Itak jest od miesiąca, czyli od zmiany rozkładu jazdy - alarmują zdenerwowani podróżni.
Chodzi o cztery popołudniowe kursy składów jeżdżących w kierunku Wrocławia przez Namysłów i Oleśnicę. Zamiast o 13.16, 15.16, 17.16 oraz 19.16 pociągi przyjeżdżają co najmniej z kilkunastominutowym opóźnieniem.
- Wyjątkowo w piątek pociąg spóźnił się tylko pięć minut, ale to i tak przekracza ludzkie pojęcie - skarży się Dorota Podurgiel, która popołudniowymi kursami wraca z pracy w Namysłowie. - Niemal każdego dnia przyjeżdża minimum dziesięć minut lub nawet kwadrans po czasie. Raz czekaliśmy na pociąg aż pół godziny!
Pasażerka wspólnie z innymi osobami dojeżdżającymi do pracy w Namysłowie już kilkakrotnie interweniowała u przewoźnika. Do tej pory bezskutecznie.
- Pracownicy kolei tłumaczą, że po zmianie rozkładu jazdy w grudniu mają - jak to określają - kumulację na odcinku Kluczbork-Namysłów. Dlatego pociągi się spóźniają. Ale przecież to nie wina pasażerów, że tak, a nie inaczej ułożono rozkład jazdy - dodaje pani Dorota.
Niestety, pracownicy opolskiego Zakładu Przewozów Pasażerskich Polskich Kolei Państwowych również i przed nami bezradnie rozkładają ręce. Nie potrafią powiedzieć, kiedy wreszcie pociągi zaczną jeździć punktualnie.
- Mamy ogromny problem z dopasowaniem połączenia pociągów jadących od Lublińca z tymi w kierunku Namysłowa i Wrocławia - usprawiedliwia się Andrzej Szwed, dyrektor zakładu. - To wina prowadzonych tam robót kolejowych, które nie wiadomo kiedy się skończą. Aby zapewnić podróżnym możliwość złapania szybkiego połączenia pociągu, musimy niestety opóźniać wyjazd składów w kierunku Namysłowa. Nie wiem, jak długo to potrwa. Ale staramy się, by opóźnienia były nie większe niż dziesięć minut.
Pasażerowie, z którymi rozmawialiśmy na dworcu, są oburzeni. Ich zdaniem kolej powinna przynajmniej po południu zapewnić jeden pociąg przyjeżdżający o czasie.
- To jakaś bzdura, by ludzie dojeżdżający do pracy, a potem wracający do domów, musieli się spóźniać, bo kolej nie może sobie poradzić z robotami na torowisku - denerwują się podróżni.
Andrzej Szwed otwarcie przyznaje, że z ostatnim pociągiem odjeżdżającym o 19.16 z Namysłowa nie da rady nic zrobić.
- Musimy go opóźniać o kilka minut. To ostatni pociąg do Wrocławia i musimy dać szansę na przesiadkę innym podróżnym.
Jeśli chodzi o pozostałe połączenia, to pociągi mają już jeździć o czasie.
- Postaramy się, by w ciągu kilku najbliższych dni wszystko wróciło do normy, a przynajmniej żeby dwa pociągi jeździły punktualnie - obiecuje dyrektor.
Do sprawy będziemy wracać w najbliższych wydaniach nto.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?