Opolanie nie palą się do gaszenia

Joanna Forysiak
Krzysztof Jaworski z OSP Szczepanowice uczy fachu młody narybek. Z lewej: Norbert Przybyła.
Krzysztof Jaworski z OSP Szczepanowice uczy fachu młody narybek. Z lewej: Norbert Przybyła.
Na Opolszczyźnie ochotnicy zamiast do pożarów wolą wyjeżdżać po funty i euro. Tych, którzy zostali, szefowie niechętnie puszczają na akcje.

Opinia

Opinia

Aleksander Połoszczański, rzecznik komendy wojewódzkiej straży pożarnej w Opolu:

- Zawodowi strażacy bez OSP sobie nie poradzą. Choćby dlatego, że ochotnicy są w małych miejscowościach i natychmiast reagują na wezwanie. A zanim my dotrzemy do palącej się stodoły oddalonej o 20 km, już niewiele z niej zostanie. Wiosną, latem, w czasie gdy płoną trawy i lasy albo podczas żniw, kiedy mamy 140 wyjazdów na dobę, nie wyobrażam sobie naszej działalności bez ochotników. Jest nas za mało. Zwłaszcza że strażaków obecnie wzywa się do każdego typu zagrożeń prócz górniczych, wysokogórskich i morskich. Katastrof drogowych, budowlanych czy ekologicznych jest teraz dwa razy więcej niż pożarów. Gdyby istnieniu OSP miało coś grozić, pierwsi bilibyśmy na alarm.

Z szacunków szefów ochotników w terenie wynika, że dramatu jeszcze nie ma. Ale coraz trudniej skompletować zastęp młodych, wyszkolonych pełnoletnich chłopców.
Najpopularniejsze kierunki emigracji zarobkowej? Tradycyjnie - Austria, Niemcy, Holandia, Irlandia. Strażacy ochotnicy robią u bauerów albo w budowlance. Lecz dokładnych statystyk, ile ludzi ubyło, nie ma nawet związek OSP w Opolu.

- Pokończyli zawodówki, pół roku byli na stażu z pośredniaka, teraz jeżdżą za pracą - Irena Pałczyk z OSP wPrzełęku w gminie Nysa rozumie poszukiwania swoich podkomendnych. - Na miejscu zakładów pracy nie ma, rolnictwa też nie. Na zawody możemy dokooptować szesnastolatków, żeby był pełny skład, do pożarów ich wysłać nie wolno.

Zbigniew Jurek, prezes ochotników z Rusocina, mówi, że ludzie niby są, ale... trudniej dostępni.
- U siebie mam trzech takich, którzy jak tylko zacznie się sezon, łapią fuchy po Europie, tylko w zimie mam ich ciągle pod ręką - opowiada. - Oficjalnie nie odeszli.
Inni przyjeżdżają do domów tylko na weekendy, jeszcze innym coraz trudniej wyrwać się do południa z pracy na akcje. Pracodawcy pytają: po co ci to? A poważnych, godnych odnotowania wyjazdów w ubiegłym roku było 33, w tym trzydniowa walka z płonącymi oponami w Skoroszycach.

- Problem byłby rozwiązany, gdyby nasi przedsiębiorcy mieli ulgi podatkowe z tytułu zatrudniania ochotników, tak jak w Niemczech - twierdzi Jerzy Jarosz, prezes zarządu powiatowego OSP w Krapkowicach. - Tymczasem u nas tą sprawą nikt się nie zajmuje.
Plany parlamentarzystów, żeby ochotnikom dodawać minimum 200 zł do renty lub emerytury, sprawy nie załatwią.
W jednej z małych firm w powiecie krapkowickim na dziesięciu pracowników ośmiu należy od OSP. Szef też, więc łatwiej mu przełknąć straty, gdy osiemdziesiąt procent załogi jedzie do ognia.

Na terenie gminy Leśnica jeszcze się nie zdarzyło, żeby jednostka nie wyjechała z braku obsady. W tym roku do drużyny doszły dwie osiemnastolatki. W OSP był ojciec, wuj i dziadek obecnego prezesa, Ryszarda Golly, są też jego dzieci. W Zalesiu Śląskim, gdzie mieszka, jest jeszcze co najmniej sześć takich rodzin.
- Jak człowiek ma strażacką duszę i usłyszy syrenę, zostawia wszystkie swoje sprawy, pędzi pomagać, niezależnie od pory dnia i pogody - przekonuje Golly.
W tym roku zamiast syren ochotnicy z gminy Leśnica zaczną nasłuchiwać brzęczenia pagerów.
- Straż na wsi może być nawet dziesięć lat niepotrzebna, aż przyjdzie dzień, w którym okaże się niezbędna - mówi prezes. - Zwłaszcza że ochotnicy to już mniej strażacy, a coraz częściej ratownicy.
Tacy, którzy prócz gaszenia pożaru jeszcze szerszenie ze strychu wykurzą, usuną przewrócone drzewo, wyciągną auto z rowu, zrobią sztuczne oddychanie i uprzątną rozlany olej z jezdni.

Żeby skutecznie nieść pomoc, trzeba się nauczyć między innymi obsługi sprzętu. Szkoleń jest coraz więcej, potrafią trwać przez tydzień, po osiem godzin dziennie.
- Kto, mając żonę i dzieci, może sobie na to pozwolić? - pyta Krzysztof Jaworski, prezes OSP w Opolu Szczepanowicach. - Ustawodawca wymyślił rozwiązania, ale już nie to, jak je bezkolizyjnie wprowadzić w życie.

Jaworski strażackim ochotnikiem jest od 25 lat, służbie poświęca średnio dwie godziny dziennie i trochę więcej czasu w weekendy. Pracuje zawodowo, naprawia autobusy. Ma szczęście: jego pracodawca jest wyrozumiały i usprawiedliwia godziny nieobecności poświęcone na akcje.
- Ale szybki rytm życia, konieczność szukania pieniędzy OSP nie służy - twierdzi.

Najbardziej boli brak młodzieży. Zazwyczaj do remizy przychodzą strażackie dzieci. Ale nawet one, jak zobaczą, że tu trzeba węże zwijać, sprzątać, że w OSP jest ciężka praca - wracają do domu posiedzieć przy komputerze.
Z Żelaznej jeszcze dwa lata temu osiemdziesiąt procent ochotników emigrowało za chlebem. Odkąd pozostali zaczęli odnosić sukcesy w zawodach strażackich, prezesi wszelkimi siłami chcą ich zatrzymać. Nawet załatwiają pracę na miejscu.
- Nie stać nas na taki luksus, by wypuszczać najlepszych zawodników - tłumaczy Bernard Biedroń. - Dwa razy z rzędu sięgnęliśmy po mistrzostwo województwa w zawodach OSP, będziemy startować w zawodach krajowych, które rozgrywane są tylko raz na cztery lata.

Za IV miejsce w mistrzostwach Polski w 2003 r. dostali dziesięć specjalistycznych ubrań bojowych z butami. Za pierwsze zawsze był gotowy do ciężkich akcji star, ale że pieniędzy jest mniej, w tym roku w Płocku nagrodą będzie delikatniejszy ford transit. I tak jest o co walczyć.
Zmierzch OSP? Irena Pałczyk nawet nie umie sobie tego wyobrazić. Na wsi bez strażaków byłoby i nudno, i bardziej niebezpiecznie.
Krzysztof Jaworski: - OSP to nie przyzwyczajenie ani hobby, bez tego żyć nie można.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska