Sprzątnąć nie ma komu

Anna Listowska
Był tu m.in. podpisany zeszyt szkolny - pokazuje Grażyna Wyrwa.
Był tu m.in. podpisany zeszyt szkolny - pokazuje Grażyna Wyrwa.
Urzędnicy wiedzą, kto wywozi odpady na pola za Laskowicami. Ale bez zgody ich właścicieli nie kiwną palcem.

Na dzikim wysypisku śmieci pracownica urzędu z Lasowic Wielkich znalazła podpisany zeszyt szkolny oraz katalog jednej z firm wysyłkowych z danymi adresata.
- Stąd wiemy, kto na pewno wywoził tam swoje śmieci - mówi Grażyna Wyrwa, w urzędzie odpowiedzialna za ochronę środowiska. - Zostawiłam te rzeczy jako dowód. Na wypadek, gdyby właściciele pól, na których jest to wysypisko, chcieli dochodzić swoich praw w sądzie.

Bo, zdaniem urzędników, gmina nie może wyciągać konsekwencji wobec osób, które podrzucają śmieci na teren, który nie należy do gminy. Krzysztof Lech, wicewójt gminy, przyznaje: można by o tym poinformować policję, ale on nie zadzwoni.
- Nie chcemy robić tego bez wiedzy właścicieli terenu - wyjaśnia. - A jeszcze o tym z nimi nie rozmawialiśmy.
Wójt długo zwleka, bo wysypisko funkcjonuje w najlepsze od kilku lat. Wszyscy w okolicy wiedzą, że śmieci wysypują tu ludzie z Laskowic i Tuł.

Właścicielami pól, na których funkcjonuje dzikie wysypisko, są rodziny Warzyców i Knopików - rolników z Laskowic.
- Wiemy, że to między innymi mieszkańcy naszej wioski wywożą tu śmieci. Ale nikogo za rękę nie złapaliśmy - mówi Anna Warzyc. - Zresztą nawet gdybyśmy dokładnie wiedzieli, kto, to przecież nie pójdziemy z ludźmi z jednej wioski do sądu ani nie podamy ich na policję. Chcemy żyć spokojnie i w zgodzie.
- My też nie wiemy, kto to. Te odpady pojawiają się na naszych polach albo bardzo wcześnie rano, albo w nocy - mówi Małgorzata Knopik, synowa drugiego z właścicieli.

Obie rodziny przyznają jednak, że mają dosyć tej sytuacji. Dlatego na ostatnim zebraniu wiejskim poprosili gminę o pomoc. Gmina pomóc by chciała, ale obawia się, że w ten sposób złamałaby prawo.
- Nie wolno nam wydać publicznych pieniędzy na sprzątanie prywatnego terenu. To byłoby naruszenie dyscypliny budżetowej - tłumaczy Grażyna Wyrwa.
Ale z drugiej strony gmina ma obowiązek dbać o ład i porządek na swoim terenie. I wymagać tego od mieszkańców.
- Oczywiście, że możemy wydać nakaz posprzątania i go wyegzekwować - mówi Krzysztof Lech. - Tylko że to nie ma większego sensu, ponieważ te dwie rodziny nie są w stanie uprzątnąć tych śmieci. I tak tego nie zrobią. To jest koszt rzędu kilkunastu tysięcy złotych.
Koncepcje rozwiązania problemu były różne. Nawet czyn społeczny.

- Chodziło o to, żeby mieszkańcy Laskowic, pod wodzą pani sołtys, uprzątnęli wysypisko. W końcu starają się o tytuł pięknej wsi opolskiej - mówi Grażyna Wyrwa. - Ale potem trzeba wszystko wywieźć na wysypisko. I za to musiałaby zapłacić gmina. A przecież nie może.

Włodarze Lasowic Wielkich przyznają, że trzeba coś z tym wysypiskiem zrobić, ale nie bardzo wiedzą, co. I każde tłumaczenie jest dobre, by nie zrobić nic.
- Na razie się spotkają, pogadają, postarają się znaleźć jakieś rozwiązanie - zapewnia wicewójt.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska