Grupka przedszkolaków bawi się pod okiem nauczycielki. Maluchy naśladują swoją panią - unoszą rączki ku górze. Dzieci w sali obok również są skoncentrowane na grupowej pracy - naklejaniu liści na dużym arkuszu papieru.
- Teraz, kiedy każą nam odczytywać listę co godzinę, taka zabawa nie będzie już możliwa - skarży się jedna z opolskich przedszkolanek. - Bo dzieciom wystarczy przerwać na chwilę i trudno już wrócić do tego samego toku zajęć.
Zgodnie z rozporządzeniem ministra edukacji od 1 września nauczyciele w przedszkolu są zobowiązani do sprawdzania obecności co godzinę. W nowym dzienniku są podziałki godzinowe. Dotąd listę sprawdzano dwa razy w ciągu dnia. Nauczycielki z przedszkoli uważają, że nowe przepisy są nieżyciowe, bo nikt nie zadał sobie trudu, żeby sprawdzić, ile czasu pochłonie cogodzinne odczytywanie listy i jak zachowują się przy tym dzieci.
- Zastanawiamy się, jak w takiej sytuacji realizować materiał - mówią przedszkolanki. - Urzędnicy podpowiadają nam, żebyśmy sprawdzały obecność co cztery godziny, a potem sobie uzupełniały rubryki. W takim razie po co ta fikcja i mnożenie biurokracji?
Czemu mają służyć nowe przepisy? Bezpieczeństwu dzieci?
- Raczej nie, bo przecież każda z nas, podpisując umowę o pracę, zobowiązuje się, że odpowiada karnie za życie i zdrowie każdego dziecka, które pozostaje pod jej opieką - tłumaczy Barbara Gaczkowska z Przed-Szkółki. - Od trzydziestu lat jestem nauczycielką przedszkolną i zaręczam, że ciągłe przeliczanie dzieci każda z nas ma we krwi.
- Wszystkie zmiany zawsze rodzą niezadowolenie, ale to szybko mija - przekonuje Teodozja Świderska, rzecznik Kuratorium Oświaty w Opolu. - Zmiana służy nie tylko bezpieczeństwu dzieci. Rozporządzenie zobowiązuje także do każdorazowego odnotowywania tematów zajęć i sposobu ich realizacji.
- Trudno powiedzieć, czym mogło kierować się ministerstwo, wprowadzając takie rozporządzenie - przyznaje Beata Kowal, kierownik referatu organizacji i rozwoju oświaty w opolskim ratuszu. - Nowe dzienniki już weszły w życie, a tam, gdzie ich nie ma, trzeba je wdrożyć i co godzinę wpisywać obecność oraz temat zajęć. Prawdopodobnie chodzi o monitorowanie czasu pobytu dziecka w placówce, czyli liczby odpłatnych i nieodpłatnych godzin, w tym potwierdzeniu realizacji bezpłatnych tzw. 5 godzin programowych w przedszkolach.
- To wygląda na kolejny niewykonalny, martwy przepis, którego realizacji nikt nie zweryfikuje - uważa Marcin Chłąd z Opola, tato 4-letniej Emilki. - A przede wszystkim, moim zdaniem, w niczym nie pomaga dzieciom.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?