Aptekarze sami się wykańczają

fot. Witold Chojnacki
Klienci woleliby, by zamiast polityków liczbę aptek regulował rynek.
Klienci woleliby, by zamiast polityków liczbę aptek regulował rynek. fot. Witold Chojnacki
Ministerstwo Zdrowia uważa, że w kraju jest za dużo aptek. W Opolu jeszcze kilka lat temu było ich 13, teraz są już 52.

Ekspert

Ekspert

Zbigniew Karczewski, wiceprzewodniczący Okręgowej Izby Aptekarskiej w Opolu:

- W wielu krajach Unii Europejskiej działalność aptek jest reglamentowana. Jedna przypada na określoną liczbę mieszkańców. Od roku 1989 samorząd aptekarski w naszym kraju postuluje, aby jedna apteka przypadała na 4 tys. mieszkańców, a Ministerstwo Zdrowia się zgadza. Analizy ekonomiczne wykazują bowiem, że tylko wtedy apteka zarobi na siebie: będzie miała wszystkie leki i odpowiednia liczbę personelu. Natomiast apteka obok apteki oznacza pogorszenie jakości, bo np. każe się klientowi przyjść ponownie po lek, ogranicza personel. W Sejmie trwają prace nad zmianami w prawie farmaceutycznym, ale posłowie naszego postulatu nie uwzględnili, nie zgadzają się z nim.

Ministerstwo Zdrowia proponuje, by jedna apteka w mieście przypadała na co najmniej 4 tysiące mieszkańców. Bo teraz apteki w miastach mnożą się jak grzyby po deszczu, a na wsiach ich brakuje.

Aptekarze temu pomysłowi przyklaskują. Nie chcą kolejnej konkurencji.
- To jest bardzo dobre posunięcie, 90 procent aptek czeka na taki ruch - mówi Katarzyna Kaniut z Apteki "Śródmiejska" w Opolu, członek zarządu Okręgowej Izby Aptekarskiej. - Chodzi o to, aby ochronić polskie apteki, które są naszym źródłem utrzymania, przed dużymi, zagranicznymi sieciami, takimi jak np. litewska Euroapteka. Prowadzi ona bezpardonową grę, bo może sobie pozwolić na małe marże, a dzięki temu na niskie ceny leków, gdyż sieci te przez pięć lat są zwolnione z płacenia podatku.

Na Opolszczyźnie działają 283 apteki. W Opolu - 52 (było 13). Oprócz tego na wsiach są 32 punkty apteczne.
- Na wsi jest ich tyle, ile trzeba - uważa Katarzyna Kaniut. - Najgorzej wygląda to w Opolu, gdyż jedna apteka przypada zaledwie na 2 tysiące mieszkańców.

Nie jest tajemnicą, że również sami aptekarze się wykrwawiają. Proponują przeróżne promocje i w ten sposób przechwytują pacjentów.
- Niektórzy otwierają po trzy, a nawet po cztery apteki - wylicza Stanisława Drelich z Apteki "Eurofarm" w Opolu. - Nawet chochlą jedząc - się nie najedzą. Natomiast część małych aptek, których nie stać na hurtowe zakupy i na duże obniżki, jest już na granicy bankructwa, Utrzymują się tylko dzięki temu, że hurtownie dają im leki na kredyt.

Nadmiar aptek powoduje, że mają one coraz mniejszy zysk, więc zamawiają mniej towaru, redukują personel. Na tej wojnie korzystają jednak pacjenci, gdyż dzięki konkurencji mogą kupić tańsze leki.

- Jest wolny rynek, wytrzymają najlepsi - uważa Maciej Zaklika, współwłaściel aptek "Na dobre i na złe" w Opolu i Ozimku.
Ministerstwo Zdrowia i tak na razie nic nie zrobi w sprawie aptek. Najpierw trzeba zmienić ustawę o prawie farmaceutycznym. Ta, która jest, nie przewiduje mozliwości ograniczania liczby aptek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska