Zabawa w teatr

Aneta Ludwig
Łączy ich nauka w tej samej klasie i szkole, raczej nie zamiłowanie do sztuki i teatru. Tylko dla niektórych jest to pasja, większość z prawdziwym teatrem nie za wiele ma wspólnego.

Szkolne konfrontacje to szansa pokazania siebie i swoich umiejętności, ale przede wszystkim okazja do dobrej zabawy.
W tym roku konfrontacje organizowało dwoje tegorocznych maturzystów, Barbara Biel i Łukasz Kanafa. Chociaż w maju czeka ich najważniejszy w życiu egzamin, z powodzeniem radzą sobie z organizacją tak dużej imprezy. Jej fenomen polega na tym, że od początku do końca przygotowują ją sami uczniowie.
- W to, co dzieje się na scenie ani ja, ani żaden inny nauczyciel nie ingeruje. Pozostawiamy im całkowitą swobodę. Na szczęście oni tego nie wykorzystują, bo znają granice. Na spektakle też nie przychodzi byle kto, bo to młodzież wyrobiona i równie dobrze wyłapie to, co dobre, jak i to co złe - mówi Piotr Szafors, wicedyrektor II LO.

- Jest swoboda, ale mimo wszystko to dzieje się w szkole i chociaż mamy wolną rękę, chyba działa jakaś wewnętrzna cenzura. Czasami pewnych granic po prostu nie wypada przekraczać - dodaje Łukasz Kanafa z klasy IV c, jeden z organizatorów przedsięwzięcia.

Młodzieży pozostawiono zupełną swobodę w wyborze repertuaru oraz jego opracowaniu. Klasyka to stały punkt programu od początku istnienia szkolnych konfrontacji, ale z roku na rok przybywa spektakli autorskich.
- Pokazujemy w nich to, co nas naprawdę interesuje, co nas boli i czym się przejmujemy. Poza tym utwory klasyczne już tak wiele razy były wystawiane, że to czasami nawet w jakiś sposób ogranicza. Czasami łatwiej więc wymyślić i pokazać coś, czego jeszcze nikt do tej pory nie zrobił. Ta publiczność też chyba najlepiej odbiera właśnie takie próby - opowiada Basia Biel z tej samej klasy, współorganizatorka tegorocznej imprezy, a w zeszłym roku zdobywczyni głównej nagrody w konfrontacjach.

Dla niej to nie jest tylko jednorazowa przygoda z teatrem. Kilka lat temu próbowała już swoich sił w Teatrze Jednego Wiersza, a rok temu sukces odniosły jej "Dzieci i ryby", które poza konkursem pokazano po raz drugi w tym roku.
- Nasi koledzy już chyba znudzili się zastanawianiem nad tym, co autor miał na myśli. Lepiej samemu zrobić coś nowego od samego początku i powiedzieć coś naprawdę od siebie - śmieje się Basia.
W tym roku, mimo zbliżającej się matury, razem z Łukaszem zajęła się konfrontacjami. Przygotowania trwały kilka miesięcy. Nie było im łatwo.
- Największy problem to zachęcić ludzi do wzięcia w tym udziału. Wyglądało to tak, że chodziłam po klasach, opowiadałam o teatrze i prawdę mówiąc spotykałam się z różnymi reakcjami, a śmiech wcale nie należał do najrzadszych - wspomina Basia.
- Za to później satysfakcja jest ogromna - wtrąca Łukasz. - A najlepiej wszyscy wspominają próby. To jest najfajniejsze, bo dzięki nim każdy może włożyć w spektakl coś od siebie, a liczy się nawet najdrobniejszy pomysł. Poza tym każdy zespół sam pracuje nad słowem, ruchem, przygotowuje muzykę, oświetlenie, scenografię. Na końcowy efekt wpływ mają więc wszyscy.

Łukasz w tym roku przygotował spektakl na podstawie własnego tekstu. Zrobił go wspólnie z kolegami z Teatru Autopsji.
- Zaczyna się od pomysłu, potem pracujemy nad dialogami, tak tworzy się teatr. To prawda, można go też nazwać teatrem jednego spektaklu... Nasz spektakl szokował, ale tylko tak mogliśmy stawiać pewne pytania i próbować na nie odpowiedzieć - opowiada Łukasz. W jego scenariuszu znalazła się scena gwałtu i zabójstwa, a sam autor przyznaje, że inspirowała go między innymi Sarah Kane i jej "Oczyszczeni".
Co roku w konfrontacjach uczestniczą głównie uczniowie drugich i trzecich klas. Pierwszaki jeszcze nie czują się w szkole zbyt pewnie, a maturzystów zajmują już głównie przygotowania do egzaminów. Nie ma tu jednak reguły. W tym roku aktywne były głównie klasy drugie, ale byli też czwartoklasiści.
- Im są starsi, tym bardziej dojrzali i to widać w ich spektaklach - nie ukrywa wicedyrektor Szafors, który od kilku lat wspiera aktorskie próby swych uczniów.

Z roku na rok coraz więcej jest też ich własnych tekstów. - Ale sami się przekonują, że to wcale nie jest takie proste - zaznacza Agnieszka Giżewska, nauczycielka języka polskiego, która wspólnie ze Stefanią Skowrońską sześć lat temu wymyśliła konfrontacje. - Trzeba jeszcze swój pomysł przełożyć na język dramatu, na dialogi, monologi, ale mimo tych trudności uważam, że nasze konfrontacje to teatralny samograj.
W czwartek zaprezentowano ostatnie przedstawienie konkursowe. Werdykt ma zapaść dopiero we wtorek, ale niektóre prezentacje już są faworytami.
- W szkole mówi się, że zrobiliśmy parodię Władcy Pierścieni, ale to przypadek. Po prostu zbieżność tematu i postaci - opowiadają o swoim przedstawieniu Darek Drosik i Piotrek Paryna z III c. - W pewnym Królestwie pojawia się zły czarownik, którego głos wszystko niszczy. Ocaleniem mają być walkamany, które znajdują się na Tajwanie. Okazuje się jednak, że słychać w nich tylko piosenki Britney Spears i to jest jeszcze gorsze od czarownika. Ostatecznie Królestwo ratują więc zatyczki do uszu.
- Nie było w tym żadnego przesłania, a spektakl zrobiliśmy tylko i wyłącznie dla dobrej zabawy. I tak też było, świetnie bawiły się wszystkie osoby, które się przez scenę przewinęły, a było ich aż 13 - mówi Darek. Bawiła się też publiczność, a i nauczyciele przyznali, że chłopakom wyszła świetna, żywa komedia.

Pięć dziewczyn z II c specjalnie szukało sztuki na pięcioro aktorów, aby wystąpić razem. Nad "Szczęśliwym wydarzeniem" Mrożka pracowały wspólnie, a ich przedstawienie nie ma jednego reżysera.
- I z tym były największe kłopoty, bo wszystkie mamy swój punkt widzenia i każda miała własne pomysły. Już to, że się dogadałyśmy, to był sukces - wspomina Ola Gaj.
Zabawa w teatr nie może przeszkadzać w lekcjach. Pierwsze próby zaczynają się zwykle na kilka tygodni przed wielkim finałem. Młodzi aktorzy najczęściej spotykają się po szkole, ale często poświęcają też soboty i niedziele. Dla niektórych to spory wysiłek, bo do szkoły w Opolu muszą codziennie dojeżdżać. Wszyscy twierdzą, że nie wiedzą co to trema, ale zawsze czują ten dreszczyk emocji i niepewność, jak zareaguje publiczność.
- Z tym bywa różnie. W zeszłym roku na przykład nasz spektakl poniósł kompletną porażkę. Właśnie zaczynał się Big Brother w telewizji, chcieliśmy jakoś to wyśmiać, skomentować, no i zupełnie nas nie zrozumiano. To była zupełna klapa - wspomina Basia.
- Od publiczności wiele zależy. Może ona nie jest doskonała, ale nasza. To fakt, wielu woli pójść na świetlicę, gdzie odbywają się próby i spektakle niż na lekcje, ale najważniejsze, żeby wszyscy dobrze się bawili - zaznacza Łukasz. - Część z nich zrozumie autora, część nie, ale to co robimy, to naprawdę teatr przez duże T.

W tym roku jury najlepszemu spektaklowi przyzna grand prix. Nagrody przewidziano także dla najlepszego scenariusza autorskiego, reżysera, scenografii, kostiumów, aktora i aktorki pierwszo- i drugoplanowych. Wyróżnione będą także muzyka, rozwiązania techniczne, a także najlepszy plakat. Wyniki będą ogłoszone w najbliższy wtorek.
- Będziemy mieli trudny wybór, bo tego, co oni w tym roku zaprezentowali w żaden sposób nie można porównywać. Opowiadają o swoich problemach, mówią o tym swoim językiem i nie można w to ingerować - mówi Agnieszka Giżewska. - Kiedyś nawet myśleliśmy o tym, żeby w nagrodę zorganizować im np. zajęcia z prawdziwymi aktorami, ale szybko z tego zrezygnowaliśmy. Profesjonalizm zepsułby tę atmosferę i to nie byłby już prawdziwy teatr szkolny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska