Malwina Ratajczak: Miss się bywa

fot. Paweł Stauffer
Malwina Ratajczak w opolskim mieszkaniu. Wkrótce czeka ją przeprowadzka na wieś.
Malwina Ratajczak w opolskim mieszkaniu. Wkrótce czeka ją przeprowadzka na wieś. fot. Paweł Stauffer
Suknie, które otrzymała jako zwyciężczyni konkursu, trzyma u babci i właściwie ich już nie nosi. Auto, konkursową nagrodę, zamieniła na kafelki.

Miss Polonia 2005 Malwina Ratajczak podchodzi do balkonu opolskiego mieszkania:
- Tego widoku będzie mi najbardziej żal, gdy przeprowadzę się do domu - mówi, spoglądając na miasto z wysokości dziesiątego piętra bloku w Opolu.
Widok ładny: na Odrę, kamieniczki Ostrówka, most Piastowski.
Gdy trzy lata temu decydowała się na udział w konkursie piękności, mieszkała wraz z rodzicami i młodszym bratem w skromnym mieszkaniu w Krapkowicach. Dziś - z mężem - w trzypokojowym mieszkaniu w Opolu. Wkrótce zamieszka w domku w Kępie.

W tym roku urządziliśmy jeszcze wigilię u mojej mamy w Krapkowicach. - mówi Malwina. I toczy inwestorską opowieść o fachowcach nie dotrzymujących terminów, o kłopotach z wyborem kafli do łazienki i zaprojektowaniem mebli do kuchni. I o tym, jak przez kilka tygodni... jeździła z sedesem w aucie, bo bała się go zostawić na budowie, a hydraulik spóźniał się z montażem.
- Śmiałam się, że mam najbardziej luksusowy samochód na świecie: z klimatyzacją i toaletą! - mówi.
Samochodu, Seata Altea, który był nagrodą w konkursie, już nie ma - sprzedała, część pieniędzy zainwestowała w budowę.
- I tak nie lubiłam nim jeździć. - mówi.
Miss ożywia się, gdy opowiada o dopiero co urządzonej kuchni. - Mam spiżarkę, gdzie będę trzymać słoiki z przetworami od mojej cioci i babci - opowiada. Sama zrobi syrop z malin według przepisu babci: maliny, spirytus, cukier, całość ma dojrzewać w promieniach słońca.

- Ja chciałam postawić maliny przy włączonym grzejniku - śmieje się. - Nie jestem najlepsza w robieniu przetworów, ale w swoim domu chcę ich mieć całą spiżarkę!
Na razie przeprowadzą się tam w trójkę: ona, mąż Albin i kot Czaruś - rudy długowłosy miłośnik surowej polędwiczki. W domu powinien zamieszkać też pies, tylko trudno się zdecydować na rasę: bo ona woli psy duże i kudłate, a mąż - małe kanapowce.

Ziemniaki obrała, kotlety potłukła
W wymarzonym domu jest też biuro, bo Miss Polonia 2005 to teraz kobieta interesu.
- Uważam, że w związku partnerskim fajnie jest, jeśli kobieta robi to co mąż. Mój partner zajmuje się gastronomią. Więc ja też się tym zajęłam - mówi. - Miss Polonia 2005 prowadzi teraz bar.
Jeszcze niedawno, gdy zepsuł się ekspres do kawy w barze, to spanikowana dzwoniła do męża. Teraz już wie, że wystarczy zadzwonić pod numer telefonu, jaki znajduje się na obudowie ekspresu. Nie chce być tylko właścicielką "na papierku". Zanim zaczęła rządzić w swym pierwszym barze, najpierw odbyła tam solidną praktykę:

- Stanęłam przy zmywaku. Potem poszłam do kuchni, wzięłam wiadro ziemniaków i obrałam je. Potłukłam mięso na kotlety schabowe. Teraz już nikt mi nie wmówi, że wiadro ziemniaków obiera się półtorej godziny, skoro ja to zrobiłam w 40 minut! Ani że do klepania kotletów trzeba pół dnia.
Kiedy decydowała się na udział w wyborach Miss Polonia, pracowała w dyskotece w Pietnie. Szef, namawiając ją do startu w konkursie, twierdził - pół żartem, pół serio - że jeśli tego nie zrobi, on ją zwolni. Więc wystartowała.
- Wtedy chciałam mieć pracę w dyskotece. Teraz chcę mieć co najmniej dyskotekę. Albo jeszcze lepiej: restaurację z wyszukaną kuchnią - mówi. - Zmieniła się skala moich marzeń.

Jako miss brała udział w wielu akcjach charytatywnych. I wciąż chce pomagać. Gdy brała udział w akcji nto "Wybierz sobie Mikołaja", przyszło do niej sporo listów. - Czytałam niektóre ze ściśniętym gardłem. Czytała je moja mama... Bardzo chciałam spełnić życzenia wszystkich, ale nie byłam w stanie - mówi.

Inwestuje w siebie
Malwina jest na drugim roku politologii Uniwersytetu Opolskiego. Studiuje zaocznie ("W ciągu dnia muszę doglądać interesów" - mówi). Na studia zdecydowała się bez większej wiary w swoje siły. Przekonywał ją narzeczony.
- Nie byłam dobrą uczennicą, nie przykładałam się do nauki - przyznaje. - I to od razu się na mnie zemściło na studiach. Wielu rzeczy nie rozumiałam, nie pamiętałam z liceum.

Jest ambitną dziewczyną, więc zdecydowała się na wykupienie korepetycji.
- W nauce pomaga mi pani Basia - mówi. - Urodzony pedagog. Lubię uczyć się na konkretnych przykładach, robimy więc makiety, szkice poglądowe, kolorowanki.
To przynosi efekt. Średnia Malwiny uzyskana na pierwszym roku studiów - 4,5.
- I pokochałam studiowanie, wykłady, zakuwanie do egzaminów. Teraz żałuję zmarnowanego czasu w liceum - przyznaje.
Kim będzie po studiach? Właścicielką sieci restauracji? A może dziennikarką i prezenterką telewizyjną, jak jeszcze do niedawna planowała?
- Nie wiem. Decyzję podejmę zapewne dopiero po praktykach dziennikarskich - mówi.

Niewykluczone, że zostanie podróżniczką. Ostatnio interesują ją wyspy Bora Bora.
- Bardzo chciałabym tam pojechać. Myślę, że mogłabym sporo podróżować. Bycie Miss Polonia nauczyło mnie, jak wiele można się nauczyć o życiu i ludziach, właśnie podróżując.
Przyjaciółki
Niedawno autorka książki "Miss Polonia, a jednak warto..." zadała jej pytanie: Co konkurs zmienił w twoim życiu?

Odpowiedziała, że dojrzała i przestała być łatwowierna.
- Niektóre kontrakty modelki załatwiałam tylko ja i mój ówczesny narzeczony, a nie biuro Miss Polonia. Wykorzystywano mój wizerunek, w zamian dając szereg propozycji i obietnic, których nigdy nie dotrzymano. Teraz jestem twarda w negocjacjach biznesowych, przedstawiam moje warunki i dążę do ich spełnienia.
Konkurs piękności wiele zmienił także w życiu jej rodziny. Gdy zdobyła koronę najpiękniejszej Polki, miała marzenie: wziąć mamę na wielkie zakupy. Zrobiła to. Zaszalały. Nakupowały sobie kiecek, słodyczy, kosmetyków.
- Ale po konkursie powiedziałam mamie też coś bardzo istotnego: że od tej pory to ona może na mnie liczyć, tak jak ja zawsze liczyłam na nią.
Są do siebie z mamą bardzo podobne, te same rysy twarzy, podobnie zgrabna figura. - Ludzie czasami sądzą, że mama to moja siostra. Jesteśmy przyjaciółkami. - mówi Malwina.

Z bratem jeździ na zawody sportowe: - Mikołaj ma dziesięć lat, ćwiczy karate, kupiłam mu sprzęt i strój. Ostatnio na zawodach w Gogolinie zdobył drugie miejsce. Byłam tam razem z nim. Ogromnie dumna!
Danuta Ratajczak doskonale pamięta dzień, kiedy jej córka została miss. Była przerażona: pod drzwiami mieszkania stoją dziennikarze i każdy chce jak najwięcej dowiedzieć się o ich życiu. Bała się, że jej córę pochłonie show-biznes, że nie znajdzie czasu na kształcenie się i rozwój.
- Teraz, z perspektywy czasu wiem, że stało się dokładnie na odwrót. Malwina przywiązuje dużą wagę do prawdziwego życia, a nie życia z kolorowych pism. Studiuje, prowadzi swój mały biznesik, nabrała ogłady - mówi Danuta Ratajczak. - A ja i Mikołaj mamy w niej wsparcie.

W Krapkowicach pani Danuta wciąż słyszy od znajomych, sklepowych, nauczycieli pytania o Malwinę.
- I mogę szczerze mówić, że jestem z niej dumna - stwierdza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska