Głowa z szufladkami

Fot. Sławomir Mielnik
Daniel założył Towarzystwo Miłośników Komunikacji Miejskiej. Oprócz prezesa jest w nim jeszcze dwóch członków. Innych chętnych zmroził egzamin.
Daniel założył Towarzystwo Miłośników Komunikacji Miejskiej. Oprócz prezesa jest w nim jeszcze dwóch członków. Innych chętnych zmroził egzamin. Fot. Sławomir Mielnik
Kto wie, czego Daniel w życiu dokona? Może zostanie kiedyś prezesem Miejskiego Zakładu Komunikacji w Opolu? A może właśnie stoi w kolejce po Nobla...

Rodzimy się z potrzebą poznawania świata. Małe dzieci badają jego kształt, biorąc wszystko do buzi. Większe dzieci o wszystko pytają. Ale potem bardzo często tę potrzebę poznawania zatracamy. Z braku czasu? Może.
Daniel Felder, lat 17, uczeń 2e II LO w Opolu, nie zatracił i ciągle pyta "dlaczego". Na przykład dlaczego jedne autobusy są ładniejsze od drugich i dlaczego nie może być więcej tych ładnych. Ciekawość świata prowadzi Daniela przez życie. To właśnie ona sprawiła, że chłopak odbierze dzisiaj w Warszawie nagrodę - stypendium ministra edukacji narodowej dla superzdolnych młodych ludzi. Daniel nie wie jeszcze, czego w życiu ważnego dokona. Na razie - latem, w czasie wakacji - wynalazł system, dzięki któremu rozkład jazdy opolskich autobusów byłby wreszcie logiczny.
Kiedy Daniel mówi o autobusach, zapomina o wszystkim innym. Jest ich w Opolu 108, wszystkie ma zarchiwizowane na zdjęciach, poukładane według parametrów pojazdu, stanu zużycia, wykorzystania na konkretnych trasach. Pasja autobusowa obudziła się w Danielu trzy lata temu - to wtedy zaczął jeździć po Opolu i - jak każdy pasażer - nie rozumiał, dlaczego dwa jadą równocześnie, a potem długo, długo nic. Dlaczego niepełnosprawni i kobiety z wózkami nie wszędzie się autobusem przedostaną? Dlaczego na trasie, gdzie jest mnóstwo pasażerów, nie jeździ przegubowiec?
Następnie Daniel Felder założył Towarzystwo Miłośników Komunikacji Miejskiej. Nie uczynił tego wyłącznie z powodu autobusowej manii, ale też z powodów ekologicznych. Teoretycznie członkiem towarzystwa może zostać każdy. W praktyce nie każdy dostąpi tego zaszczytu. Trzeba zdać egzamin. Prezes przepytuje kandydata osobiście. Nie wymaga szczegółowej znajomości aktualnie obowiązującego rozkładu jazdy, ale wiedzy ogólnej: ile autobusów jest w Opolu, jakich marek (trzeba rozpoznać na zdjęciach), no i oczywiście wymagane jest zaangażowanie w kwestiach komunikacji zbiorowej. Do tej pory egzamin zdało dwóch chłopaków. Wielu znajomych Daniela chętnie by do towarzystwa wstąpiło, ale mrozi ich sprawa egzaminu.

Jak można się nudzić?
Daniel jest jedynym dzieckiem Grażyny i Jerzego Felderów (mama zajmuje się domem, tata pracuje w energetyce). To rodzice zarazili go ciekawością świata - a już szczególnie historią, architekturą, techniką, geografią i wszystkim, co morskie.
Od zawsze podróżowali nad polskie morze. Zawsze starannie do podróży przygotowani - z przewodnikami, mapami, znajomością zabytków, które będą mijane po drodze.
Tata mawia: - To, że dziecko czymś się zainteresuje, nie wynika z polecenia, ale z przykładu, jaki dają mu rodzice.
Daniel nigdy nie był na koloniach ani na obozie z rówieśnikami (nie ciągnie go, bo programy zwiedzania przystosowane dla dużych grup dzieci i młodzieży rzadko bywają interesujące).
Daniel lubi świadomie i praktycznie spędzać czas.
- Nie wiem, jak można się nudzić - mówi z uśmiechem.
Kalendarz ma napięty bardziej niż poseł RP. Szkoła, zajęcia dodatkowe, biblioteka, komputer (ale żadne gry, tylko tabele z rozkładami jazdy), książki (atlasy), rower (do lasu), odebranie nagrody od marszałka województwa opolskiego (to było w ubiegłą środę), wyjazd do Warszawy (wczoraj wieczorem), ministerstwo (to dzisiaj). Jeszcze napisanie pracy o atrakcyjności inwestycyjnej gminy Brzeg Dolny i drugiej - oceniającej walory turystyczne gminy Ozimek.
Czasu na wieczorne czytanie Biblii nie może jednak zabraknąć.
Tato mówi: - Jesteśmy świadkami Jehowy.
Kolekcjoner informacji
Wyznanie - zdaniem taty - miało wpływ na rozwój talentów i odnoszenie sukcesów przez Daniela. Od małego bywał na spotkaniach zboru (wtorki i czwartki).
- Dzieci uczą się tam, że należy być cicho, kiedy ktoś mówi - twierdzi mama. - Że trzeba patrzeć na mówcę. Można się dzięki temu nauczyć słuchać i rozumieć czytany tekst.
Mama czytała Danielowi w jego wczesnym dzieciństwie piękne historie uruchamiające wyobraźnię. O tym, że okno jest jak szczególny obraz, który ciągle się zmienia. O tym, jak słuchać szumu liści.
- I jeszcze o tramwaju - śmieje się Daniel. - O tym, że chociaż wszyscy w nim spokojnie siedzą, to świat obok pędzi. To była książka bez okładki.
W życiu Daniela jest mało miejsca na oglądanie telewizji (właściwie to tylko programy informacyjne, żeby wiedzieć, co się dzieje, wrzucić kolejne fakty do szufladek w głowie - nie wiesz, kiedy jakaś wiedza może się przydać).
Tato mówi: - Daniel kolekcjonuje w głowie informacje.
Ma dopiero 17 lat i gruby segregator dokumentujący efekty tego kolekcjonowania: świadectwo ukończenia gimnazjum ze średnią 5,8 (celującego nie dostał tylko z języka polskiego, bo jest dyslektykiem), dyplomy dla "Opolskiego Orła" 2003 i 2004, dla "Prymusa Opolszczyzny", dla finalisty konkursów i olimpiad - chemicznych, matematycznych, technicznych, fizycznych, humanistycznych, nautologicznych (o morzu, żegludze, portach) i jeszcze wiedzy o Opolu oraz z mistrzostw szachowych.
Tato mówi: - Być może Daniel stoi w kolejce po Nobla.
Daniel się śmieje: - Jak mi dadzą, to wezmę.
Tylko za co? Jeszcze nie wiadomo. Tak wiele dziedzin go ciekawi. W pierwszej klasie liceum zdobył indeks na studia geograficzne (nagroda dla finalisty olimpiady). Nie wie jeszcze, czy z niego skorzysta, ale fajnie mieć taką perspektywę.

Dialog z władzą
Lubi u siebie to, że na każdy temat ma własne zdanie. Bez żadnych zahamowań przedstawiał je publicznie podczas konsultacji społecznych - spotkania oko w oko z prezydentem Opola. Bombardował prezydenta argumentami: Opole się nie rozwija, bo ma coraz mniej mieszkańców (tak mówią statystyki), tereny zielone są zaniedbane (to widać), komputeryzacja urzędu (a szczególnie monitory ciekłokrystaliczne zamiast tradycyjnych) nie może być ważniejsza od innych potrzeb społeczeństwa (tak podpowiada logika i zdrowy rozsądek).
Jednak największym "konikiem" Daniela są autobusy. Miał 15 lat, kiedy w sprawie zakupu nowego taboru złożył wniosek do budżetu miasta. Potem wnioski ponawiał, "z braku środków" były odrzucane. W przyszłym roku miasto ma na nowe pojazdy wydać 4 mln zł z emisji obligacji. To - zdaniem ucznia II LO - za mało. Chłopak proponuje prezydentowi skorzystanie z pomocy finansowej Unii Europejskiej (programy dotyczące ochrony środowiska) i potraktowanie pieniędzy z obligacji jako wkładu własnego gminy. Wówczas można byłoby kupić więcej pojazdów.
Daniel rozmawiał też "z bardzo ważnymi osobami" w Miejskim Zakładzie Komunikacji. Nie czuje się potraktowany poważnie.
- Może nikt nie wierzy, że może być lepiej - zastanawia się chłopak. - Albert Einstein powiedział kiedyś: "Wszyscy wiedzieli, że czegoś nie da się zrobić, aż przyszedł jeden, który tego nie wiedział i... zrobił".
Daniel chciałby, żeby ktoś kompetentny przestudiował jego pomysł usprawnienia kursów autobusów.

Gen wynalazczości
Tu pada magiczne słowo "takt". To klucz do systemu. Opiera się na założeniach matematycznych, na zasadach logiki. Autobusy mogłyby jeździć w takcie do 12 minut. Polega to na równych odległościach pomiędzy kursami, zsynchronizowaniu tych kursów względem siebie, uporządkowaniu "kółek" wykonywanych przez każdy pojazd w cyklu: pętla - trasa - druga pętla - trasa - powrót w to samo miejsce.
- Teraz to nie jest regularny takt - wyliczył Daniel na podstawie obowiązujących w mieście rozkładów. - Dlatego autobusy się do siebie zbliżają, jeżdżą jeden za drugim, a potem pasażerowie muszą długo, długo czekać.
Jeśli będą kursowały w wygodnym dla pasażerów rytmie, będzie z nich korzystać więcej osób, wtedy i zysk MZK będzie większy, więc znajdą się pieniądze na nowe autobusy. Pojawią się też korzyści ekologiczne, bo wielu ludzi dzięki temu zrezygnuje z przemieszczania się samochodem osobowym.
Tata mówi: - Daniel jest idealistą.
W głosie taty brzmi akceptacja, duma i wielka serdeczność. Jerzy Felder sam zajmował się wynalazczością (udoskonalanie urządzeń), podobnie zresztą jak dziadek Walter Felder (automat do smarowania liny nośnej gondoli w cementowni). Jeżeli istnieje gen odpowiadający za wynalazczość, to Daniel ewidentnie go odziedziczył.

Nie tęskni za towarzystwem
Nie ma dziewczyny, bo i po co (żartuje, że do przytulania wystarczy poduszka).
Tata mówi: - Jest młody, ma jeszcze czas. Uważamy, że powinien jeszcze się uczyć.
Daniel mówi: - Nie tęsknię za towarzystwem. Wiem, że człowiek jest istotą stadną, ale ta stadność często polega na potrzebie bezkrytycznego naśladowania innych. Mnie stać na własne zdanie.
Autobusy i wszystkie inne liczne pasje mogą sprawić, że Daniel zapomni o tak przyziemnych sprawach jak jedzenie. Zapewnia jednak, że z żadnego powodu nie zapomni o przyjaciołach. Jego znajomi też odnoszą sukcesy w różnych dziedzinach.
Jeśli chodzi o młodych ludzi, którzy żyją z dnia na dzień, od imprezy do imprezy, to tolerancja Daniela ma pewne granice.
- To jest trochę tak, jak być "uczciwym inaczej" - komentuje chłopak. - Mam nadzieję, że pewne uczynki obciążą kiedyś ich sumienia. Obserwuję to i nic nie mogę zrobić, tylko się z tego pośmiać.
Czy czuje się akceptowany przez rówieśników?
Długa chwila zastanowienia.
Daniel mówi, że nie do końca go obchodzi, czy jest akceptowany. Czuje jednak, że go w jakiś sposób szanują. Przecież przywożą mu bilety autobusowe z różnych miast Polski i świata. Wiedzą, że je zbiera.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska