Po niemiecku, ale zgodnie z prawem

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Napisy po polsku i po niemiecku wykonała firma z Kluczborka, kosztowały 300 złotych. To pierwszy taki przypadek na Opolszczyźnie

Tablice na budynku Urzędu i Rady Gminy Lasowice Wielkie w Lasowicach Małych zostały zawieszone już na tydzień przed unijnym referendum. - Wójt, członek mniejszości niemieckiej, zarządził ich umieszczenie na podstawie rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych do ustawy o języku polskim - wyjaśnia Joachim Smolnik, sekretarz gminy Lasowice Wielkie. - W rozporządzeniu jest klauzula, która w gminach zamieszkanych przez mniejszość pozwala umieszczać nazwy urzędów w tłumaczeniu na jej język na budynkach administracji samorządowej i rządowej - dodaje sekretarz.

Tablice w języku niemieckim są takiej samej wielkości jak tablice po polsku, jednakowa jest też czcionka tworząca napisy. Wykonała je firma z Kluczborka za niecałe 300 złotych. W niemieckich i polskich tablicach zachowano polską nazwę miejscowości Lasowice Wielkie. Nie użyto nazwy Gross Lassowitz.
- Dwujęzyczne napisy nie wywołały - o ile wiem - niczyjego zdziwienia ani zbulwersowania. Miejscowi przyjęli je jako coś naturalnego, a zadowolenie wyrażali przede wszystkim goście z Niemiec - mówi Joachim Smolnik.

Wojewoda opolski Elżbieta Rutkowska o zamontowaniu dwujęzycznych tablic w Lasowicach dowiedziała się od reportera "NTO".
- Nie wykluczam, że te tablice są zgodne z prawem, choć nie przypominam sobie w tej chwili dokładnie rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych - mówi pani wojewoda. - Sprawdzę to dokładnie w urzędzie w poniedziałek - dodaje.
Pojawienie się dwujęzycznych nazw urzędów czy innych napisów nie zaskakuje ani nie szokuje Elżbiety Rutkowskiej. Jej zdaniem, trzeba się do tego przyzwyczaić w kontekście wejścia do Unii Europejskiej i bliskiego uchwalenia ustawy o mniejszościach narodowych. Byle pojawiające się na tablicach nazwy miejscowe nie były z lat 1937-1945.
- Jako człowiekowi zupełnie mi to nie przeszkadza. Dwujęzyczne napisy w gminach zamieszkanych przez mniejszość chyba już nikogo nie rażą. Sporo lat temu pojawiły się one w Dziewkowicach i nikt się tam na nikogo nie oburza. W Jemielnicy od kilkunastu lat jest napis niemiecki na budynku restauracji i też nikogo to nie razi - dodaje Elżbieta Rutkowska.
Tablic w Lasowicach nie widział też poseł Henryk Kroll. Lider mniejszości jest przekonany, że są one zgodne z prawem, czyli rozporządzeniem ministra Janika.
- Obecnie w ramach TSKN przygotowujemy jednolitą propozycję tego typu tablic dla wszystkich urzędów gmin na terenach zamieszkanych przez mniejszość niemiecką - mówi poseł Kroll. - O tym, kiedy się one pojawią i o wszystkich szczegółach będę jeszcze rozmawiał z ministrem spraw wewnętrznych - zapowiada poseł.

Legalności lasowickich tablic nie kwestionuje też poseł Jerzy Czerwiński z Ruchu Katolicko-Narodowego, choć nie wszystko mu się w nich podoba.
- Trzeba pamiętać, że rozporządzenie ministra, które pozwala na tłumaczenie napisów informacyjnych na języki obce, jest pokłosiem ustawy o języku polskim. Skoro napisy niemieckie nie dominują, to można to zaakceptować, choć byłoby lepiej, gdyby tekst tłumaczeń był trochę mniejszy - uważa poseł.
W opinii posła Czerwińskiego, z umieszczeniem tablic w gminie Lasowice trochę się pospieszono, nie czekając na oficjalne wyniki spisu powszechnego w gminach.
- Nie mamy dowodu, ilu członków mniejszości mieszka w tej gminie. W rozporządzeniu nie zostało określone, ilu ich powinno być, by nazwy urzędowe mogły być tłumaczone, więc prawo nie zostało złamane, ale duch ustawy - według mnie - został naruszony - uważa Jerzy Czerwiński.Rozmowa
Zrobiono tak, jak należy
Z prof. dr. hab. Grzegorzem Januszem z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, specjalistą ds. statusu prawnego mniejszości narodowych, rozmawia Krzysztof Ogiolda
- Czy dwujęzyczne nazwy Urzędu Gminy i Rady Gminy Lasowice Wielkie są zgodne z prawem?
- Tak. Formalnie wszystko jest w porządku. Reguluje to rozporządzenie ministra spraw wewnętrznych i administracji z marca 2002 wydane jako akt wykonawczy do artykułu 10. ustawy o języku polskim. W myśl tego dokumentu na terenach przygranicznych lub zamieszkiwanych przez mniejszość mogą pojawiać się przekłady nazw urzędów. W Lasowicach na pewno nie złamano prawa, choć w rozporządzeniu ministra jest luka. Brakuje na razie urzędowego tłumaczenia nazw urzędów na poszczególne języki mniejszości narodowych i naszych sąsiadów. Przykładowo Kreiss może po polsku oznaczać zarówno powiat, jak i okręg. Ale jeśli przetłumaczono tylko nazwę urzędu, a nazwa miejscowości pozostała w języku polskim, to - moim zdaniem - nie ma żadnego problemu.
- Dlaczego na tablicy nie mogła się pojawić nazwa Gross Lassowitz? Przecież to nazwa sprzed 1936 roku.
- Ustawa o języku polskim mówi wyraźnie, że język przekładu nazw urzędów nie dotyczy nazw własnych. Jedynym podmiotem uprawnionym do określania nazw miejscowości w RP jest minister spraw wewnętrznych i administracji. Obecnie oficjalnej, ministerialnej, listy uprawnionych tłumaczeń nazw miejscowości na język niemiecki w Polsce nie ma.
- Jak dużo musi być mniejszości na danym terenie, by mogły się na urzędach pojawić nazwy urzędów w jej języku?
- Rozporządzenie mówi o terenach zamieszkanych przez mniejszość, bez określania jakiegoś procentowego progu.
- Kto podejmuje decyzję o umieszczeniu tłumaczeń nazw urzędów?
- Decyzję o umieszczeniu tłumaczeń w środkach transportu, w urzędach i instytucjach publicznych podejmuje odpowiedni podmiot decyzyjny. Jeśli tablice wywieszono na urzędzie gminy, to decyzję o tym może podjąć wójt lub rada gminy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska