Andrzej Polak: O MKS-ie nie myślę wcale

Sebastian Stemplewski
Andrzej Polak po sukcesach w MKS-ie Kluczbork był dwa razy wybierany trenerem roku na Opolszczyźnie.
Andrzej Polak po sukcesach w MKS-ie Kluczbork był dwa razy wybierany trenerem roku na Opolszczyźnie. Sebastian Stemplewski
- Staram się w ogóle nie myśleć o tym klubie. Potraktowano mnie w nim bardzo źle. Nie chodzi o samo zwolnienie zaraz po awansie z zespołem do I ligi - mówi Andrzej Polak, trener piłkarzy II-ligowego Ruchu Zdzieszowice.

Za nami ponad połowa rundy jesiennej. Ruch w 12 meczach zdobył 19 punktów. Zadowolony jest pan z tego dorobku?
- Przed rozpoczęciem rozgrywek, gdyby mi ktoś powiedział, że na obecnym etapie będziemy mieć 19 punktów byłbym zadowolony. Trzeba bowiem pamiętać, że w przerwie letniej odeszło od nas kilku zawodników i nasza kadra zrobiła się po prostu wąska. Obawiałem się więc tego początku sezonu. Tymczasem po ośmiu kolejkach mieliśmy 17 punktów i byliśmy na 2. miejscu. Wpadliśmy jednak w dołek i w czterech ostatnich spotkaniach zdobyliśmy tylko dwa punkty. Odczuwam więc duży niedosyt po tych ostatnich spotkaniach. Nie tylko wyniki były słabsze, ale również styl naszej gry nie mógł rzucać na kolana.

Jaka jest przyczyna obniżenia formy w ostatnich meczach?
- Mówiłem już o wąskiej kadrze jaką mamy. To podstawowa przyczyna. Zbiegły się w czasie kontuzje, kartki, mecze co trzy dni i stąd ten dołek. Trzeba pamiętać, że zagraliśmy w ciągu nieco ponad dwóch miesięcy 15 spotkań, bo do meczów ligowych doszły trzy w Pucharze Polski, w których pokonywaliśmy teoretycznie lepszych od nas rywali. To zmęczenie się nawarstwiło i stąd gorsze wyniki. Nie mam jednak absolutnie zamiaru narzekać, bo wiedziałem, że zarząd klubu został latem zmuszony ze względów finansowych do ograniczenia kadry i z tym muszę się po prostu pogodzić.

Jak wyjść z tego dołka?
- Najprostszy sposób to wygrana w najbliższym spotkaniu wyjazdowym w Bytowie. Zawsze zwycięstwa budują atmosferę w zespole. Wiem, że przechodzimy kryzys. Byłem przygotowany, że w którymś momencie on nadejdzie. Zdaję sobie sprawę, że dobrymi wynikami na początku sezonu mogliśmy nieco rozbudzić apetyty nie tylko swoje, ale i kibiców. Stąd po ostatnich słabszych występach pojawia się frustracja. Szukam rozwiązania tej sytuacji. Takie chwile, kiedy zespół ma kilka słabszych spotkań z rzędu są zawsze trudne dla trenera i dla zawodników. Mam jednak na tyle charakternych chłopaków w zespole, że sobie poradzimy

W ciągu najbliższego półtora miesiąca znów dawka spotkań jest duża. Zagracie ich dziewięć.
- Tempo dla takich drużyn jak nasza, gdzie mamy do czynienia z wąską kadrą jest zabójcze. Pozostaje mi liczyć, że będą nas omijać kontuzje kartki, bo wypadnięcie ze składu choćby dwóch podstawowych zawodników to już jest duży problem.

Spośród tych dwóch jesiennych spotkań dwa będą prestiżowe. To derby z MKS-em Kluczbork najpierw w Pucharze Polski 19. października w Zdzieszowicach i równo miesiąc później w Kluczborku w lidze.
- Wszystkie spotkania są tak samo ważne.

Dlaczego zawsze kiedy pytam pana tak jak teraz o MKS Kluczbork, to się pan mocno denerwuje?
- Staram się w ogóle nie myśleć o tym klubie. Potraktowano mnie w nim bardzo źle. Nie chodzi o samo zwolnienie zaraz po awansie z zespołem do I ligi. Z taką sytuacją jako trener muszę się liczyć, choć tak naprawdę nigdy nie usłyszałem dlaczego ze mną nie przedłużono umowy. Od tego czasu minęło już ponad dwa lata, a ja nie dostałem choćby złotówki z obiecanej premii za awans.

Ile pieniędzy jest panu winny MKS?
- Nie podam sumy, bo takie były ustalenia wewnętrzne w klubie z Kluczborka. Dla mnie to nie są małe pieniądze. Bardziej mi chodzi o same zasady. Kilka razy próbowałem się kontaktować z posłem Andrzejem Bułą, który jest prezesem MKS-u i z wiceprezesem Wojciechem Smolnikiem. Byłem jednak zbywany, choć wiceprezes zamienił ze mną przynajmniej kilka zdań. Ostatni raz kontaktowałem się w sierpniu. Żadnej odpowiedzi. To dla mnie upokarzające pytać się o pieniądze, na które zapracowałem. Mam 48 lat, a jestem traktowany jak jakiś smarkacz. Nie zaproponowano mi przez te ponad dwa lata żadnej formy rozliczenia, nie było rozmów o ewentualnej ugodzie.

Ma pan chyba świadomość, że takie wypadki mogą się zdarzać w sporcie?
- Zdaję sobie z tego sprawę. Dziwi mnie po prostu, że klub, który jest nie tylko mnie, ale z tego co wiem również kilku zawodnikom winny pieniądze za awans sprzed dwóch lat, sprowadza nowych piłkarzy. Przed tą rundą przyszło ich przecież kilku do Kluczborka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska