Sobota rano. Artur wraca z 12-godzinnego dyżuru w szpitalnym oddziale ratunkowym Wojewódzkiego Centrum Medycznego w Opolu. Kolejna "służba" za nim. Ma dopiero 29 lat i na koncie wielu uratowanych ludzi.
- Po pierwszej setce przestałem liczyć osoby, które przywróciliśmy do życia. Teraz liczba ta wielokrotnie się zwiększyła. Tu jednak nie o statystyki chodzi. Liczy się służba. Pomagam z potrzeby serca. Tym się kierowałem wybierając moje pierwsze studia, a potem kolejne. Dlatego najpierw uczyłem się ratownictwa w Medycznym Studium Zawodowym w Opolu, a następnie skończyłem studia w Instytucie Pielęgniarstwa w Państwowej Medycznej Wyższej Szkole Zawodowej w Opolu - mówi Artur Maj.
Choć pracuje na półtora etatu (szkoli też strażaków z udzielania pierwszej pomocy) i ma jeszcze dodatkowe zlecenia, nie narzeka na zmęczenie czy brak czasu. - Im człowiek bardziej zajęty, tym ma więcej czasu wolnego, bo się lepiej organizuje - dodaje Artur Maj.
Dziś legitymuje się kilkoma dyplomami (nawet Szkoły Podoficerskiej PSP w Bydgoszczy), ale karierę zaczynał jako ratownik medyczny. Na początku było mu trudno nabrać dystansu do tego, co robi.
- Musiałem być profesjonalistą, ale jak tu zachować zimną krew gdy przyjeżdżasz karetką na miejsce wypadku, a poszkodowane są dzieci, bo wjechał w nie pijany kierowca - opowiada Artur Maj.
Równolegle ze studiami w PMWSZ w Opolu zaczął przygodę ze strażą pożarną. Na początku służył w JRG nr 1 w Opolu, skąd potem przeniósł się do Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Opolu.
- Tu moim głównym zadaniem jest szkolenie strażaków z zakresu kwalifikowanej pierwszej pomocy. To strażacy niejednokrotnie jako pierwsi przybywają na miejsce zdarzenia i są zobowiązani takiej pomocy udzielić - mówi Artur Maj.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?