W Polsce przedsiębiorca żyje w ciągłym strachu

fot. Paweł Stauffer
Tadeusz Byrdak - Nie jestem przestępcą
Tadeusz Byrdak - Nie jestem przestępcą fot. Paweł Stauffer
Żeby nie mieć kłopotów, nie wystarczy być uczciwym. Żeby uniknąć kar, trzeba być podejrzliwym - mówi Tadeusz Byrdak, opolski przedsiębiorca.

Z powodu niesprawiedliwych, jak twierdzi, decyzji aparatu skarbowego musiał zlikwidować dobrze prosperującą firmę i zapłacić państwu 150 tysięcy zł zaległości podatkowych i karnych odsetek.

A zaczęło się tak: - Na początku 2003 roku do naszej firmy przyszedł Krzysztof S., inspektor Urzędu Kontroli Skarbowej, w celu przeprowadzenia kontroli - opowiada Byrdak. - Dzień lub dwa po tym fakcie, około godziny osiemnastej, gdy zamykałem bramę firmy, podszedł do mnie Krzysztof S. i po wymianie kilku ogólnych zdań, dotyczących inspekcji, wprost zaproponował mi dobry wynik kontroli w zamian za "gratyfikację finansową", czyli łapówkę w wysokości dziesięciu tysięcy złotych. Zatkało mnie. Oczywiście odmówiłem. Z dwóch powodów, o których zresztą mu po-wiedziałem: pierwszy - w 2000 roku mieliśmy też kontrolę z UKS i po siedmiu miesiącach kontrolowania wynik był całkowicie pozytywny, więc i teraz powinien być taki sam. Drugi powód - nie mam pieniędzy, bo ze stosunkowo sporej firmy, z uwagi na ówczesną dekoniunkturę i wycofanie się banku z kredytowania, musieliśmy wyprzedawać cały zapas materiałów, by spłacić bieżące kredyty. Na tym nasza rozmowa się zakończyła.

Nie jestem przestepcą
Skutki tej krótkiej rozmowy sprzed czterech lat przedsiębiorca odchorował: przeszedł zawał i zlikwidował firmę, bo musiał zapłacić skarbówce 150 tysięcy z powodu znalezionych przez kontrolera rzekomych oszustw i nadużyć Byrdaka wobec Skarbu Państwa. Wszystkie oskarżenia są nieprawdziwe, a dowody zmanipulowane - twierdzi poszkodowany. W jaki sposób?

1. W 2002 roku Tadeusz Byrdak pojechał do Berlina z zamiarem kupienia dla swojej firmy samochodu dostawczego. Na miejscu kupił gazetę z ogłoszeniami motoryzacyjnymi, znalazł ofertę i poszedł do sprzedawcy. Na kartce formatu A-4 właściciel rozpisał Byrdakowi dane techniczne, bo ten słabo włada niemieckim (i ga-zeta, i oferta były podłączone do delegacji wyjazdu). Nie kupił jednak samochodu, bo oferta go nie zadowalała, i wrócił do Opola bez niczego. Koszt wyprawy wliczył w koszty firmy. Nie przypuszczał, że parę lat później urzędnik UKS uzna, że był to wyjazd prywatny. I każe Skarbowi Państwa zwrócić koszty delegacji razem z karnymi odsetkami.

2. W 2000 roku przedsiębiorca kupił na koszt spółki aparat fotograficzny i sprzęt audio-video, żeby zaprezentować firmę na targach budowlanych w Okrąglaku. W czasie wystawy firma Byrdaka w ramach promocji organizowała konkursy dla zwiedzających. Organizator targów zachęcał do udziału w zabawie przez centralne nagłośnienie hali. Gdy chętni zebrali się przy jego stoisku, używał własnego sprzętu nagłaśniającego do przeprowadzenia konkursu. W trzy lata później kontroler UKS stwierdził, że Byrdak kupił ten sprzęt do prywatnego użytku i zakwestionował wliczenie jego zakupu w koszty funkcjonowania firmy. Ponadto Byrdak dysponuje zdjęciami, wykonanymi kwestionowanym aparatem fotograficznym, na których widać sprzęt DVD na stoisku firmy podczas targów. Cena sprzętu razam z aparatem fotograficznym przekraczała cztery tysiące złotych. Byrdak ma w domu znacznie droższy sprzęt audio-video do słuchania muzyki i oglądania filmów. Nie musiał, jak twierdzi, naciągać Skarbu Państwa na cztery tysiące złotych. W końcówce lat dziewięćdziesiątych obroty jego firmy osiągały rocznie wartość 7 milionów złotych.

3. W 2001 roku spółka TADBYRD kupiła od firmy Agaart partię paneli podłogowych. Magazynier przyjął towar, wystawił fakturę i dokument potwierdzający przyjęcie towaru (tzw. druk PZ). Była to jedna z tysięcy transakcji, jakich firma Byrdaka dokonywała w ciągu każdego roku. Kontroler UKS uznał jednak, że przyjęcie to-waru było fikcyjne, mimo że w dokumentach księgowych były dowody PZ. Zeznając w sądzie, magazynier nie mógł sobie przypomnieć ta-kiej transakcji, bo nikt, kto nie jest cyborgiem, nie pamiętałby czegoś takiego. Tak jak sklepowa, która nie może pamiętać, ile parówek sprzedała np. 16 listopada 2001 roku, albo np. policjant, który by pod przysięgą musiał rozstrzygnąć, czy 23 lutego 2002 roku wystawił Kowalskiemu mandat na jazdę po pijaku. Magazynier nie potwierdził w sądzie przyjęcia paneli, bo tego nie pamiętał. Wymiar sprawiedliwości uznał więc, że jest to fakt świadczący przeciw uczciwości Byrdaka.

To tylko niektóre fakty, które złożyły się na uznanie UKS, że Tadeusz Byrdak jest przestępcą i musi zapłacić zaległe podatki razem z karnymi odsetkami. Jak to możliwe, że taka kwota zaważyła o likwidacji dużej firmy (dwie hurtownie z materiałami wypo-sażenia wnętrz i budowlanych)?

Zaczęły się schody
- Kiedy przyszło mi płacić te zaległości, był zastój w branży - opowiada Tadeusz Byrdak. - Z tego powodu obroty firmy zmalały. Na dodatek Bank Pekao SA, w którym spółka miała zaciągnięty kredyt, zażądał natychmiast spłaty 50 tys. zł z całej kwoty pożyczki, wynoszącej 400 tys. zł. Zaczęły się schody. Interweniowałem w banku, ale nic to nie dało. 50 tys. zł to mniej więcej wartość obrotu firmy z dwóch dni, ale oddanie bankowi takiej sumy powodowało, że brakowało pieniędzy na zakupy. To pociągnęło za sobą dalszy spadek obrotów i koło się zamknęło. Nie mieliśmy rezerw na wypadek takiej sytuacji. Konieczność zapłacenia 150 tysięcy Skarbowi Państwa dobiła spółkę.

Teraz Tadeusz Byrdak żyje z dzierżawy budynków po zlikwidowanej firmie. Z 20-osobowej załogi nie zatrudnia dziś nikogo. On i jego synowie zajmują się tylko administrowaniem budynków. Równolegle z tą działalnością przedsiębiorca prowadzi własne dochodzenie prawdy. Nie zgadza się bowiem od początku z wyrokami skarbówki. Chodzi po sądach, prokuraturach, urzędach skarbowych i dobija się o swoje. W sądzie w aktach swojej sprawy odnalazł dokumenty przyjęcia towaru (PZ). Kierownik magazynu, który je zobaczył, teraz na sto procent przyznaje, że przyjął tamten towar, bo podpisał się na druku PZ. Zeznał to przed sądem. Teraz sąd odesłał podpis magazyniera na druku PZ do analizy grafologicznej. Tadeusz Byrdak jest pewny, że prawda zostanie udowodniona.
Uważa, że wszystkie pozostałe zarzuty skarbówki są także bezpodstawne i krzywdzące. W trakcie zbierania dowodów na brak swojej winy zebrał zeznania świadków, którzy pamiętają targi budowlane w Okrąglaku, podczas których używany był sprzęt audio-video (kupiony rzekomo przez przedsiębiorcę na własny użytek). Nawet główna księgowa przed sądem zeznała, że Krzysztof S. w protokołach kontrolnych nie ujął prawdy, bo jak twierdzi ona sama, została przez niego zmanipulowana. Ale izba skarbowa, do której się odwoływał przedsiębiorca, nie uznaje takich dowodów.

- Nie mogę zgodzić się na to, żeby wbrew faktom i prawdzie, zrobiono ze mnie przestępcę - mówi zdenerwowany Byrdak. - Wcześniej polegnę, a nie odpuszczę tak jawnej niesprawiedliwości - zapewnia. - Weźmy taki głupi aparat fotograficzny i sprzęt video: zarówno w czasie kontroli, jak i przedtem były one cały czas w firmie. Aparat służył do robienia dokumentacji z remontów, wykonywania materiałów reklamowych itp. Nie brałem tego aparatu na wczasy! Nie oglądałem też w pracy filmów na DVD! To czysty absurd. Rocznie odprowadzałem w formie podatku od zysków firmy po 150 tysięcy złotych. Miałbym się nagle połakomić na jakiś marny aparat na koszt państwa? Po co? I tak jest ze wszystkim. Inspektor nazbierał mniejszych i większych zarzutów całą furę, a każdy z nich jest marnie umotywowany. Ale to wystarczyło, żeby mnie wykończyć. Ja, mając dowody, że tak nie było, muszę stawać na głowie, tracić zdrowie i pieniądze. I nikt tych dowodów nie chce uznać.
Byrdak zakłada okulary i czyta na głos: - Artykuł 122 ustawy Ordynacja podatkowa mówi: "Obowiązkiem organu podatkowego jest dokładne wyjaśnienie stanu faktycznego. A jako dowód w sprawie należy dopuścić wszystko, co może przyczynić się do jej wyja-śnienia - o tym mówi artykuł 180 tej ustawy. Obowiązek stosowania powyższych zasad przez organ prowadzący postępowanie jest obowiązkiem, wynikającym wprost z przepisów prawa". Dowody świadczą, że rzeczony organ podatkowy nie wyjaśnił stanu faktycznego. Co więcej, inspektor dokonał przestępstwa, przekracza-jąc swoje uprawnienia, i nie dopełnił obowiązków, działając na moją szkodę - uważa Byrdak.

Kontrola była prawidłowa
Przedsiębiorca złożył w prokuraturze doniesienie o przestępstwie w sprawie próby wyłudzenia przez Krzysztofa S. łapówki. Wcześniej także zrobił to w UKS. Ponieważ nie było świadków tego zdarzenia, sprawa została umorzona. Oskarżył więc kontrolera z artykułu art. 231 Kodeksu karnego (nadużycie funkcji).

Niestety, nie udało nam się porozmawiać z inspektorem Krzysztofem S., bo nie zgodził się na to dyrektor opolskiego UKS. Nie odpowiedział też wprost na pytania dotyczące sprawy Tadeusza Byrdaka. W e-mailu szef urzędu odpowiedział nto: "wszelkie informacje gromadzone i przetwarzane w ramach kontroli skarbowej stanowią tajemnicę skarbową (...). Nie jest możliwe udzielenie od-powiedzi na Pani pytania dotyczące konkretnego podmiotu gospodarczego na okoliczności będącego przedmiotem postępowania kontrolnego przeprowadzonego przez organ kontroli skarbowej". Na sześciu stronach maszynopisu dyr. Robert Wojewódka opisuje, jakie podatnik ma drogi odwołania się od decyzji organu podatkowego, co może być dowodem w toku postępowania kontrolnego, jaką wartość dowodową ma w nim druk PZ, itp. W bezpośredniej rozmowie, poprzedzającej wymianę korespondencji, dyrektor potwierdził poprawnośc przeprowadzenia kontroli i decyzje Krzysztofa S.

Od czterech lat Tadeusz Byrdak budzi się codziennie z poczuciem niedowierzania. Nie może uwierzyć, że urzędnicy państwowi działają wbrew dowodom i obowiązującym ich przepisom. Że obywatel musi zapłacić za niezawinione grzechy, zanim udowodni, że nie jest nieuczciwy. A mozół dowodzenia własnej niewinności przypomina walkę z wiatrakami, obezwładniającą beznadziejnymi efektami.

Tadeusz Byrdak dziwi się, że to jemu, człowiekowi skrupulatnemu i ostrożnemu, przydarzyło się coś, co przynależy raczej do sfery działań przestępczego półświatka. Mówi, że wcale go teraz nie dziwi, że Polacy wyjeżdżają z kraju. Gdyby był młodszy, sam by to zrobił, żeby móc żyć normalnie: bez poczucia zagrożenia, bez tego napięcia w oczekiwania na kolejny cios i poczucia, że ramię państwa zbrojne w mętne przepisy może z obywatelem zrobić, co chce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska