Jak opolanie zdobywają prawo jazdy

fot. Paweł Stauffer
Egzamin na prawo jazdy jest jednym z najbardziej stresujących wydarzeń w naszym życiu.
Egzamin na prawo jazdy jest jednym z najbardziej stresujących wydarzeń w naszym życiu. fot. Paweł Stauffer
Prawko zdobywa się w bólach i nerwach. Opolski rekordzista podchodził do egzaminu na prawo jazdy czterdzieści cztery razy.

Aneta Kuczyńska z Krapkowic, której towarzyszyliśmy podczas egzaminu, zdała, i to za pierwszym podejściem: - Raz na skrzyżowaniu wyhamowałam w ostatniej chwili, już na pomarańczowym. Miałam szczęście, bo gdyby hamował egzaminator, tobym oblała - mówi.

Kobiety - według egzaminatorów - dobrze zdają. A najlepiej siostry zakonne. Jedna z zakonnic, która pracowała w ośrodku dla chorych dzieci, musiała - w wieku czterdziestu lat - zrobić prawo jazdy, bo ktoś podarował jej placówce auto.

- Po zdanym egzaminie stwierdziła, że będzie się za mnie modlić. Co więcej, wkrótce przesłała zaproszenie na mszę świętą odprawioną... także w mojej intencji. Do dziś przesyła mi widokówki, mam też podarowany przez nią różaniec, który w Krakowie poświęcił Jan Paweł II - wspomina egzaminator Antoni Jurkun z Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Opolu.

Prawko zdobywa się w bólach i nerwach. Jak wielkich - świadczą rysy na kołkach i tyczkach, ślady na ścianach wokół placu manewrowego, a nawet powyginane barierki. I to solidne, grube na dziesięć centymetrów - ale drobny samochód egzaminacyjnej "elki" wygiął je niczym cieniutkie druciki. - I tak szczęście, że nie polała się krew - mówią egzaminatorzy.

Barierka oddziela poczekalnię - a ta mieści się naprzeciwko tyczek i linii wyznaczających tzw. jazdę na łuku.
- Egzaminowana wykonała łuk do przodu, miała się zatrzymać. Jednak zamiast na hamulec, nacisnęła gaz. Do dechy! Auto dostało ogromnego przyśpieszenia i z całym impetem wjechało w barierkę. Chwilę wcześniej przystanął przed tą barierką jakiś kibic, ale na szczęście zdążył wejść do poczekalni - mówi Jan Ledwig, egzaminator nadzorujący z ośrodka.

Stojący w poczekalni uciekli pod ścianę, a kierująca wciąż wciskała pedał gazu! Rury się coraz mocniej wyginały, a koła buksowały w miejscu, zostawiając ślad na asfalcie. W końcu kobieta odpuściła.
- Najdziwniejsza była jej reakcja, gdy wyszła z auta. Uśmiechała się, sprawiała wrażenie wyluzowanej. Zastanawialiśmy się: jest na jakichś środkach uspokajających czy to osobnicza reakcja na stres - mówi Jan Ledwig.

W skalach życiowych sytuacji stresogennych egzamin na prawo jazdy jest porównywany z utratą pracy.
Maciej Kalitan, egzaminator: - Na placu manewrowym w samochodzie jest tylko zdający. Kiedyś jeden z egzaminowanych - zamiast wykonywać manewry - zaczął jeździć wokół placu: coraz szybciej i szybciej, zakręty brał z piskiem opon. Gdy wysiadł z samochodu, nie potrafił wyjaśnić, co ta jazda miała znaczyć.

Do ilu razy sztuka

Jazda po ulicach miasta to jedna z trudniejszych części egzaminu.
Jazda po ulicach miasta to jedna z trudniejszych części egzaminu. fot. Paweł Stauffer

Przed rozpoczęciem jazdy należy Sprawdzić między innymi ilość płynu w spryskiwaczu. Na zdjęciu Aneta Kuczyńska, której towarzyszymy w czasie egzaminu.
(fot. fot. Paweł Stauffer)

W opolskim ośrodku rekordzista podchodził do egzaminu czterdzieści cztery razy. 55-letni mężczyzna za każdym razem ponosi porażkę na łuku. Mówi, że zjada go stres.

Marta z Czarnowąs podchodzi do części praktycznej egzaminu już... dziewiąty raz.
- W tym czasie zdążyły się zmienić reguły egzaminowania, a nawet przepisy ruchu drogowego - mówi. Tylko niektóre jej dotychczasowe wpadki: nie przepuściła pieszych na pasach ("bo stali na krawężniku i rozmawiali ze sobą"), zgasło jej auto na skrzyżowaniu ze światłami ("spanikowałam, chciałam wysiąść"), zapomniała o regule prawej ręki na skrzyżowaniu równorzędnym i omal nie roztrzaskała samochodu (egzaminator złapał za kierownicę i hamował swoim pedałem).

Jacek Filarowski podchodzi pierwszy raz do egzaminu. Pewnie rozpoczyna jego część praktyczną (odbywa się ona na zadaszonym parkingu). Jacek opowiada i pokazuje, co auto ma pod maską. Ale gdy włącza światła - zapomina o właściwym przekręceniu kluczyka w stacyjce. Stoi przez kilka sekund bezradnie przy samochodzie, który "nie działa". W końcu pojmuje swoje niedopatrzenie. Przy kolejnej próbie wszystkie światła działają jak należy.
- Niewiele brakowało, a... - wzdycha.

Aneta Kuczyńska z Krapkowic też zdaje po raz pierwszy. Z parkingu wyrusza na miasto. My z fotoreporterem za nią. Manewry na osiedlowym placu, kilka skrzyżowań ze światłami na mieście. Nie ma problemów. Potem jazda po obwodnicy. Niedawna wichura przewróciła znak odwołujący ograniczenie prędkości. Skoro znaku nie ma - dziewczyna może jechać tylko 50 kilometrów na godzinę, choć w rzeczywistości jeździ się tu o wiele szybciej i to zgodnie z przepisami. Aneta jest czujna i nie rozwija prędkości. Zdała.

Diabeł tkwi w szczegółach. Wiedzą o tym egzaminatorzy, egzaminowani zapominają. - Kiedyś egzaminator - mówi Marta - kazał jechać prosto, a to oznaczało, że wjeżdżam pod prąd w uliczkę jednokierunkową. Wjechałam, choć znak zakazywał. No i oblałam.

Jak to załatwić

I wreszcie radość z zaliczonego egzaminu!
I wreszcie radość z zaliczonego egzaminu! fot. Paweł Stauffer

Jazda po ulicach miasta to jedna z trudniejszych części egzaminu.
(fot. fot. Paweł Stauffer)

- Co jakiś czas słyszę od moich kursantów sakramentalne: "Czy można coś zrobić, aby pomóc szczęściu?" - mówi Wojciech Warzecha, instruktor z jednej z kluczborskich szkół jazdy. - Egzamin jest nagrywany kamerami wideo, widać i słychać wszystko, co dzieje się w aucie. Ewidentna pomoc egzaminowanemu jest więc niemożliwa.

Agnieszka Broniewicz, instruktorka z Opola, mówi: - Na pytanie kursanta: "Jak TO załatwić?" najlepiej odpowiedzieć: "Dobrą jazdą".
Ale Polak potrafi. Sposobem na zdany egzamin może być na przykład wysłanie na niego, w zastępstwie, doświadczonego kierowcy. W 2005 złapano dwóch takich spryciarzy. Rok temu - żadnego. Co wcale nie znaczy, że komuś się nie udało.

- To ryzykowne - przestrzega Ledwig. - Każde takie oszustwo i fakt posługiwania się nieswoim dowodem osobistym zgłaszamy policji.

Henryk Dojka jest instruktorem i egzaminatorem od 30 lat. Twierdzi, że ludzie zawsze kombinowali: - Na początku mojej pracy jazdy samochodem uczyło się w na przykład w szkołach rolniczych. Ale dziewczyny wcale nie były chętne do jeżdżenia na traktorach. Miałem taki przypadek, że jedna przyszła na egzamin w... zagipsowanej nodze. Gips był oczywiście lipny! - wspomina.

Walka płci

I wreszcie radość z zaliczonego egzaminu!
(fot. fot. Paweł Stauffer)

Wbrew ironicznemu "Baba za kierownicą" instruktorzy jazdy, jak i egzaminatorzy, twierdzą, że to dziewczyny są bardziej pojętnymi uczennicami i odpowiedzialniej podchodzą do egzaminów.

- Chłopcy, którym nie poszło na egzaminie, zamiast przyznać wprost, że czegoś jednak nie potrafią, niemal uśmiercają swych krewnych. Biorą nas na litość: opowiadają o mamusi, która właśnie jest w szpitalu, o schorowanej babci... - mówi Henryk Dojka.

Dziewczyny po oblanym egzaminie, nawet ze łzami w oczach, po prostu przyznają: OK, nawaliłam.
I wśród instruktorów kobiety nie mają złych opinii: - Są uczuciowe i emocjonalne, ale też i ostrożne, nie dopada ich brawura - mówi Warzecha.

- Trudno oczywiście uogólniać - dodaje Agnieszka Broniewicz - ale z mojego doświadczenia wynika, że panom po trzydziestce trudniej jest nauczyć się jazdy samochodem niż paniom w podobnym wieku.
W grę może wchodzić także kwestia męskiej ambicji i odwiecznej rywalizacji płci.
- Miewałam i takich, którzy na mój widok reagowali: "Co, kobieta będzie mnie uczyć jazdy? Przecież wiadomo, że baba za kierownicą to nieszczęście!" - mówi pani Agnieszka.

Kobiety instruktorki są coraz bardziej potrzebne, szczególnie w czasach seksafer i coraz częstszych zarzutów o molestowanie. Jedna z uczennic pani Agnieszki została przyprowadzona przez narzeczonego: - Jeśli będzie uczył ją facet, ja będę zazdrosny - stwierdził chłopak.

Elżbieta spod Opola musiała zmienić instruktora na instruktorkę: - Ten pan był wcześniej policjantem, chyba po jakiś szkoleniach psychologicznych - wspomina dziewczyna. - Najpierw rozpracowywał mnie: uważnie i z życzliwym zainteresowaniem pytał o rodzinę, męża, dzieci. Poznał moje problemy, wiadomo - komuś się trzeba wygadać. I tak coraz więcej o mnie wiedział, na coraz więcej sobie pozwalał. Podczas jednej z jazd zaczął wypytywać co o nim myślę, jako o mężczyźnie, zaproponował romans. Potem się dowiedziałam, że nie byłam jego jedyną "rozpracowywaną".

Pani Agnieszce, instruktorce, zdarzało się być podrywaną przez kursanta: - Nachalnym wystarczy w czasie jazdy wytknąć kilka błędów. I po kłopocie - mówi.
Oni też się mylą

Na pocieszenie dla wszystkich, którzy oblali egzamin na prawko: egzaminatorzy też popełniają błędy. Rejestrują to kamery zamontowane w aucie (na lusterkach i na tylnej szybie). W archiwach Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego przechowywane są taśmy z nagraniami wideo ze stłuczek podczas egzaminu.

Jedno ze skrzyżowań w Opolu. Egzaminowana dziewczyna, choć stoi na lewoskręcie, zapomina o manewrze i po zapaleniu zielonego światła jedzie prosto. Jedzie bardzo wolno, egzaminator miał czas na reakcje, ale jest na to chyba zbyt zamyślony. Bum.

Inne scenka - prosta droga. Auta jadą rzędem, przed siebie. Nic złego nie może się zdarzyć. Egzaminowany mężczyzna nagle opuszcza wzrok z drogi, długo wpatruje się w deskę rozdzielczą. Egzaminator - gdzieś w bok, przez boczną szybę. Tymczasem ktoś z przodu wyhamował. Bum.

Egzaminator przyznał potem, że... zapatrzył się na drzewa rosnące w sadzie obok drogi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska