- Dzieci zapakowaliśmy do samochodu, udało się wynieść trochę ubrań, ale kiedy panele zrobiły się czerwone, trzeba było uciekać - mówi Grzegorz Konefał.
- Zamykamy chyba tylko odruchowo, bo nie ma tu czego kraść - dodaje, gdy przekręca klucz w zamku, żeby pokazać spalone stropy i zamokłe podłogi.
Ustawiony na podwórku kontener wypełniony jest po brzegi spalonymi albo zalanymi sprzętami, obok leżą resztki wersalek i łóżek.
Konefałowie razem z piątką dzieci w wieku od 4 do 15 lat jeszcze w nocy znaleźli schronienie w niewielkim mieszkaniu u mamy Agnieszki Konefał, 20 km od Lubskiej.
- Ale chcemy tu szybko wrócić, bo tu jest nasz dom - mówi pani Agnieszka.
Nie będzie łatwo, bo rodzina spłaca jeszcze kredyty, które zaciągnęła na kupno mieszkania. Na szczęście ludzi dobrej woli nie brakuje.
Już nazajutrz po pożarze zbiórkę zrobili nauczyciele z gimnazjum w Wilkowie, gminni radni przekazali pogorzelcom swoje diety za ostatnią sesję, do zbiórki dołożyli się sołtysi i gminni urzędnicy, pomoc obiecał szef namysłowskich wodociągów. Do pani Agnieszki dzwonią też całkiem obcy ludzie, którzy oferują m.in. meble.
- Na czas remontu znaleźliśmy rodzinie mieszkanie zastępcze w budynku przedszkola w Wilkowie - mówi wójt Bogdan Zdyb. - Pomożemy też w remoncie spalonego mieszkania i najpewniej sfinansujemy pokrycie dachowe. Rodzina może również liczyć na zapomogi z opieki społecznej.
Niektórzy radni uważają jednak, że gmina działała zbyt opieszale. - Takie rzeczy jak mieszkanie czy zasiłek z opieki trzeba załatwiać nazajutrz po pożarze, szczególnie że idą święta - ocenia radny Edward Jaśnikowski.
- Byłem na miejscu już w nocy w czasie pożaru i uzgodniliśmy, że państwo Konefałowie póki co zamieszkają u rodziny, a my spokojnie znajdziemy mieszkanie. I słowa dotrzymuję - przypomina wójt.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?