Odra Opole - korupcja w opolskiej piłce

fot. Jerzy Stemplewski
Sędzia zrobił wszystko, by Odra nie przegrała meczu w Radomsku. Miejscowi kibice byli wściekli na arbitra i opolski klub.
Sędzia zrobił wszystko, by Odra nie przegrała meczu w Radomsku. Miejscowi kibice byli wściekli na arbitra i opolski klub. fot. Jerzy Stemplewski
- Mecz z Radomskiem utwierdził mnie w przekonaniu, że "Fryzjer" może dużo - wspomina Ryszard Niedziela.

- I co, działamy, panie Ryszardzie? - Niedziela rzucił do słuchawki. Wiedział, że "Fryzjer" zna obsadę sędziowską. Tym razem ligowa kolejka rozgrywana była w środę, dlatego w poniedziałkowy wieczór należało załatwiać przychylność "czarnych".

- Jasne, że działamy - usłyszał Niedziela. - Gwiżdże wam "Rębajło". To znaczy R. z Krakowa, pierwszoligowiec. Nasz imiennik. Będzie ciężko, ale spróbuję coś załatwić. Będziemy w kontakcie.

Ryszard F., zwany "Fryzjerem", w sezonie 2000/2001 miał pomóc Odrze w awansie do ekstraklasy. W garści trzymał obserwatorów i sędziów. Ich przychylność kupił, kiedy "ciągnął" Amicę Wronki z IV do I ligi. Potem pomagał drużynie z Wronek odnosić sukcesy w ekstraklasie i Pucharze Polski. Dysponował olbrzymim funduszem reprezentacyjnym. Więc arbitrzy chętnie mu gwizdali. Gdy stawali się obserwatorami, spłacali dług wdzięczności.

Niedziela poznawał zasady gry. Odra miała za sobą 8 ligowych meczów, z których 6 pilotował "Fryzjer". Sędziowie nie przeszkadzali, zespół grał dobrze, więc opolanie byli liderami. W środę czekał ich wyjazd do Radomska. Miejscowy Fameg miał dobry zespół, spory budżet i zajmował 2. miejsce w lidze. Odra nie mogła przegrać.
We wtorek Niedziela dostał informację:
- Przed Częstochową, w Kruszynie, jest motel. Spotkamy się na dole w restauracji. Będzie R. Przygotuj złoty pięćdziesiąt.
Niedziela się nie targował. Zgodnie z zasadami cena nie podlegała negocjacjom. Jeśli wchodzisz, to płacisz przed meczem. Przygotował więc piętnaście tysięcy złotych. Wieczorem odebrał jeszcze jeden telefon.
- Zadzwonił Tadziu Dąbrowski, szef klubu z Radomska. Prosił, bym przyjechać wcześniej, bo chce pogadać. Zgodziłem się - wspomina Ryszard Niedziela.

Wkrótce

Wkrótce

Książka o największej aferze korupcyjnej w piłce.
Odkryjemy nieznane dotąd fakty: mafijne zależności, nazwiska bohaterów, daty i miejsca spotkań, obowiązujące stawki. I wyjątkowy styl życia w tym światku.

Środa, 20 września 2000, była ponurym dniem. Chłód, mgła, potem deszcz nie napawały optymizmem. Dopiero po południu pierwszy promyk przebił się przez chmury. "To dobry znak" - pomyślał Niedziela, parkując pod motelem w Kruszynie. W restauracji był "Fryzjer".

- Przywitaliśmy się, zamówiliśmy kawę - mówi Niedziela. - Kwadrans później przyjechał sędzia R. "Fryzjer" nas przedstawił, zjedliśmy obiad. Przekazałem kopertę z pieniędzmi.
R. wyjechał pierwszy. Niedziela pół godziny później. Nie chcieli razem wjeżdżać na stadion. By uniknąć podejrzeń.
- To porządny stary lis. "Rębajło" to poważna figura - komplementował arbitra "Fryzjer".
- Wypiliśmy kawę i pojechaliśmy do Radomska - mówi Niedziela

Prezes Odry przyjechał, zanim na miejsce dotarł zespół z Opola.
- Tadziu Dąbrowski zaprosił mnie na spacer, rozmawialiśmy o celach, o poprzednich meczach - przypomina ówczesny prezes. - Wreszcie wypalił: "Mam ofertę. Oddaj mi dziś punkty, a ja ci oddam na wiosnę. Będziemy mieli po trzy punkty". Powiedziałem: okej, ale ty mi oddaj teraz, a ja tobie na wiosnę. Tadziu się zirytował. Odwrócił się i poszedł do budynku. To był koniec negocjacji.

Przed budynkiem Niedziela przywitał się jeszcze z Jackiem Dębskim, byłym ministrem sportu.

- Poznałem go rok wcześniej na meczu w Opolu - wyjaśnia. - W Radomsku został wiceprezesem klubu. Takie osoby były potrzebne, by uwiarygodnić klub. Dzięki nim łapało się kontakt w centrali. Jak się chciało coś osiągnąć, to trzeba się było otoczyć odpowiednim towarzystwem.
Mecz miał dwa oblicza. W I połowie dominowała Odra, ale nie potrafiła udokumentować swej przewagi. Na początku drugiej połowy Dariusz Solnica dał opolanom prowadzenie. Wydawało się, że lider wywiezie zwycięstwo.

- Po stracie gola gospodarze przejęli inicjatywę - relacjonuje Niedziela. - Na boisko wszedł Piotr Mandrysz, ich grający trener, zawodnik z pierwszoligowym stażem. Obraz gry diametralnie się zmienił. Radomsko szybko wyrównało i do końca na nas siedziało. To musiało się skończyć stratą drugiego gola. Ale swoją klasę pokazał sędzia. Gwizdał wszystko: wyskok do główki - faul dla Odry, jakieś starcie - faul dla Odry. Facet od nich wchodził w szesnastkę i nasz obrońca na mokrej murawie się przewrócił. Zero kontaktu, a sędzia odgwizdał rzut wolny dla Odry. Dowiózł nam remis.

Na trybunach wrzało. Kibice zmieszali arbitra z błotem. Po meczu autokar Odry oraz samochód sędziego musiała osłaniać policja.

- Dąbrowski nie podał mi ręki - kończy Niedziela. - Kibice opluwali auta na opolskich blachach. Policja eskortowała nas do trasy warszawskiej.

Po meczu szef opolskiego klubu zadzwonił do R. Podziękował za dobre prowadzenie zawodów.
- Po tym pojedynku na sto procent się przekonałem, że z "Fryzjerem" nie ma lipy - dodaje Niedziela. - Przed meczem poznał mnie z arbitrem, ten wziął kasę i zrobił mi wynik. A nad całością z trybun czuwał Fryzjer. Incognito. Wiedziałem, że ten facet ma bardzo duże możliwości. Słyszałem coraz więcej historii na jego temat. Bardzo smacznych historii...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska