Katechetka kłamała, że ma dyplom

Andrzej Czyczyło
- Jeżeli faktycznie katechetka posłużyła się sfałszowanym dokumentem, to jest przestępstwo, za które grozi do pięciu lat więzienia - informuje prokurator Janusz Aniszewski.
- Jeżeli faktycznie katechetka posłużyła się sfałszowanym dokumentem, to jest przestępstwo, za które grozi do pięciu lat więzienia - informuje prokurator Janusz Aniszewski. Andrzej Czyczyło
Nauczycielka religii z gimnazjum w Głuchołazach kłamała, że ma tytuł magistra. Sprawę ujawnił ksiądz. Zajęła się nią prokuratura.

Takich świństw nie robi się swojemu szefowi - mówi Piotr Pudelko, dyrektor gimnazjum nr 2 w Głu-chołazach, gdzie od kilkunastu lat Małgorzata D. uczy religii.
Dyrektor się denerwuje, bo teraz z oszustwa katechetki tłumaczyć będzie się cała szkoła. - Kłamstwo ma zawsze krótkie nogi - dodaje.

Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa wpłynęło do Prokuratury Rejonowej w Prudniku na początku lutego tego roku. Dyrekcja gimnazjum przypuszcza, że autorem anonimowego donosu jest ktoś z grona pedagogicznego. Anonim napisał, że zatrudniona na stanowisku nauczyciela religii pani D. dopuściła się oszustwa i poświadczyła nieprawdę oraz czerpie korzyści należne pracownikowi z tytułem magistra, którego tak naprawdę nie ma.

- Jeżeli faktycznie posłużyła się sfałszowanym dokumentem, to jest przestępstwo, za które grozi do pięciu lat więzienia - informuje prokurator Janusz Aniszewski z Prudnika. - Na razie jednak nie wiemy, jak sprawa wygląda. Przekazaliśmy ją do wyjaśnienia głuchołaskiej policji.

Bardziej poinformowana jest szkoła i gminny wydział oświaty.

- Dyplomu ukończenia studiów tej pani nikt nie widział - mówi Krystyna Kubiszyn, szefowa głuchołaskiego wydziału oświaty. - Angaż z wyższym uposażeniem dostała na podstawie zaświadczenia z kurii. A na dokumencie napisano "magister".
Małgorzata D. została skierowana do pracy w szkole przez biskupa. Co kilka lat to właśnie kuria wystawiała jej zaświadczenie o przedłużeniu angażu. Pod tym ostatnim, z dopiskiem "magister", również podpisał się biskup.

- A ona to wykorzystała, przemilczając oszustwo - dodaje dyrektor Pudelko. - Nie miałem podstaw, by nie wierzyć nauczycielowi, który pracuje u mnie od lat.
Małgorzata D. faktycznie studiowała. Wszyscy w szkole wiedzieli, że robi studia uzupełniające. Przed obroną pracy magisterskiej nawet świętowała z nauczycielami.
- Była kawa, ciastka - wspomina Pudelko. - A później żadnej informacji, że na samej obronie coś nie poszło. Nie dała po sobie poznać. Może głupio jej było...

Angaż katechetki zmieniono we wrześniu 2006 roku, podwyższając jej wypłatę o około 250 złotych brutto. O dyplom nikt się nie upominał. Pudelko płaciłby więcej Małgorzacie D. pewnie do dziś, gdyby nie rozmowa z jednym z księży. To było w sierpniu 2007 roku, czyli kilkanaście miesięcy po zmianie angażu dla katechetki.
- Ksiądz poradził mi, żebym zapytał nauczycielkę o dyplom - opowiada Pudelko. - Wierzyć mi się nie chciało, że mogłaby zrobić jakiś przekręt, ale wezwałem ją do
siebie.

Podczas rozmowy z dyrektorem kobieta przyznała się do oszustwa, była roztrzęsiona i biła się w piersi, że więcej takiego błędu nie popełni.
Pudelce jest przykro, bo Małgorzata D. była dobrym pracownikiem. Jest rzecznikiem praw ucznia, opiekuje się samorządem, pilnuje zmian w statucie szkoły. Jej osiągnięcia dostrzegły nawet władze gminne, które w październiku ubiegłego roku chciały wyróżnić katechetkę nagrodą burmistrza.
- W świetle tamtych wydarzeń nie mogłem jednak pozwolić na to wyróżnienie - mówi dyr. Pudelko.

Z pracy jednak nie została zwolniona. Dyrekcja zapewnia, że teraz w szkolnych dokumentach wszystko jest jak należy. Pani D. podpisała oświadczenie, że pieniądze, które brała nieprawnie, odda w ratach.

- Spłaca je do dziś - zapewnia dyrektor gimnazjum. - U mnie sprawa jest wyjaśniona, ale teraz trzeba będzie się jeszcze tłumaczyć przed policjantami i prokuratorem. Jeśli zostanie skazana, będę musiał ją zwolnić.

Kuria Diecezjalna w Opolu, skąd wyszedł feralny dokument, uważa, że fałszerstwa nie było. Mimo to prawdopodobnie Małgorzata D. religii uczyć nie będzie.
- Deklarowała, że w połowie września się obroni, a my uwierzyliśmy jej na słowo. Bez żadnych oporów podpisaliśmy zaświadczenie, bo jeszcze się nie zdarzyło, żeby ktoś słowa nie dotrzymał - tłumaczy ksiądz Krzysztof Matysek, szef wydziału katechetycznego. - Tymczasem ona oszukała szkołę i pośrednio nas. To nieuczciwość.

Ks. Matysek przekonuje, że dyrektor powinien dokładniej sprawdzać wykształcenie swoich nauczycieli. Sam nie odżegnuje się jednak od odpowiedzialności.

- Obiecywała, prosiła, a myśmy zaufali - mówi. - A teraz mamy za swoje. Za miłosierdzie.

Katechetka wie, że zrobiła źle. Zapewnia jednocześnie, że nie posługiwała się sfałszowanym dyplomen, bo przecież najzwyczajniej go nie ma. Żałuje, że tak sprawy się potoczyły, ale też - jak twierdzi - nie do końca była świadoma swojej winy.
- Nie podpisywałam żadnego angażu, więc nie wiedziałam tak naprawdę, czy dostaję więcej pieniędzy - utrzymuje kobieta. - Boję się, że przez to wszystko stracę pracę i całkiem świat mi się zawali. Gdybym tak mogła cofnąć czas...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska