Modlitwa w siodłach

Tomasz Krawczyk
Damian Świtała z figurą Jezusa Zmartwychwstałego.
Damian Świtała z figurą Jezusa Zmartwychwstałego.
W Wielkanoc, jak co roku, w sternalickie pola wyruszyła konna procesja. W ten nietypowy sposób mieszkańcy wsi modlą się o urodzaj.

Niedziela wielkanocna. Świąteczne Sternalice są gwarne, przy głównej drodze we wsi tłumy ludzi. Zaraz wyruszą "krzyżoki". W polach wiekowe krzyże i kapliczki mienią się ozdobami i kwiatami, przystrojone przez miejscowych. Lada chwila zatrzyma się przy nich osiemnastu konnych jeźdźców. Będą modlili się o urodzaj.

- Odsuń się pan, bo konie stratują! - słychać zza płotu okalającego sternalicki kościół św. Mateusza.
Wierzchowce są niespokojne. Rżą i wyrywają do przodu, nie chcą trzymać paradnego szyku.
- Są wszyscy? Są! No to ruszamy - rzuca jeden z konnych. Jest krótko przed trzynastą.
- Wesoły nam dzień dziś nastał - śpiewają mężczyźni w siodłach. Rozlega się tętent kopyt. Na czoło wysuwa się Damian Świtała, wiezie ze sobą figurę Jezusa Zmartwychwstałego. Kieruje procesję w stronę pól i zagród sternalickich gospodarzy. "Krzyżoki" jadą głosić dobrą nowinę, będą śpiewali wielkanocne pieśni oraz odmawiali różaniec.
- Mówi się, że ta tradycja znana jest w Sternalicach od 150 lat - twierdzi się ksiądz Konrad Wawrzinek, proboszcz miejscowej parafii. - Ale tak naprawdę to nikt nie wie, jak stary jest ten obyczaj konnej procesji.

Ksiądz Wawrzinek proboszczuje w Sternalicach od 23 lat.
- Czy słota, czy też piękna pogoda, odkąd tu jestem, "krzyżoki" zawsze w niedzielę wielkanocną wyruszają na objazd - mówi. - To piękny zwyczaj, o silnym wymiarze religijnym.
Konni wyjeżdżają z centrum wsi. Zatrzymują się po raz pierwszy w pobliżu cmentarza. Doganiają ich piesi, wspólnie się modlą.
- Ludzie przyjeżdżają tu nawet z zagranicy, żeby obejrzeć "krzyżoki" - cieszą się mieszkańcy wsi.
Największą frajdę mają najmłodsi. Kilkanaście koni, wszystkie wyczesane, lśniące - taki widok można zobaczyć tylko w Wielkanoc podczas "krzyżoków".

W Sternalicach zapewniają, że "krzyżoki" będą u nich kontynuowane, choć we wsi gospodarze już koni nie mają.
- Tak, to prawda. Koni nie ma - potwierdza proboszcz Wawrzinek. - Ale przywiązanie do tradycji jest tak duże, że mieszkańcy pożyczają konie od swych znajomych z pobliskich wsi.
Uczestnicy procesji wracają z objazdu wieczorem, a nazajutrz, w lany poniedziałek, odprawiane są msze w ich intencji. Pierwsza o siódmej rano, kolejna - o dziesiątej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska