17:32 ostatni do Nysy

Jarosław Staśkiewicz <a href="mailto: [email protected] ">[email protected] </a> 077 44 43 425
- Namawiałem kolegów, żeby jeździli tym pociągiem, ale niestety niewiele osób z niego korzysta - mówi Daniel Klimczak z Kolnicy koło Grodkowa.
- Namawiałem kolegów, żeby jeździli tym pociągiem, ale niestety niewiele osób z niego korzysta - mówi Daniel Klimczak z Kolnicy koło Grodkowa.
Kolej. Jest już niemal pewne, że władze województwa nie obronią naszego pociągu i dziś, po trzynastu miesiącach, połączenie z Brzegu do Nysy znów zniknie z mapy.

Komentarz

Komentarz

Linia padła, zanim ją otworzyli
Skandal to najdelikatniejsze określenie, którym komentatorzy określają decyzję PKP. Kiedy słyszę i czytam te opinie, zwykłe poczucie sprawiedliwości każe mi napisać: nikt przy zdrowych zmysłach dłużej nie wypuszczałby na trasę niemal pustych
wagonów.
Skandalem nazwałbym raczej to, co się działo wokół linii tuż przed i po jej otwarciu, a więc totalny brak promocji i zachęt dla pasażerów. Nie wspominając o jakiejkolwiek próbie odpowiedzi na działania konkurencyjnego PKS-u (dokładał autobusy, obniżał ceny, a prezes osobiście liczył pasażerów pociągów). Kolej zawaliła na całej linii. W tej sytuacji likwidacja połączenia była tylko kwestią czasu.

Jarosław Staśkiewicz

Pierwszy po pięciu latach przerwy pociąg wyjechał z Nysy w kierunku Grodkowa i Brzegu 7 lutego 2005 roku. Jechały nim 52 osoby, a pierwszego dnia z nowej linii skorzystało ponad 180. To był niezły wynik, ale osiągnięty głównie dzięki miłośnikom kolei, dziennikarzom i VIP-om.

- Teraz zdarza się czasem, że wagon jest pełny, ale bywa i tak, że z Brzegu do Olszanki jadę sama - mówi Żaneta Głuszak ze Skarbimierza Osiedla. Codziennie dojeżdża do pracy i wraca do domu właśnie tym pociągiem.
- Szkoda by było, gdyby rzeczywiście go zlikwidowali. Prawdę mówiąc, to nie miałabym jak dojeżdżać, bo autobus mam tylko o piątej rano. Musiałabym chyba dogadać się z kimś, kto jeździ samochodem?
PKP zgodziły się na reaktywację połączenia dzięki dopłatom z urzędu marszałkowskiego. Za promocję linii odpowiadał Zakład Przewozów Regionalnych, a jego szef Andrzej Szwed szacował przed rokiem, że aby dopłaty wystarczyły, każdym pociągiem powinno jechać w sumie 100 osób. - To były mrzonki - przyznaje dziś dyrektor Szwed.
Przygotowania do uruchomienia linii nie były imponujące. Kolejarze wspólnie z pracownikami gmin obejrzeli przystanki na trasie, gdzieniegdzie postawili wiaty i porozklejali rozkłady jazdy. Potem, mimo zapewnień dyrektora Szweda, nie zrobiono już praktycznie nic, żeby zachęcić ludzi do kolei.

- Rozkład jazdy nie jest dopasowany do potrzeb ludzi - narzekali pasażerowie. I to był najcięższy zarzut pod adresem kolei. Na przeszkodzie w lepszym rozkładzie stał brak możliwości minięcia się pociągów, bo PKP dawno zlikwidowały nastawnię w Grodkowie.
W efekcie pociągami z Brzegu do Nysy jeździło średnio po 20-30 osób i przed tygodniem PKP, mimo protestów urzędu marszałkowskiego, ogłosiły likwidację linii.
Ostatnią iskierką nadziei na uratowanie linii miało być czwartkowe spotkanie marszałka województwa Grzegorza Kubata z prezesem PKP.
- Spotkamy się w Zamościu i będę go przekonywał, żeby wstrzymać się z likwidacją do czerwca - mówił w środę wieczorem Kubat. - Bo najpierw chcemy poznać rzeczywiste przychody, jakie uzyskuje kolej na przewozach regionalnych, a dopiero potem wspólnie decydować, które połączenia likwidować. I to wcale nie musi być Brzeg-Nysa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska