Apostazja: Moda na niewiarę

fot. stock
Moda jest zjawiskiem przejściowym, działaniem dla efektu. W przypadku deklaracji wiary, identyfikacji z daną religią czy Kościołem, jest to raczej wybór sumienia, dokonywany bez rozgłosu.
Moda jest zjawiskiem przejściowym, działaniem dla efektu. W przypadku deklaracji wiary, identyfikacji z daną religią czy Kościołem, jest to raczej wybór sumienia, dokonywany bez rozgłosu. fot. stock
Kościołem wstrząsają w ostatnich latach spektakularne odejścia znanych duchownych. Dlaczego ludzie odchodzą od wiary?

Ten prominentny duchowny wykonał znacznie bardziej radykalny gest: w grudniu ubiegłego roku zerwał całkowicie więzy z Kościołem. Dokonał aktu apostazji.
Apostazja jest uznawana przez religię za poważne naruszenie norm (w niektórych krajach islamu karana jest nawet śmiercią), a apostata ściąga na siebie karę ekskomuniki.

Od chwili wystąpienia z Kościoła apostata nie może przystępować do sakramentów, nie może zawrzeć sakramentalnego małżeństwa, traci prawo do katolickiego pogrzebu, a także nie może być chrzestnym lub świadkiem bierzmowania - poucza ks. Artur Stopka w listopadowym "Gościu Niedzielnym", pisząc o modzie na tzw. apostazję na życzenie. Kościół od swoich początków potępiał apostazję, współcześnie okazuje raczej troskę, zamiast ciskać gromy na odstępców od wiary. Trudno jednak ocenić skalę odejść, bo oficjalne źródła w Kościele nie podają statystyki dotyczącej apostazji. Faktem jest, że problem został zauważony przez hierarchów, bo zjawisku odejść z Kościoła poświęcili posiedzenie plenarne Episkopatu Polski jesienią 2007 roku.

Czy rzeczywiście mamy w Polsce do czynienia z modą na apostazję (jak twierdzi ks. Stopka), czy raczej skutkiem namysłu katolików nad ich obecnością w Kościele - trudno to rozstrzygnąć. Moda jest zjawiskiem przejściowym, działaniem dla efektu. W przypadku deklaracji wiary, identyfikacji z daną religią czy Kościołem, jest to raczej wybór sumienia, dokonywany bez rozgłosu. Jak ważny jest to akt, tłumaczy Jarosław Milewczyk, założyciel serwisu internetowego Apostazja.pl:
- Ci, którzy dokonują apostazji, zyskują pewność, że dla Kościoła rzymskokatolickiego "przestają istnieć" - często jest to tylko formalizacja stanu faktycznego i w większości przypadków Kościół dla tych ludzi nie ma już od dawna takiego wymiaru jak dla katolików. Dla wielu, którzy są pytani, co zyskali przez apostazję, tak naprawdę to pytanie o to, co zyskują poprzez fakt, że żyją w zgodzie z własnym sumieniem. Trudno na takie pytanie odpowiedzieć… Ktoś, kto nie praktykuje lub wyznaje inną niż katolicyzm religię, a był ochrzczony, dla Kościoła jest członkiem wspólnoty. Większości osób dokonujących apostazji ten fakt przeszkadza na tyle, że postanawiają sformalizować swoje odejście.

To nie jest łatwa decyzja
- W moim przypadku będzie to tylko formalne przypieczętowanie dawno przemyślanej decyzji - mówi o swoim zerwaniu z Kościołem Stanisław Bukowski, lider partii Racja Polskiej Lewicy w Opolu. - Przynależność do Kościoła w przypadku wielu Polaków wynika tylko z tego, że kiedyś ochrzcili ich rodzice. To daje powód do twierdzenia, że polskie społeczeństwo w 95 procentach jest katolickie. To oczywista nieprawda, te statystyki są przekłamane. Społeczeństwo laicyzuje się.

Olga, licealistka z Brzegu, od dłuższego czasu zastanawia się nad dokonaniem apostazji. Twierdzi, że wybór religii powinien być aktem świadomym, a nie wynikającym z tego, że tak zdecydowali kiedyś za nas rodzice. W pierwszym odruchu zgodziła się na rozmowę z nto, ale po kilku dniach przysłała e-maila: "Po konsultacji z rodziną, chciałabym poprosić o niepodawanie mojego imienia i nazwiska w artykule, ponieważ nie chciałabym, aby później spotkały ich z tego powodu jakiekolwiek nieprzyjemności, a biorąc pod uwagę mentalność naszego społeczeństwa, uważam to za bardzo prawdopodobne".

O decyzji wystąpienia z Kościoła mówi tak:
- Nie muszę robić tego teraz, na razie mocno się nad tym zastanawiam - tłumaczy Olga. - Już sam fakt istnienia wielu religii, z których każda głosi, że jest tą jedyną i prawdziwą, powinien skłaniać do namysłu. Tym bardziej, że wszystkie głoszą te same albo podobne zasady moralne. Jeżeli mam wyznawać jakąś religię, to sama muszę się do niej przekonać, inaczej będzie to tylko bezmyślne tkwienie w czymś, co opiera się wyłącznie na tradycji. Bycie w Kościele katolickim w dużej mierze opiera się właśnie na tradycji, która sama w sobie jest ważna, wiele osób jednak sprowadza ją do samej formy, ignorując sens i prawdziwe znaczenie wypełniania rytuałów, obrzędów, chodzenia do kościoła. To jest dość płytkie. Znamienne jest, że gdy rozmawiam o tym w swoim środowisku, większość osób wnioskuje z tego, że stałam się ateistką. Ludziom wydaje się, że poza Kościołem katolickim nie ma wiary. To jest oczywisty błąd.

Serwis internetowy Apostazja.pl od przeszło dwóch lat instruuje zainteresowanych, jak technicznie dokonać "wypisania się" z Kościoła. Jak twierdzą ci, którzy próbowali tę procedurę przejść, jest ona stosunkowo łatwa, ale niekiedy księża utrudniają wykreślenie wiernych z rejestrów kościelnych. W ciągu dwóch lat działania witryny Apostazja.pl wzór gotowych wniosków został pobrany kilkadziesiąt tysięcy razy - dla przykładu w październiku 2007 było to 12 tysięcy pobrań.

Dlaczego ludzie zrywają więzy z Kościołem?
W dużej mierze jest to skutek nadmiernej obecności tej instytucji w sferze publicznej i prób przełożenia nauki Kościoła na system prawny państwa.
- Kościół ma tę uniwersalną cechę, że z własnej i nieprzymuszonej woli nigdy nie potrafił uniknąć pokusy sięgania po władzę spoza swojej domeny, po władzę świecką i materialną - uważa Mariusz Agnosiewicz, redaktor naczelny portalu wolnomyślicielskiego Racjonalista.pl.

Kościół silny, wszechobecny, chodzący pod rękę z władzą zupełnie rozmija się z oczekiwaniami wiernych. Zyskałby więcej, gdyby skoncentrował się na ewangelizacji, a mniej na sprawach doczesnych - twierdzą osoby, które rozluźniły związki z Kościołem instytucjonalnym. Duże jest oczekiwanie do powrotu Kościoła do "środków ubogich" w odniesieniu do celów duchowych.

Pisze na stronie Apostazja.pl apostata podpisany "marduko" :
"Żyjemy w państwie, gdzie Kościół katolicki kształtuje każdą dziedzinę życia, a poprzez to ma wpływ na każdego obywatela: katolika, członka każdego innego związku wyznaniowego, ateistę itd. Jednocześnie Kościół ten jest finansowany między innymi z budżetu państwa w imieniu wszystkich zarejestrowanych (ochrzczonych) katolików, których według statystyki Kościoła jest 95 proc. W rzeczywistości duża ich część nie wyznaje wiary. Zawyżając tę statystykę, przyczyniamy się więc do finansowania instytucji, z którą nie mamy nic wspólnego lub do której jesteśmy wręcz wrogo nastawieni. Życzę więc wytrwałości, każdy z nas jako obywatel Polski ma prawo mieć wpływ na losy swojego państwa".
Ludzie, którym "nadobecność" Kościoła w życiu publicznym się nie podoba, odreagowują swoje niezadowolenie na rozmaite sposoby. Jednym z nich jest manifestacja w przestrzeni publicznej niewiary czy odrębności wobec Kościoła zinstytucjonalizowanego. Wygodnym do tego narzędziem stał się internet. Na witrynie Racjonalista.pl jest załączona "Internetowa Lista Ateistów i Agnostyków". Nie ma tam żadnych wpisów ani deklaracji, tylko same nazwiska: znanych i mniej znanych artystów, naukowców, dziennikarzy, nauczycieli, lekarzy, rzemieślników, przedsiębiorców, menedżerów i tak zwanych zwykłych zjadaczy chleba. Wpisało się nań 10761 osób.

- Każdej akcji towarzyszy reakcja - komentuje Jarosław Milewczyk. - Nie wszystkim musi się przecież podobać już nie próba stworzenia, ale namiastka państwa wyznaniowego, z którą według mnie mamy do czynienia w Polsce.

Apostaci podatkowi
Na to zjawisko obyczajowo-kulturalne, związane z odwracaniem się Polaków od Kościoła zbyt mocno obecnego w życiu publicznym, nakłada się zjawisko... ekonomiczne. Apostazje często bywają skutkiem niechęci do płacenia podatku na Kościół. Dotyczy to głównie osób, które pracują i mieszkają w Niemczech, a mają korzenie w Polsce: tu się urodzili, tu zostali ochrzczeni. Śląsk Opolski jest pod tym względem regionem szczególnym.

- W diecezji opolskiej mamy do czynienia, myślę, tak jak w każdej innej wspólnocie, z przypadkami apostazji, ale chciałbym podkreślić, że nie jest to zjawisko ani nowe, ani masowe, ani nasilające się - mówi ks. Jan Pyka, notariusz w Kurii Diecezjalnej w Opolu. - Zresztą tak naprawdę, mówiąc o kwestii występowania z Kościoła, wiemy tylko o przypadkach osób, które mieszkają lub pracują w krajach, gdzie płaci się - tak jak np. w Niemczech - podatek kościelny (nie tylko na Kościół

rzymskokatolicki). Decyzje o chęci uniknięcia tego typu podatku, według aktualnych norm, są uznawane za akt wystąpienia z Kościoła i mają następstwo w postaci powiadomienia parafii chrztu (tego rodzaju powiadomienia są dostarczane do parafii poprzez kurię - stąd o nich wiemy). Przy tej okazji warto jednak wspomnieć pojawiające się coraz częściej decyzje o powrotach do pełnej jedności z Kościołem.

Ksiądz Pyka odżegnuje się od oceny tych decyzji. Zgadza się jednak, że motyw, który skłania ludzi do dokonania tak doniosłego aktu jak wystąpienie z Kościoła, jest w przypadku "apostatów podatkowych" bardzo przyziemny i doraźny. Dla przedstawiciela kurii pocieszające jest w tym wszystkim to, że ludzie po latach wracają na łono Kościoła. Ci sami, którzy parę lat wcześniej dla uchronienia części dochodów przed fiskusem zerwali więzy z Kościołem. Ks. Jan Pyka porównuje ich powrót na łono Kościoła do aktu nawrócenia i pokuty - niełatwego i pełnego wewnętrznego dramatu. Z formalnego punktu widzenia nie jest to jednak proces trudny ani niemożliwy.

Jaka jest skala apostazji i powrotów odstępców wiary, kurialista nie chce podać, mówiąc, że to wewnętrzna sprawa Kościoła. Z informacji uzyskanych w kilku opolskich parafiach wynika, że takich "wypisań" jest stosunkowo niewiele. Ks. Norbert Nowainski, proboszcz parafii w Staniszczach Wielkich, podaje, że takie przypadki zdarzają się dwa, trzy razy w ciągu roku. Ani razu nie miał osobiście styczności z apostatą, za każdym razem jest to czysto techniczna czynność.

- Jednak z wystąpieniami z Kościoła podyktowanymi innymi względami, na przykład utratą wiary, nie spotkałem się nigdy - zastrzega proboszcz.

Można dyskutować, co nadaje wagi i powagi aktowi apostazji: rezygnacja przemyślana i świadoma, wynikająca czasem z buntu, czy podjęta z powodów przyziemnych (finansowych). Tym bardziej jest to warte analizy, że powroty są motywowane celami praktycznymi: prawem do katolickiego pochówku, ślubu kościelnego, chrztu itp. Ci, którzy wracają, traktują po trosze Kościół jak zakład usługowy: wstrzymują kontakty, gdy jest to "nieopłacalne", a gdy przychodzi trwoga o rzeczy ostateczne albo chęć skorzystania z tradycyjnych obrzędów, przypominają sobie o Kościele. Ile to ma wspólnego z wiarą lub świadomym uczestnictwem w życiu Kościoła, księża nie chcą komentować.

- Nawet gdy ludzie się laicyzują, przestają praktykować, a nawet wręcz uważają się za niewierzących, wolą zostawić sobie furtkę do Kościoła lekko uchyloną - mówi ks. Janusz Rył, wikary w parafii w Gosławicach. - Jest to postawa asekuracyjna, czysto taktyczna.

Dla osób, które świadomie dokonują apostazji, jest to akt bardzo doniosły. Łatwiej byłoby pozostać w rejestrach Kościoła i przestać praktykować. Jednak im to nie wystarcza.

- Dla apostaty to kwestia godności - tłumaczy Mariusz Agnosiewicz. - Często jest tak, że nie bierzemy udziału w życiu danej wspólnoty czy organizacji, a aktywność tej organizacji budzi naszą głęboką dezaprobatę; wówczas należąc formalnie do niej, czujemy dyskomfort psychiczny. Zerwanie formalnych więzów powoduje, że czujemy się zdecydowanie lepiej. Oczywiście, nie dotyczy to osób, którym zawsze jest wszystko jedno.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska