Zakon pomocy

Fot. Sławomir Mielnik
Siostra Margarita Cebula prezentuje XIX-wieczne zdjęcie założycielki elżbietanek.
Siostra Margarita Cebula prezentuje XIX-wieczne zdjęcie założycielki elżbietanek. Fot. Sławomir Mielnik
Już tylko krok dzieli Marię Merkert, założycielkę Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety, od uznania przez Kościół za błogosławioną.

Zgromadzenie Sióstr św. Elżbiety

Zgromadzenie Sióstr św. Elżbiety

Strój: czarny habit, czarny welon i medal z wizerunkami św. Elżbiety i Matki Bożej Niepokalanej.
Hasło: Przykazuję wam, abyście się wzajemnie miłowali.
Data założenia: 27 września 1842 w Nysie.
Założycielki: Maria Merkert, Matylda Merkert, Franciszka Werner i Klara Wolff.
Liczebność zgromadzenia: 1787 sióstr (z czego 1234 w Polsce) w 236 domach zakonnych (183 w Polsce).
Placówki elżbietanek: w Polsce (sześć prowincji), w Niemczech, Norwegii, Włoszech, Szwecji, na Litwie, w Brazylii, Rosji i na Ukrainie.
Polskie elżbietanki za granicą: na misjach - Brazylia - 7 sióstr i Izrael (Jerozolima) 16 sióstr. 100 polskich sióstr pracuje za granicą. Najwięcej we Włoszech - 30, w Niemczech - 22, w Szwecji i Rosji - po 9.

Kiedy Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych w Rzymie uzna domniemany cud dokonany za jej wstawiennictwem, pozostanie czekać już tylko na decyzję papieża. Szczegóły dotyczące cudu są do czasu zakończenia procesu objęte tajemnicą. Wiadomo jedynie, że chodzi o uzdrowienie kobiety z nieuleczalnej choroby, które dokonało się w połowie XX wieku.
Jan Paweł II podpisał w grudniu 2004 dekret o heroiczności cnót Marii Merkert, co bardzo przybliżyło beatyfikację. Kościół zazwyczaj nie spieszy się z podobnymi decyzjami, ale wydaje się, że zakończenie procesu w 2005 roku - równo 20 lat po jego rozpoczęciu - jest bardzo prawdopodobne.

Zakonnice rewolucjonistki
Droga Marii Merkert na ołtarze zaczęła się 27 września 1842 roku. Wtedy Maria razem ze swoją rodzoną siostrą Matyldą, Klarą Wolff i Franciszką Werner postanowiły pielęgnować chorych w domach i złożyły przed obrazem Serca Pana Jezusa akt oddania. Odtąd zamieszkały w jednym pokoju oddanym im przez biskupa w domu altarzystów. Stamtąd co dzień ruszały do miasta. Pomagały wszystkim potrzebującym, bez względu na pochodzenie społeczne, płeć, wyznanie i narodowość. Opiekowały się chorymi, gotowały posiłki dla bezrobotnych i biednych. W czasach XIX-wiecznej surowej obyczajowości dziewczyny chodzące po domach, w których mieszkają mężczyźni, były niemal rewolucjonistkami.
- Jak bardzo matka Maria wyprzedziła swoją epokę, widać po tym, że aż do wybuchu II wojny światowej przełożona generalna sióstr elżbietanek musiała prosić Stolicę Apostolską o możliwość opieki nad chłopcami w domach dziecka prowadzonych przez zakonnice - mówi siostra Margarita Cebula, odpowiedzialna ze strony Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety za prowadzenie procesu beatyfikacyjnego na szczeblu diecezjalnym.
Maria i jej pierwsze współsiostry zbudowały w Nysie, a potem w kolejnych miejscach, gdzie zakładano domy elżbietanek, model pełnej opieki nad chorymi. Wzywały lekarza, pielęgnowały chorego, dbały o jego higienę, rozmawiały z pacjentami, by podnieść ich na duchu, kupowały lekarstwa, czuwały nocą przy chorych, zaopatrywały ich w odzież, a kiedy było trzeba, towarzyszyły przy śmierci chorego i wspierały materialnie i psychologiczne jego rodzinę po pogrzebie.

Uciekły od boromeuszek
Kiedy Maria chciała przekształcić świeckie stowarzyszenie charytatywne w zgromadzenie zakonne, władze kościelne kazały młodym nysankom wstąpić do nowicjatu sióstr boromeuszek w Pradze i tam poznać podstawowe zasady życia zakonnego. Boromeuszki pracowały w szpitalach, a Maria chciała, by jej siostry opiekowały się chorymi i ubogimi w domach. Nysanki, widząc, że nie tędy droga, kolejno uciekły z praskiego nowicjatu. Nie spodobało się to biskupowi wrocławskiemu, który zagroził, że prywatne stowarzyszenie założone przez byłe nowicjuszki, nigdy nie zostanie zatwierdzone przez Kościół. Wobec tego Maria Merkert i Franciszka Werner złożyły w 1850 roku listę członkiń i statut swego zrzeszenia w... nyskim magistracie. Żeby przekonać do swej działalności biskupa, Maria wysłała Franciszkę do Wrocławia, by i tam opiekowała się chorymi. Plan się powiódł. W 1859 roku biskup uznał Zrzeszenie Sióstr Szarych św. Elżbiety, a Maria Merkert została jego przełożoną.
Życie potwierdziło słuszność decyzji biskupa. Jeszcze za życia założycielki w całej Europie powstało około 90 klasztorów, w których pracowało około 500 sióstr. Wszędzie tam siostry nie tylko opiekowały się chorymi, ale też wydawały trzy posiłki dziennie biednym. Siostry prowadziły też 6 domów starców, 12 sierocińców, szkoły zawodowe dla dziewcząt, kilkanaście szpitali - prywatnych, miejskich, wiejskich i wojskowych. Na Śląsku Opolskim były to szpitale w Nysie, Prudniku, Głubczycach i Niemodlinie.

Do klasztoru bez posagu
Czas spędzony u boromeuszek nie okazał się jednak stracony. Przez trzy i pół roku Maria nie tylko poznała z bliska życie zakonne, ale nauczyła się też pielęgniarstwa, pracując przez cały ten czas w szpitalu. Doświadczenie procentowało. W prowadzonych przez siebie szpitalach elżbietanki były prekursorkami nowoczesnej higieny. Dbały, by pacjenci mieli osobne talerze, łyżki, ręczniki i pościel.
Maria Merkert myślała nowocześnie o Kościele. Na sto lat przed Soborem Watykańskim II zaczęła przyjmować kandydatki bez posagu i postulowała, by zakonnice zarabiały na utrzymanie pracą własnych rąk. Sama wniosła posag. W nyskim klasztorze do dziś zachował się talerz z jej zastawy z monogramem MM.
- Na taki posag wynoszący 200 talarów składała się zwykle cała rodzina - mówi siostra Margarita. - Ponadto kandydatka wnosiła do klasztoru talerze, sztućce, bieliznę osobistą, pościel, słowem wszystko, co musiała mieć panna młoda przed ślubem.
Równie nowocześnie przyszła błogosławiona myślała o świecie. W macierzystym domu w Nysie wprowadziła oświetlenie gazowe, wówczas (1865 rok) zupełną nowość. Korzystała też - do korespondencji urzędowej - z otrzymanej w darze od rosyjskiego ambasadora kopiarki.

Nietoperze o sercach aniołów
Biednym pomagała spontanicznie, bez zastanowienia. Jedna z sióstr zanotowała, że kiedy pewnego dnia Marię zatrzymała przy furcie jakaś kobieta i skarżyła się, że nie ma butów, przełożona bez wahania dała jej swoje. Gdy przychodzili po ziemniaki, dawała ostatnie wiaderko, kiedy potrzebowali chleba - ostatni bochenek.
Równie spontanicznie posłała siostry do pielęgnowania żołnierzy rannych w wojnach prowadzonych przez Prusy w 1864, 1866 i 1870 roku. Elżbietanki opatrywały nie tylko rannych Niemców, ale także Polaków, Rosjan, Austriaków i Greków. Zarówno chrześcijan, jak i muzułmanów. Ówczesny strój elżbietanek nie różnił się zbytnio od szarych sukni śląskich kobiet. Na głowę zakładały biały czepiec, do pasa przypinały różaniec. Żołnierze mówili o siostrach, że wyglądają jak nietoperze, ale mają serca jak anioły. Większość przyznanych jej za opiekę nad żołnierzami odznaczeń Maria sprzedała, a pieniądze przeznaczyła na biednych.

Sława świętości
Maria Merkert zmarła 14 listopada 1872, choć według oficjalnego dokumentu urzędowego o dzień później. Wszystko dlatego, że władze pruskie nie pozwalały przechowywać ciała w domu dłużej niż trzy dni, a siostry nie chciały grzebać matki założycielki w niedzielę. W dniu pogrzebu przed nowo wybudowanym domem macierzystym ustawiały się długie kolejki nysan, którzy chcieli dotknąć jej ciała lub włożyć do trumny różaniec, z nadzieją, że Maria zaniesie ich prośby do Boga. Mówili o niej "Kochana Matka wszystkich". Jej ciało pochowano na cmentarzu Jerozolimskim. Dopiero w 1964 przeniesiono je do nyskiej katedry. Od września 1998 roku trumna ze szczątkami Marii Merkert znajduje się w tamtejszej kaplicy Świętej Trójcy.
Sława świętości nyskiej zakonnicy trwa do dziś. Elżbietanki otrzymują z całego świata świadectwa ludzi, którzy piszą o łaskach otrzymanych za wstawiennictwem Marii Merkert.
- Są to m.in. świadectwa o nawróceniach, połączeniach rozbitych rodzin, narodzinach długo oczekiwanego potomka, wymodlonym odnalezieniu cennych, a utraconych rzeczy - dodaje siostraMargarita. - Otrzymujemy je nie tylko ze Śląska i innych regionów Polski, ale też z Rosji, Niemiec, a nawet z Indonezji i Stanów Zjednoczonych.
Do zbudowanego przez matkę Marię domu macierzystego w Nysie przyjeżdżają chętnie nie tylko elżbietanki z całego świata, ale też wojacy. Pamiątki po zakonnicy oglądały m.in. grupy żołnierzy Bundeswehry i armii amerykańskiej. Na co dzień w domu mieszka ponad 20 sióstr, które kontynuują dzieło założycielki. Dwie z nich co dzień wyruszają do chorych i potrzebujących opieki w mieście. Robią zastrzyki i opatrują rany. Codziennie z posiłku u sióstr - zupy i chleba - korzysta około 50 nyskich bezdomnych. Dwadzieścia obiadów siostry zanoszą potrzebującym do domów. W weekendy elżbietanki prowadzą też świetlicę dla dzieci z rodzin zaniedbanych. Korzysta z niej ponad 80 dzieciaków, które mogą liczyć nie tylko na pomoc w nauce, zorganizowanie zabawy, ale też na solidne wymycie się i wypranie ubrań. Ponadto siostry uczą katechezy, prowadzą grupy parafialne, odwiedzają więźniów. W diecezji opolskiej elżbietanki m.in. opiekują się chorymi w domach, pracują w stacjach opieki Caritas, szpitalach, domach pomocy społecznej, domu matki i dziecka i w kurii diecezjalnej.
- Nasz zakonny charyzmat jest aktualny także dzisiaj. Poziom życia w stosunku do wieku XIX bardzo się podniósł, ale chorych i samotnych ludzi mamy zawsze - mówi siostra Margarita.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska