Nyska wieś chce iść na swoje

Fot. Michał Lewandowski
- Duże miasta mają tyle własnych problemów, że nie myślą już o innych - uważa Ryszard Łysy (z prawej). - Wiejscy radni byliby bliżej ludzi - dodaje Władysław Medwid, obaj ze Stowarzyszenia Gmina Wiejska Nysa.
- Duże miasta mają tyle własnych problemów, że nie myślą już o innych - uważa Ryszard Łysy (z prawej). - Wiejscy radni byliby bliżej ludzi - dodaje Władysław Medwid, obaj ze Stowarzyszenia Gmina Wiejska Nysa. Fot. Michał Lewandowski
W piątek w Nysie powstało stowarzyszenie, którego celem jest oddzielenie wiosek od miasta i utworzenie nowej gminy.

Choć mieszkam w Nysie, popieram takie rozwiązanie, bo miasto na tym nie starci, a wieś dużo zyska - mówił do 16 założycieli Stowarzyszenia Gmina Wiejska Nysa Ryszard Tuszyński, prawnik i członek zarządu powiatu. - Tak zrobiono już dwie kadencje temu w Brzegu i wszyscy są z tego zadowoleni. 50-tysięczna Nysa swoimi problemami przytłacza 23 wsie liczące razem 12 tysięcy mieszkańców. Na 23 radnych tylko 5 jest ze wsi. W dodatku związani są raczej z organizacjami politycznymi działającymi w Nysie.

Zebrani wyliczali cały szereg pretensji pod adresem nyskich władz: że prawie wszystkie pieniądze inwestowane są w mieście, że na wieś nie przywodzi się inwestorów, choć tam też jest duże bezrobocie, że wszystkie wiejskie kluby sportowe razem wzięte dostają mniej pieniędzy niż jeden miejski, że radni miejscy zamykają wiejskie szkoły, że Nysa jest rozpolitykowana, partie skłócone, a wieś potrzebna jest im tylko do głosowania.
- Nowa gmina wiejska miałaby 15 radnych, czyli jeden przypadałby najwyżej na dwie wsie i znałby doskonale lokalne potrzeby - mówił Władysław Medwid z Białej Nyskiej, były poseł PSL, wybrany prezesem stowarzyszenia.

Zwolennikiem oddzielenia wsi od miasta jest też Romuald Kamuda, sekretarz powiatu: - Budżet gminy wiejskiej Nysa wynosiłby około 12-17 milionów złotych - wylicza. - Za te pieniądze można znakomicie funkcjonować, podobnie jak inne gminy wiejskie w powiecie. Przykładem 4-tysięczne Pakosławice, gdzie postawiono największą w powiecie halę sportową.
W piątek wybrano zarząd stowarzyszenia, który ma przygotować harmonogram dalszych prac. Do secesji potrzebna jest zgoda Rady Miejskiej w Nysie.

- Radnych nikt nie przekona - stwierdził Ryszard Łysy z Domaszkowic. - Musimy szukać innej drogi, na przykład referendum. Ale zrezygnować nie wolno. Jeżdżę dużo po kraju i widzę, że najładniejsze wioski są tam, gdzie siedziba gminy jest na wsi albo w małym miasteczku. Duże miasta mają tyle własnych problemów, że nie myślą już o innych.
OPINIE
To niespełnieni działacze
Jan Kanonowicz z Białej Nyskiej, wiceprzewodniczący Rady Miejskiej w Nysie:
- Gdyby to była inicjatywa mieszkańców wsi, czujących się w jakiś sposób niedocenianymi albo pokrzywdzonymi przez miasto, to trzeba usiąść i się nad nią zastanowić. Najważniejsze są finanse: czy taka gmina mogłaby się utrzymać, jakie miałaby przychody, jakie wydatki. Jednak obawiam się, że stowarzyszenie zawiązali różni niespełnieni działacze, którzy chcą zaistnieć w polityce i w tym celu używają tylko haseł typu "zamykanie szkół wiejskich".

Kasa do nas nie wraca
Mieczysław Forczek, sołtys Lipowej:
- Od dawna jestem za osobną gminą wiejską. Teraz każdą złotówkę dla wsi trzeba wyszarpywać z urzędu miejskiego. Pieniądze, które wieś tam wpłaca, już do niej nie wracają. Najwięcej dostają wioski związane z miastem, gdzie wpływy ma rządząca radą miejską Liga Nyska. To właśnie od niej będzie zależeć, czy radni zgodzą się na osobną gminę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska