Komu pałac, komu???

Mirosław Olszewski
Za te mury, warte dziś 5 milionów, krakowski biznesmen zapłacił 5 tysięcy.
Za te mury, warte dziś 5 milionów, krakowski biznesmen zapłacił 5 tysięcy.
Krakowski biznesmen zrobił w Kopicach interes życia. Kupił ruderę pałacu za grosze. Ta rudera warta jest dzisiaj tysiąc razy więcej.

Nie kieruje tu żaden drogowskaz. Miejscowi pod sklepem na pytanie o pałac śmieją się. - Jaki pałac, panie? Kupa gruzu. Zza okazałego gmachu gorzelni wyłania się coś jakby na kształt wieży. Kilka metrów dalej, bajkowy widok. Znad jeziora podnosi się mgła, w oddali widać w całej okazałości pałacowe gmaszysko.

Pałac w Kopicach. Tuż po wojnie mógł śmiało konkurować z "disneylandem" w Mosznej, bo do tamtej pory los obchodził się z nim łaskawie. Pałac oparł się obu wojennym zawieruchom. W 1945 r sprawiał wrażenie, jakby jego właściciele opuścili go w jednej chwili.

W piwnicach pozostały wtedy beczki wypełnione winem. Jeszcze wiele lat później ludzie wydobywali z nich galaretę, którą się upijali.
W salach pałacu pozostały kolekcje zbroi, ogromna biblioteka, zbiór obrazów. Jeszcze na początku lat 50. organizowano tu bale sylwestrowe. Później, by zatrzeć ślady kradzieży, pałac kilkakrotnie podpalano.
Dziś do rudery wiedzie droga przez mostek, z jedyną już ocalałą rzeźbą. W ruinę poszła secesyjna fontanna u brzegu jeziora. Tam, gdzie była jeszcze niedawno świątynia dumania, w niebo sterczy kikut rozwalonego muru.

Mężczyzna w drelichu przygląda mi się podejrzliwie: - Pan od właściciela?
Pytam, co stało się z licznymi pomnikami, które jeszcze niedawno stały w pałacowym parku.
- A co się miało stać? Podjeżdżali tu różni z przyczepami, najpierw w nocy, potem to już na bezczelnego w dzień, i brali co się dało. Był mur, to go rozebrali. Stał pomnik, to go podcięli i też wzięli. Zajdź pan na tył pałacu, to sam zobaczysz.
Strach nawet iść pod murem, bo nad głową wiszą resztki ledwo trzymających się murów. W pałacyku nie ma już ani jednego całego dachu. Zniknęły rzeźby, nawet te, które zawieszone były na wysokości drugiego piętra. Fachowa, złodziejska robota, bo na ziemi nie widać ani kawałka gruzu.
Wszędzie na murach czerwoną farbą namalowane napisy: "Teren prywatny, wstęp wzbroniony! Uwaga, grozi zawaleniem!"

Ale choć do środka strach wejść, bo wypalone sklepienia zdają się wisieć tylko na słowo, widać, że ruiny są często odwiedzane. Na ścianie dawnej kaplicy są stosunkowo świeże satanistyczne hasła i symbole. Na piętrach i gzymsach ślady po młodych wspinaczach i wymalowane farbą deklaracje uczuć.
Gdy w latach 80. Lasy Państwowe ostatecznie orzekły, że ani nie są powołane do remontu pałacu, ani mu finansowo nie podołają, pałacyk w Kopicach, wraz z otaczającymi go parkiem i jeziorem, przeszedł pod zarząd gminy. Jednak skala finansowa wydatków niezbędnych do remontu pałacu dalece przekraczała jej możliwości.
Zaczęły się poszukiwania nabywcy.
Chętnych nie było. Dopiero krakowski biznesmen wyraził chęć zakupu.
Ówczesny naczelnik gminy Karol Grzybowski: - Cena pięciu tysięcy złotych może dziś wydać się śmiesznie niska, ale czy mieliśmy inne wyjście? Pałac z roku na rok niszczał i nie było tłumu chętnych do jego odbudowy.
Ryszarda Krok, ówczesna radna: - Ten człowiek z Krakowa wydawał się wiarygodny. Przedstawił nawet projekt remontu i zagospodarowania pałacu z przyległościami, przygotowany przez pracownię profesora Zina. Krótko mówiąc - przekonał nas.

Andrzej Koc został właścicielem obiektu w lutym 1990 r. Kluczowe warunki transakcji zakładały, że kwota 5 tysięcy złotych będzie spłacana przez nabywcę ratalnie w ciągu 25 lat.
Czyli po nieco więcej niż 300 złotych rocznie.
Nabywca zobowiązany został też do doprowadzenia pałacyku do stanu używalności w ciągu czterech lat.
Gdyby zaś tego obowiązku nie dopełnił, zgodnie z paragrafem 8. umowy, organ administracji państwowej mógłby zażądać, aby właściciele "przenieśli własność nabytej nieruchomości na rzecz państwa za odpowiednim wynagrodzeniem, nie wyższym jednak, niż wyniosłoby odszkodowanie z tytułu wywłaszczenia tej nieruchomości".
Grzybowski: - Gdyby zgłosił się do nas wtedy ktoś, kto zaproponowałby dużo większe pieniądze, nie zastanawialibyśmy się ani chwili. Ale nikogo takiego nie było.

Przez cztery lata nowy właściciel zdążył jedynie ogrodzić obiekt siatką i zamurował niektóre z wejść. Siatka znikła zaraz po założeniu.
Miejscowi stojący pod sklepem uśmiechają się: - Nie ma już czego szabrować. Wszystko, co było do wykorzystania, już dawno wywieziono. A teraz przyszła pora na drzewa parkowe. Podjeżdżają tu ludzie z całej okolicy i tną, co się da. Tam podobno jest kilka pomników przyrody, dęby jakieś. One ocaleją, bo są za duże do ścinki, ale reszta nie ma szans...
Prof. Stanisław Sławomir Nicieja: - Wszystko wskazuje na to, że na naszych oczach Śląsk Opolski stracił kolejny zabytek wielkiej klasy. I zdaje się, że nie ma winnych...
Senator Nicieja 13 grudnia na posiedzeniu Senatu zwrócił się z interpelacją w sprawie pałacu do ówczesnej sekretarz stanu, zarazem generalnego konserwatora zabytków Aleksandry Jakubowskiej:

- Od czasu, gdy pałac stał się własnością Andrzeja Koca, nastąpił przyspieszony proces jego dewastacji. Z elewacji zniknęły wszystkie posągi, zdjęto herby i większość bardzo pięknej sztukaterii, usunięto gzymsy i rozbito rzadkiej urody kamienne rzygacze odprowadzające z wież wodę deszczową. Zniszczono kamienną świątynię dumania na wyspie, a także rzadkiej urody eklektyczną fontannę znajdującą się przed wejściem do pałacu. Posągi i różne elementy rzeźby artystycznej rozkradziono i wywieziono w nieznanym kierunku. Przed miesiącem nieznani sprawcy wywieźli nie wiadomo dokąd świetną rzeźbę Carla Kerna. Rzeźba ta, opisana w polskiej i niemieckiej literaturze specjalistycznej, od kilkunastu lat pozbawiona głowy i poobijana, leżała w gliniastej ziemi przy schodach wejściowych do pałacu. Myślę, że już nigdy jej nie zobaczymy.
Dwanaście lat starań najpierw gminy, a potem starostwa w Brzegu mających na celu zmuszenie krakowskiego biznesmena do wywiązania się z umowy, to niekończący się cykl korespondencji wysyłanych na adres Koca, której ten... nie podejmował.
Minister Jakubowska, odpowiadając na interpelację senatora Niciei, tłumaczyła między innymi, że egzekucja umowy jest trudna, bowiem właściciele pałacu nie przebywają w miejscu stałego zamieszkania. Doradzała zatem, by władze wystąpiły do właściwych organów o udostępnienie informacji ze zbiorów meldunkowych lub zbioru danych osobowych PESEL.
Tymczasem właściciel pałacu w Kopicach, a zarazem jednej z krakowskich firm ani się nie ukrywa, ani nie ukrywał. Jego firma ma stronę internetową (http://www.supon.krakow.pl/kontakt.html) i choć trudno go zastać pod telefonem, to jednak nie odmawia rozmowy. Nie rozumie, skąd pretensje do niego:
- Kupiłem pałac rzeczywiście tanio, ale sporo w niego zainwestowałem. Zapłaciłem za plany jego odbudowy, ogrodziłem teren, musiałem zadbać o zabezpieczenie wejść, żeby nie doszło tam do tragedii. Ale najpierw skradziono siatkę, a potem rzeczywiście wszystko, co było do ukradzenia. Zawiadamiałem o tych przypadkach organy ścigania, ale jak upilnować tak wielki obszar?

Koc nie traci optymizmu: - Obiekt jest zakwalifikowany jako trwała ruina. Nie rozumiem zatem, skąd pretensje do mnie? Poza tym ja zrealizuję to, co planowałem. Chcę zbudować w Kopicach coś pośredniego między hotelem o wysokim standardzie a centrum consultingowym. To ogromna inwestycja, którą rozpocznę, mam nadzieję, za cztery miesiące.
Biznesmen ocenia, że koszt przedsięwzięcia wyniesie około 10 milionów złotych.
- Czy dysponuję taką kwotą? To moja własność i moja sprawa - ucina.
Wicestarosta brzeski sprawdza, czy Koc nie zalega z ratami za pałac: - Najczęściej każdą ratę musimy ściągać przez komornika. Teraz też zalega.
Wojewódzki konserwator zabytków Andrzej Mazurek: - Pałac w Kopicach nie jest zakwalifikowany jako trwała ruina. Widnieje w spisie jako zabytek.
Pałacyk po dwunastu latach na pierwszy rzut oka nie nadaje się do odbudowy. Czy jego właściciel poniesie konsekwencje swych zaniedbań?

W opinii Andrzeja Mazurka, prawo nie daje wielkich możliwości: - Gdybyśmy chcieli wywłaszczyć pana Koca, mielibyśmy mocne argumenty. Po pierwsze nie dotrzymał warunków umowy kupna, gdyż w ciągu czterech lat nie doprowadził pałacu do stanu używalności. Poza tym dopuścił do dalszej dewastacji obiektu, którego jest właścicielem. Jest jednak podstawowy kłopot - gdybyśmy chcieli go wywłaszczyć, Skarb Państwa musiałby zapłacić rekompensatę w wysokości równej cenie rynkowej obiektu. A można założyć, że byłoby to mniej więcej pięć milionów złotych.
Innym wyjściem byłoby zlecenie przez konserwatora prac remontowych, następnie obciążenie kosztami właściciela: - Też nierealne - ocenia Mazurek - z prozaicznego powodu - nie mamy pieniędzy.
Zdaniem Mazurka, prawo w przypadkach takich jak w Kopicach nie daje prawie żadnych realnych możliwości zmuszenia właścicieli zabytków do utrzymywania ich w przyzwoitym stanie:
- Byłbym wdzięczny senatorowi Niciei, gdyby jako członek senackiej komisji kultury zadbał o spójne prawo w tym względzie, a także o to, by prawo to można było egzekwować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska