Sami swoi w ARiMR

Jolanta Jasińska-Mrukot
Od początku istnienia agencji kandydat do pracy musiał mieć wyższe wykształcenie. Teraz nie musi. Liczy się tylko poparcie partii Leppera.
Od początku istnienia agencji kandydat do pracy musiał mieć wyższe wykształcenie. Teraz nie musi. Liczy się tylko poparcie partii Leppera.
W opolskiej Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa wymiana kadr. Odkąd tu rządzi Samoobrona, nie trzeba mieć wyższego wykształcenia.

Według uzgodnień koalicyjnych z PiS ministerstwo rolnictwa i agencje rolne przypadły Samoobronie. Partia Andrzeja Leppera obsadza je swoimi ludźmi, problem w tym, że nie dysponuje wykształconymi kadrami. W tej sytuacji obniża wymagania. Z informacji zamieszczonych na stronach internetowych opolskiej ARiMR wynika, że agencja poszukuje 16 pracowników, w tym zastępcy dyrektora. Stawiane wymagania: wykształcenie średnie, mile widziane wyższe...
ARiMR jako pierwsza instytucja w Polsce dostała pozytywną akredytację Brukseli. - Ciekawe, co zrobiliby teraz, gdyby zobaczyli, że unijnymi pieniędzmi zarządzają nieprzygotowane do tego osoby? - zastanawia się Tomasz Garbowski, opolski poseł z SLD. - Od początku istnienia agencji kandydat do pracy, nawet na najniższe stanowisko, musiał mieć wyższe wykształcenie. Teraz nie musi, liczy się tylko, że ma poparcie partii Leppera…

- Nam tylko chodzi o to, żeby rolnik, kiedy przyjdzie do urzędu, nie czuł się jak intruz, który przeszkadza urzędnikowi w piciu kawy - tłumaczy Józef Stępkowski, opolski poseł Samoobrony.

Urodzaj na dyrektorów
W ciągu ostatnich trzynastu miesięcy w opolskim ARiMR zmieniło się aż czterech dyrektorów. Po odwołaniu Antoniego Konopki, szefującego agencji za czasów rządów SLD, ogłoszono konkurs na stanowisko jego następcy. Wygrał go Grzegorz Sawicki, który przed wyborami zajmował się finansami opolskiego PiS.
- Sawicki pokręcił się kilka dni po agencji, ale kiedy miał jechać po nominację do Warszawy, zrezygnował - wspominają pracownicy. - Tłumaczył, że nie może. Ale dlaczego?

Sam Sawicki tłumaczył nto, że zrezygnował z powodów zdrowotnych.
Zastąpił go Mirosław Borzym, który wcześniej pracował w departamencie kontroli warszawskiej centrali ARiMR. Teraz znowu tam wrócił. Po Borzymie nastał Mariusz Kozaczek.
- Jest młody i dynamiczny - przyznają pracownicy. - Ale co z tego, skoro tylko "pełni obowiązki", pewnie długo nie zabawi.
Zmiany kadrowe zachodzą również w powiatowych oddziałach ARiMR na Opolszczyźnie: w Nysie, Prudniku, Oleśnie, Głubczycach, Kluczborku. I to nie tylko na stanowiskach kierowniczych.

Dlatego w agencji panuje strach, bo nikt nie jest pewien, czy z dnia na dzień nie dostanie wypowiedzenia z byle powodu albo i bez.
- Czegoś takiego w agencji jeszcze nie było - opowiadają pracownicy opolskiego ARiMR. - A na dodatek jeszcze o zmianach kadrowych decydują osoby bez przygotowania.
Do nich zaliczają m.in. Marka Keslera. W ARiMR ma pseudo "Marynarz", z racji tego, że ukończył technikum żeglugi śródlądowej. - To on uchodzi za pierwszego kadrowego Samoobrony w opolskiej agencji - twierdzą pracownicy. - Ma chłop ambicje i telefon do właściwej osoby w Warszawie. Chwalił się, że ma numer do Janusza Maksymiuka, a niektórzy słyszeli, że do samego wicepremiera Leppera…
Marek Kesler jest zdziwiony tym, co o nim mówią. - W ARiMR jestem tylko małym inspektorem - mówi. - Pracowałem 10 lat za granicą, wcześniej prowadziłem mały sklepik, to komisja konkursowa uznała, że mogę być dobrym pracownikiem. A to, co o mnie mówią, że decyduję, kogo przyjąć do pracy, to nieprawda, zwykła nagonka. Z jakiego powodu? Wiadomo, kiedy zmienia się ekipa rządowa, to ludzie robią się niespokojni, bo jak zmienia się rząd, to i w agencjach rządowych, jaką jest ARiMR, też może się zmienić…

Ostatnio w ARiMR w Opolu odbyła się ocena pracowników - ich wiedzy, wykształcenia i kwalifikacji.
- Ciekawe, jak oszacowano potencjał "Marynarza"? - zastanawiają się pracownicy ARiMR.

Rzecznik prasowy ARiMR w Warszawie (też jest nowy i "pełniący obowiązki", wcześniej rzecznikował w Agencji Rynku Rolnego) na pytanie o zmiany kadrowe na Opolszczyźnie odsyła do dyrektora w Opolu.
Mieczysław Duraj, zastępca dyrektora opolskiej ARiMR, mówi, że jeśli chodzi o "ocenę potencjału pracowniczego", to ostateczne oceny będzie wystawiał prezes w Warszawie.

Jak się uczyć, to na milionach
- Docelowo zamierzamy zatrudnić 40 nowych ludzi - dodaje Duraj. - Wcześniej zatrudnialiśmy tzw. pracowników sezonowych, teraz przyjmiemy ich już na stałe.
Ale czy nowi zastąpią starych, tego nie wiadomo. To ważne, bo zamieszanie kadrowe w agencji może odbić się na rolnikach. Przez opolski ARiMR przepływają setki milionów złotych na dopłaty oraz programy pomocowe dla wsi. Wpadki grożą tym, że stracimy unijne pieniądze.

- Poprzedni dyrektor i jego zastępca zostali zwykłymi pracownikami, mogą się cieszyć, że w ogóle zostali w pracy - mówi pracownik opolskiego ARiMR. - A nowi mają gdzieś doświadczenie starych dyrektorów i doświadczonych pracowników.
- Ale poprzedni dyrektorzy też popełniali błędy - tłumaczy poseł Stępkowski. - My się
też nauczymy.

Od 15 marca ARiMR przyjmuje wnioski na dopłaty obszarowe, ale wnioski do rolników jeszcze nie dotarły i nie wiadomo, kiedy będą. A terminy unijne gonią…
- W ubiegłym roku też był poślizg z wnioskami, to Lepper pewnie myśli, że i w tym roku będzie podobnie, i znowu po jego prośbach Bruksela pozwoli nam dłużej przyjmować wnioski - mówi Leszek Korzeniowski, opolski poseł PO. - Minister rolnictwa całą Unię chciałby traktować jak własne gospodarstwo. Może się gorzko rozczarować. Najgorsze, że za jego politykę kadrową rachunek mogą zapłacić rolnicy.

W latach od 2007 do 2013 na polską wieś trafi 15,5 mld zł, z czego 440 mln złotych do opolskich rolników.

Doświadczenie nie jest w cenie
- Wszędzie tam, gdzie dzieli się fundusze unijne, powinno liczyć się doświadczenie i umiejętność sięgania po pieniądze - podkreśla Herbert Czaja, prezes Izby Rolniczej w Opolu. - Rolnicy wiedzą, że powinni zajmować się tym ludzie o najwyższych kwalifikacjach. Dotychczasowi urzędnicy uczyli się na własnych błędach, teraz, kiedy ugruntowali wiedzę, powinni zostać. Opolscy rolnicy jeżdżą na Zachód, wiedzą, jak tam są prowadzone instytucje dzielące unijne fundusze. Tam ten sam urzędnik siedzi od wielu lat, to daje gwarancję powodzenia.
Poseł Garbowski mówi, że Samoobrona w całym kraju hurtowo wymienia kadrę agencji rolniczych. Żeby posadzić swoich, obniża wymagania co do wykształcenia i kompetencji. - Ciekawe, ile będzie kosztowało przygotowanie nowych pracowników, a ile już kosztowało przygotowanie starych - dodaje Garbowski. - Właśnie z takim pytaniem zwróciłem się do ministra Leppera. Minister ma 21 dni na odpowiedź. Czekam na nią z wielkim zainteresowaniem…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska