej.
Czytamy:
„(…) Wojsko, którego była niezliczona ilość, szło czwórkami, równym marszem. Nad żytniowską kamienistą drogą unosiły się tabuny kurzu. W pięknym wrześniowym słońcu wojsko wyglądało bardzo majestatycznie, aż trudno było uwierzyć w to, co działo się w późniejszym czasie (…).”
I dalej:
„Okropnym przeżyciem były (…) łapanki. Żandarmi, którzy stacjonowali na posterunku w Żytniowie, jeździli po wsi jak szaleni. Zawsze po dwóch, na motorze z dostawianym siedzeniem. Pamiętam, że jeden nazywa się Schneider i już głośno wypowiedziane jego imię wzbudzało w nas grozę i strach. Karał ludzi nawet za najmniejsze przewinienie. Jeżeli zobaczył dziecko na drodze, to natychmiast zabierał je na posterunek, by nieludzko bić (…).”
Oprócz wspomnieniowych opowieści publikacja zawiera też bardzo dużo archiwalnych, unikatowych zdjęć.
Książka została wydana w nakładzie 1000 egzemplarzy. Publikację sfinansowano z budżetu gminy Rudniki.
- Nakład jest już niemal na wyczerpaniu, z tak wielkim powodzeniem spotkała się ta publikacja – dodaje Arkadiusz Spodymek.
Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?