Bohumil, Dalemir i Siemil

fot. Sławomir Draguła
Pojedynki, nawet udawane, czasami kończą się kontuzjami. Sebastian Kleinert, czyli Dalemir (z lewej), miał cztery razy złamany nos. Tomasz Gregorczyk, czyli Bohumil, po ciosie mieczem ma wklęśnięte żebro.
Pojedynki, nawet udawane, czasami kończą się kontuzjami. Sebastian Kleinert, czyli Dalemir (z lewej), miał cztery razy złamany nos. Tomasz Gregorczyk, czyli Bohumil, po ciosie mieczem ma wklęśnięte żebro. fot. Sławomir Draguła
Młodzi mieszkańcy powiatu głubczyckiego stworzyli drużynę wojów. Nazwali ją Belemnit, od prehistorycznej skamieliny.

Na razie głubczycką drużynę tworzy sześciu mężczyzn i trzy kobiety.
- Belemnit to prehistoryczna skamielina - wyjaśnia 23-letni Tomasz Gregorczyk z Baborowa, student archeologii i socjologii na Uniwersytecie Wrocławskim (jako woj przyjął imię Bohumil). - Słowianie wierzyli, że znalezienie jej przynosi szczęście.

- Od dziecka marzyłem, by zostać rycerzem - przyznaje 18-letni Sebastian Kleinert, który w drużynie nosi imię Dalemir. - Pasjonowały mnie walki, zbroje i atmosfera tamtych czasów. Tutaj mam tego namiastkę.
Podobnie było z 25-letnim Siemilem, czyli Remigiuszem Moczydłowskim.

Głubczyccy pasjonaci zadbali o wszystkie szczegóły. Sami szyją ubrania z epoki, sami zrobili broń. Wzory znaleźli w książkach i internecie. Słowiański woj miał na sobie tunikę z lnu obszytą kolorowymi krajkami, które według wierzeń naszych przodków miały chronić przed demonami. Spodnie szyte były z wełny.
Bogatsi rycerze nosili kolczugi, czyli specjalne ochronne odzienie wykonane z kilkunastu tysięcy małych żelaznych kółek, oraz hełmy.
Do tego broń: miecze, topory, włócznie, rzadziej łuki.

Głubczyccy rycerze broń noszą nie tylko dla ozdoby. Używają jej na turniejach.
Niedawno wrócili z wyspy Wolin, gdzie brali udział w rekonstrukcji bitwy z dziesiątego wieku. Wojska Mieszka I rozprawiły się wówczas z Wolinianami.

- Adrenalina na najwyższym poziomie - opowiada Bohumil, czyli Tomek Gregorczyk. - Kilka minut machania stalowym mieczem to niezły trening.

Nawet podczas pozorowanych bitew leje się prawdziwa krew. Dalemir, czyli Sebastian Kleinert, cztery razy miał złamany nos. Bohumil po ciosie mieczem ma wklęśnięte żebro.
- Nie ma rady, na wojnie ofiary muszą być - uśmiecha się Sebastian.

Ale głubczyccy rycerze nie samymi wojnami żyją. Rekonstruują też codzienne życie naszych przodków. Między innymi lepią z gliny naczynia, szyją ubrania, przygotowują słowiańskie jadło, tańczą tańce dawne. Wszystko to robią w obozowiskach z epoki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska