WCM niespodziewanie zamknął przychodnię endokrynologiczną

Redakcja
WCM w Opolu
WCM w Opolu Archiwum
Chorzy czekali w kolejce rok. Teraz zostali na lodzie.

Opinia

Roman Kolek, wicemarszałek województwa:
- Jeśli brakuje lekarzy, to dyrektor nie ma innego wyjścia, tylko musi zamknąć przychodnię. Powinien jednak w trybie pilnym poinformować o tym fakcie od razu wszystkich pacjentów, aby mogli jak najszybciej zapisać się do innej poradni.

- Miałem wyznaczoną wizytę do endokrynologa na 14 października 2015 roku, a rejestrowałem się do niego 5 lipca ubiegłego roku - opowiada pan Jerzy z Opola. - Czekałem cierpliwie w kolejce ponad rok i zostało mi drugie tyle, gdy otrzymałem pismo z WCM, datowane na 26 września, które moją wizytę odwołuje. Pismo jest bardzo uprzejme, ale też bardzo komiczne. Przyzwyczailiśmy się już, że pacjentom wyznacza się odległe terminy wizyt lekarskich, ale teraz mamy nową, absurdalną sytuację. Służba zdrowia odwołuje nawet wyznaczone badania w tych odległych, wirtualnych terminach. Brakuje słów, aby nazwać zaistniałą sytuację.

Wojewódzka Przychodnia Endokrynologiczna, działająca od lat w ramach WCM w Opolu, wstrzymała działalność 1 września. Sęk w tym, że wcześniej wyznaczono pacjentom terminy wizyt nie tylko do końca tego roku, ale też na cały 2015 i początek 2016. Takich osób jest co najmniej kilkaset. Niektóre pewnie jeszcze nie wiedzą, że czekają w kolejce do przychodni, której już nie ma. Dlaczego niespodziewanie została zamknięta?

- Zostaliśmy do tego zmuszeni, ponieważ przed wakacjami, w ciągu 1,5 miesiąca, dwóch zatrudnionych w niej endokrynologów niespodziewanie złożyło wypowiedzenia - tłumaczy Marek Piskozub, dyrektor WCM. - Przez cały czas szukaliśmy innych specjalistów na ich miejsce, ale bezskutecznie, nie było chętnych. Dlatego, gdy minął termin wypowiedzeń, zawiesiliśmy działalność przychodni i powiadomiliśmy o tym NFZ.

Dr Piskozub dodaje: jedyną rzeczą, którą WCM może zrobić, jest wysyłanie pacjentom pism i wskazywanie w nich adresów innych poradni endokrynologicznych.

- Robimy to sukcesywnie - mówi dyrektor WCM. - Za darmo kserujemy też pacjentom ich dokumentację medyczną.

Osoby te mają jednak nie lada problem. Muszą ponownie pójść do lekarza pierwszego kontaktu po skierowanie do endokrynologa, a następnie od nowa zapisać się do kolejki już w innej placówce. Np. w poradni przy Szpitalu Wojewódzkim w Opolu rejestrowano wczoraj do endokrynologa dopiero na październik 2016 roku.

Prywatnie wizyta u tego specjalisty kosztuje od 100-120 zł wzwyż.
- My tych pacjentów od ręki nie przyjmiemy, bo mamy już zarejestrowanych mnóstwo osób i najbliższe wizyty wyznaczamy dopiero na 2018 rok - mówi dr Stanisław Kowarzyk z poradni endokrynologicznej w nyskim ZOZ. - Dobre chęci nic tu nie pomogą...

Opolanie, którzy byli zarejestrowani w przychodni endokrynologicznej WCM, przypuścili zwłaszcza szturm na podobną poradnię w Szpitalu Wojewódzkim w Opolu.

- Przychodzą się rejestrować sukcesywnie, gdy dowiadują się, że kolejka w WCM jest już nieaktualna - mówi rejestratorka ze Szpitala Wojewódzkiego. - Ale my też nie możemy ich nagle przejąć, poza kolejką, bo wszystkich pacjentów obowiązują te same zasady.

Jak dodaje rejestratorka, ludzie są zdenerwowani, a podłamują się, kiedy słyszą, że muszą ponownie pójść do swojego lekarza rodzinnego po skierowanie do endokrynologa, gdyż ich wizyta w poradni będzie traktowana jako pierwsza u tego specjalisty. Nie ma mowy o ciągłości leczenia.

Endokrynologów w Polsce jest jak na lekarstwo, bo endokrynologia to trudna dziedzina. Może jednak chętni lekarze by sie znaleźli, ale z kolei Ministerstwo Zdrowia przydziela za mało miejsc specjalizacyjnych z tej dziedziny. Na Opolszczyźnie pracuje tylko kilkunastu endokrynologów. O pracę nie muszą się martwić, mogą wręcz przebierać w ofertach. Niektórzy przechodzą do prywatnych placówek, które oferują im większe pieniądze lub koncentrują się na przyjęciach we własnych gabinetach.

- Nie mogłem naszych endokrynologów zatrzymać na siłę - twierdzi Marek Piskozub, dyrektor WCM w Opolu. - Mam jednak trochę żalu do jednego z lekarzy, że najpierw zrobił specjalizację, potem poprosił o zwiększenie liczby zapisanych pacjentów, po czym złożył wypowiedzenie. A wtedy na złożenie wypowiedzenia zdecydował się też drugi endokrynolog...

- To moja osobista sprawa, dlaczego odeszłam - kwituje dr Teresa Sicińska-Werner, która przez wiele lat pracowała w przychodni endokrynologicznej w WCM.

W poniedziałek wysłaliśmy do opolskiego NFZ e-maila z pytaniem, czy kontrakt po zlikwidowanej przychodni rozdzieli między inne placówki w regionie, ale do wczoraj nie uzyskaliśmy odpowiedzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska