Ksiądz nie chciał dać jej chrztu

fot. archiwum prywatne
Natalka nie zdaje sobie sprawy, jakie zamieszanie powstało, żeby ją ochrzcić.
Natalka nie zdaje sobie sprawy, jakie zamieszanie powstało, żeby ją ochrzcić. fot. archiwum prywatne
Proboszcz z Byczyny odmówił małej Natalce sakramentu, bo rodzice dziecka nie mają ślubu kościelnego.

Rodzice prawie rocznej Natalii - Olga i Łukasz Wilamowscy - mają ślub cywilny. Kościelny zaplanowali za 4 lata, kiedy spłacą kredyt na mieszkanie i "trochę się odkują".

- Natalka urodziła się w marcu zeszłego roku - wspomina Olga Wilamowska. - W sprawie chrztu poszliśmy do proboszcza w sierpniu, kiedy mąż przyjechał na kilka dni z Holandii, gdzie pracuje.

Olga mówi, że ks. Tadeusz Jaśkiewicz spojrzał krytycznie i zapytał: - Najpierw chrzciny, potem ślub? Od tyłu się do tego zabieracie?

Młodzi wyjaśnili, że cywilny mają, a na kościelny z weselem dla całej rodziny póki co ich nie stać. Wysłuchali reprymendy i stwierdzili, że w sprawie chrztu przyjdą znowu, kiedy Łukasz wróci z Holandii na Boże Narodzenie.

- Poszliśmy drugi raz - opowiada mama Natalki. - A proboszcz: albo ślub kościelny i chrzciny, albo nic i że musimy się zdecydować...

Była zaskoczona. Wiedziała, że w innych parafiach nawet pary bez ślubu cywilnego mogą bez problemu ochrzcić swoje dzieci.

- Stwierdziłam, że z proboszczem się nie dogadam, i postanowiliśmy ochrzcić Natalkę w innej parafii - mówi Wilamowska.

Wcześniej zrobiła tak jej znajoma, która żyje w konkubinacie.
Dwa tygodnie temu Olga ze swoją mamą (Łukasz jest w Holandii) pojechała do kościoła pw. Matki Bożej Wspomożenia Wiernych w Kluczborku.

Ksiądz, który ich przyjął, bez wahania zgodził się ochrzcić Natalkę. Dodał, że trzeba to zrobić jak najszybciej, zanim mała skończy rok. Potrzebował tylko jednego: zgody proboszcza z Byczyny na ochrzczenie dziecka poza parafią.

Olga poszła do swojego duszpastrza zaraz po powrocie z Kluczborka. Proboszcza nie zastała. Wikary kazał jej przyjść za dwa dni, po wieczornej mszy.
Myślała, że zgoda na chrzest w innej parafii to czysta formalność i zaczęła robić przygotowania, zaprosiła gości.

- Poszłam do proboszcza i wyjaśniłam mu, że ochrzczę dziecko w innej parafii, że wszystko już załatwione, potrzebuję tylko księdza zgody - mówi Olga. - Wtedy usłyszałam, że zgody mi nie da, bo najpierw powinien być ślub, a potem chrzest.

Dziewczyna zaczęła przekonywać proboszcza, że wprawdzie do kościoła chodzi rzadko, jednak w Boga wierzy, modli się i stara się żyć według przykazań.
Ksiądz jej odpowiedział, że da zgodę na chrzest, jeśli Olga napisze oświadczenie, że wychowa córkę w wierze katolickiej.
- Usłyszałam jeszcze, że Bóg jest w kościele i tam się trzeba modlić, a mnie w kościele nie ma i na tacę nie daję, a teraz właśnie remont jest i funduszy potrzeba - opowiada Olga. - Ja na to: że do kościoła nie chodzę, bo czasu nie mam, a Bóg jest wszędzie. W tym czasie ksiądz odbierał esemesy i telefony. Po ostatnim wstał i powiedział: przynieś mi oświadczenie za dwa dni, to dam ci zgodę.

Wilamowska miała już dość utarczek z proboszczem. Nie miała pewności, czy za dwa dni nie będzie problemu z oświadczeniem, a przygotowania do chrztu były w toku. Spłakana wróciła do domu. Wtedy do księdza wybrała się jej mama. Do koperty włożyła 100 zł na wypomnianą przez proboszcza tacę, ale proboszcz nie miał dla niej czasu.

- Nie raczył nawet zejść z piętra - mówi Nadia Grześkiw.
Obie z córką straciły cierpliwość i pewność, czy do chrzcin dojdzie. Wtedy zdecydowała, że skoro babcia Natalki jest wyznania prawosławnego, ochrzci małą w cerkwi.

Łukasz też miał dość zatargów z księdzem, zgodził się na propozycję żony.

Rodzina znalazła cerkiew w Częstochowie. - Formalności załatwiliśmy bez najmniejszych problemów, tam wszyscy poszli nam na rękę co do terminu, przygotowań itp. - mówi Nadia Grześkiw. - Nikomu nie przeszkadzało, że wszyscy goście to katolicy. Usłyszeliśmy: "Bóg jest jeden". Tylko jeden z chrzestnych musi być prawosławny i my już takiego mamy.

Proboszcz Jaśkiewicz nie ma sobie nic do zarzucenia. Twierdzi, że Wilamowscy nie prosili go o ochrzczenie dziecka i przyszli do niego od razu z prośbą o udzielenie sakramentu w innej parafii.

- Nie znam tej rodziny - tłumaczy. - Nie wpuszczali mnie na kolędę. Ja muszę mieć gwarancję, że dziecko zostanie wychowane w duchu katolickim, dlatego poprosiłem o to oświadczenie.

Na pytanie, dlaczego niektórzy parafianie decydują się na przyjęcie sakramentów w innych parafiach, ksiądz odpowiada: - Nie sądzę, bym był zbyt rygorystyczny. To ci, którzy uciekają po sakramenty do innych parafii, dorabiają sobie do tego otoczkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska