Rodzice oskarżają wuefistę o pobicie

Tomasz Dragan
Amadeusz mówi, że bierze leki, bo nadal odczuwa skutki pobicia.
Amadeusz mówi, że bierze leki, bo nadal odczuwa skutki pobicia.
- Nauczyciel tak pobił naszego syna, że dziecko trafiło do szpitala - twierdzą rodzice 13-letniego Amadeusza B. z Namysłowa. Nauczyciel się broni: - To oszczerstwa!

Amadeusz jest uczniem namysłowskiej "dwójki". To gimnazjum przy ulicy Reymonta, gdzie jest również największe miejskie osiedle. W jednym z bloków mieszka M., nauczyciel Zespołu Szkół Rolniczych, prywatnie przyjaciel rodziców trzynastolatka.

- 4 grudnia na Reymonta zostałem pobity i skopany przez pana M. - płacze chłopiec. - Poszedłem się przejść z kolegami na osiedle. Owszem, trochę nabroiliśmy. Ale nie spodziewałem się, że dobry znajomy moich rodziców aż tak mnie potraktuje.

Chłopiec przyznaje się, że dla hecy rzucali w okna jajkami i dzwonili do drzwi. Także do tych, za którymi mieszka nauczyciel M.
- Dogonił nas i uderzył mnie w kark - dodaje Amadeusz. - Upadłem. Złapał jeszcze mojego kumpla Patryka za kurtkę i wrócił do mnie. Leżałem na ziemi. Dostałem dwa kopniaki. Reszta chłopaków uciekła.

- To przykre, ale tak było, jak mówi Amadeusz - potwierdza tę wersję zdarzeń Patryk.
M. jest znany w Namysłowie. Kibice pamiętają go jako wieloletniego piłkarza miejscowego klubu. Wuefista nie chce rozmawiać o zdarzeniu. Mówi, że jego przebieg wyjaśni policja i ewentualnie sąd.

- Jedyny błąd w tej sprawie, jaki popełniłem, to taki, że nie wezwałem policji - mówi nam M. - Poprosiłem natomiast telefonicznie rodziców, by zobaczyli szkody wyrządzone przez dzieci. Jeden z nich przeprosił za zachowanie syna, drugi - jak widać - zachował się w typowy dla siebie sposób.
- Syn miał całe spodnie mokre od moczu. Jak nauczyciel kopnął go w brzuch, musiał popuścić - oburza się na słowa nauczyciela Marek B., ojciec chłopca.
Nazajutrz po zdarzeniu Amadeusz trafił do szpitala. Chłopiec miał mdłości, zawroty głowy. Lekarze z namysłowskiego szpitala nie stwierdzili jednak żadnych obrażeń i już po niecałej dobie wypisali chłopca ze szpitala. Rodzice mają do dzisiaj o to pretensje. Dlatego zawieźli chore dziecko na oddział neurologiczny Szpitala Wojewódzkiego w Opolu.

- Był tam aż do 12 grudnia. Stwierdzono u niego uszkodzenie ośrodka nerwowego i wstrząśnienie mózgu. Do dzisiaj bierze leki. Tak go urządził nasz niedawny przyjaciel! - oskarżają rodzice. -Skoro wuefista, jak mówi, nie pobił Amadeusza, to skąd u niego takie obrażenia?

- Państwo B. nie radzą sobie z wychowaniem dzieci - ripostuje nauczyciel. - Pozwalają im na wiele, akceptują ich złe zachowanie. Jak tak dalej będą postępować, wychowawcy i policjanci będą mieli z nimi pełne ręce roboty.
Jacek Pietroszek, dyrektor Zespołu Szkół Rolniczych, w którym uczy M., nie wierzy w winę pracownika.

- Jego wersja zdarzeń różni się od tej, jaką przedstawiają rodzice - dodaje dyrektor.
Rozmawialiśmy z kilkunastoma byłymi i obecnymi uczniami M. Pytaliśmy ich, czy profesor na lekcjach kiedykolwiek zachowywał się agresywnie wobec młodzieży. Wszyscy zaprzeczyli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska