Artystką nie trzeba się urodzić

fot. Maria Białowąs
– Lubię Opole, mam tu narzeczonego, tu dorosłam i pokochałam film – mówi Barbara Białowąs.
– Lubię Opole, mam tu narzeczonego, tu dorosłam i pokochałam film – mówi Barbara Białowąs. fot. Maria Białowąs
Maria niedawno wróciła, wraz z londyńską Royal Philharmonic, z tournée po USA. Barbara nakręciła dokument o żonie rosyjskiego oligarchy, pokazanym w 400 kinach.

Nazwiska: Maria Ołdak i Barbara Białowąs kojarzą się już znawcom muzyki i filmu. Maria jest świetną skrzypaczką, na tyle dobrą, że została wicekoncertmistrzem w słynnej londyńskiej orkiestrze Royal Philharmonic. Niedawno wróciła z tournée po Stanach Zjednoczonych, gdzie orkiestra koncertowała z wybitnym skrzypkiem Pinhasem Zukermanem.

Basia jest autorką filmów dokumentalnych i etiud filmowych, m.in. "Ewa, skacz!" (z Agatą Buzek) oraz "Moskiewska żona" (dokument o żonie rosyjskiego oligarchy). W tej chwili pracuje nad filmem fabularnym.

Rodzice dziewcząt, choć się nie znają, niezależnie od siebie mówią to samo: - To nie są cudowne dzieci, ciężko pracują na swoje sukcesy.
Anna Białowąs, mama Barbary: - Moja córka stara się być po prostu dobra w tym, co robi. O to należy się starać zawsze, gdy jest się sklepową, lekarzem, pielęgniarką.

Barbara Ołdak, mama Marii: - Nie goniłam jej do fortepianu ani do szkoły muzycznej, nie maltretowałam godzinami ćwiczeń. Ona dorastała do sztuki. Choć na pewno to, co działo się w domu, jego atmosfera, miały wpływ na rozwój jej osobowości. Na rodzinę Maria zawsze może liczyć!

"Chrapająca beczka"
Dom Ołdaków: mieszkanie na opolskim ZWM-ie, półki uginają się od książek: historia Rolling Stonesów, rosyjskie wydanie "Artystów w plakacie cyrkowym", historyczne tomiska, encyklopedie dotyczące sztuki, literatura piękna. Na ścianach nie ma już wolnego miejsca - zajęły je obrazy i szkice - Leszek Ołdak, tata skrzypaczki, jest znanym grafikiem.

Ale Maria nie została plastyczką. Dlaczego? - Na dziecko nie można bezkrytycznie przelewać własnych pasji i marzeń - tłumaczy tato. - Jeśli ma dar do plastyki, to prędzej czy później uczyni z niego pożytek. Ja też najpierw pracowałem jako architekt...

Pokój młodej opolanki: portret Kaliny Jędrusik (Maria lubi Kabaret Starszych Panów), znów setki książek i - między tymi książkami i walizkami (młoda artystka wciąż jest w podróży) - pianino. Od niego wszystko się zaczęło.
- Gdy grałam na nim, dzieci - Marek, a później Marysia - kładły ręce na moich dłoniach - wspomina Barbara Ołdak.
Marysia miała wyraźny dar do muzyki, dobry słuch i muzyczną wyobraźnię, bo wiele dźwięków opisywała bardzo trafnie. - Kiedyś byliśmy na wakacjach w Zakopanem, razem z przyjacielem, który głośno chrapał.

Chrapająca beczka - tak określiła go wówczas, po dziecięcemu, kilkuletnia Marysia, oddając całą istotę nocnych dźwięków, faktycznie jakby z beczki - wspominają rodzice.

Na lekcje skrzypiec do opolskiej szkoły muzycznej chodził najpierw Marek Ołdak, jego młodsza siostra, Marysia, czasami mu tylko towarzyszyła. Pewnego dnia nauczycielka, wybitna pedagog Danuta Sujata, wręczyła dziewczynce skrzypce i smyczek...

Po latach Marek wybrał perkusję. Marysia wciąż grała na skrzypcach. Danuta Sujata była jej mistrzem, drugą mamą: artystyczną.
- Córka sama sobie nadawała tempo ćwiczeń. Potrafiła wstać o siódmej, by grać, chciała być coraz lepsza - wspomina mama. Kolejne szczeble muzycznej edukacji kończyła z wyróżnieniem.

Tylko na wakacje Marysia nie brała skrzypiec: narty, wypady nad morze, spływy kajakowe były zamiast ćwiczeń.

Ojcowskie łzy

- Lubię Opole, mam tu narzeczonego, tu dorosłam i pokochałam film - mówi Barbara Białowąs.
(fot. fot. Maria Białowąs)

W domu Ołdaków odbywały się kiedyś minikoncerty. Rodzice rozdawali znajomym karteczki, niby-bilety. Występowali Marysia i Marek. Ona zwykle w cieniu brata, to o chłopcu krąży rodzinna anegdota; kiedyś goście byli trochę znużeni występem, więc Marek oświadczył: - Dobrze, nie musicie mnie słuchać, ale bijcie brawo!!!

Marek poszedł w liceum na kierunek informatyczno-matematyczny, jego siostra też.
- Nie chciałam wybrać kierunków humanistycznych, za dużo na nim bab - śmieje się. - Informatyk ze mnie żaden, a w liceum nauczyciele musieli przymykać oczy na moje nieobecności spowodowane częstymi wyjazdami do Warszawy, gdzie kontynuowałam edukację muzyczną.

Po maturze Maria zadecydowała, że będzie się uczyć się w Akademii Muzycznej w Warszawie. Była wzorową studentką, zdobywała kolejne stypendia. Brała udział w zagranicznych koncertach. W końcu wyjechała do Londynu, na studia podyplomowe u prof. Igora Petrushevskiego. Wygrała konkurs na stanowisko wicekoncertmistrza w londyńskiej orkiestrze, a także rozpoczęła współpracę z takimi znakomitymi zespołami jak: Scottish Ensamble i London Sinfonietta.

CV artystki roi się od informacji o stypendiach, nagrodach, wyróżnieniach. "W ciągu swojej 25-letniej praktyki nie spotkałem takiego połączenia talentu i inteligencji. (...) Wielkie zaangażowanie w pracy oraz profesjonalizm" - napisał o opolance skrzypek Opery Berlińskiej Tomasz Tomaszewski.

- Kiedy zrozumieliśmy, że Maria to bardzo dobra skrzypaczka? - zastanawia się ojciec dziewczyny. - Może na jednym z przesłuchań w szkole muzycznej w Opolu, gdy moja córka grała, a publiczność, składająca się z rodziców innych występujących dzieci, wstrzymywała oddech? Gdy ja sam, podczas dyplomowego jej koncertu w Filharmonii Opolskiej, przełykałem łzy artystycznego wzruszenia...

Taka sobie uczennica

Anna Białowąs, mama Barbary, zastrzega: - Proszę nie pisać, że Basia jest cudownym dzieckiem, bo nie jest. Ani że stoi u progu kariery, bo ja tak nie sądzę. Poza tym - po co zapeszać? Proszę tylko napisać, że nam, rodzicom, jest miło...

Basia w tej chwili mieszka w Warszawie. Jest zajęta: szukanie planów, rozmowy z aktorami, dopracowywanie scenariusza. Pracuje nad pierwszym pozaszkolnym filmem fabularnym, realizowanym w ramach prestiżowego programu "30 minut. Debiut". Napisany przez nią scenariusz przeszedł przez selekcję jurorów, m.in. Filipa Bajona, Wojciecha Marczewskiego, Jacka Bromskiego oraz Roberta Glińskiego.

Opolanka wcześniej zasłynęła w środowisku reżyserskim jako dokumentalistka. "Ewa, skacz!" oraz "Moskiewska żona" były prezentowane TVP Kultura i Kino Polska, a "Żona" także na pokazach w 400 kinach na świecie, od Rosji po Stany Zjednoczone.
- Przychodziły do mnie maile z różnych krajów - wspomina artystka.

Nie zawsze chciała być reżyserką, ale od zawsze interesował ją film.
- Nie wiem czemu, raczej w grę nie wchodziły genetyczne predyspozycje: mama to lekarka. Tata - przewodnik turystyczny - mówi opolanka.

Gdy Basia była dzieckiem, mama często zabierała ją do kina.
- I to nie były poranki dla dzieci i młodzieży, tylko "Mały Budda", "Dirty Dancing", "Pół żartem, pół serio" - przypomina sobie Barbara Białowąs. Dwuletni epizod w szkole muzycznej pierwszego stopnia (fortepian) zakończył się decyzją: - To nie dla mnie!

- Wolałam kino, chodzić na zajęcia filmowe do Młodzieżowego Domu Kultury oraz spotkania w Dyskusyjnym Klubie Filmowym - mówi Barbara Białowąs. - Oglądaliśmy filmy, na przykład Bunuela, których w telewizji i w kinach nie pokazywali, dyskutowaliśmy o nich godzinami.

Dziś rodzice zwykle starają się kierować zainteresowaniami malucha już od pierwszych lat jego życia. 3-latka wysyłają na zajęcia z języka obcego. 4-latka - do sekcji sportowych. Już zmieniając pampersa, uczą: musisz być najlepszy.

- Przygotowują do życia pełnego rywalizacji - takie czasy, ale i takie możliwości - kwituje Barbara. - Moje dzieciństwo przypadło na schyłkowy socjalizm, nie było żłobków językowych ani kursów tenisa dla przedszkolaków. W szkole średniej wcale nie byłam bardzo dobrą uczennicą, od zakuwania wolałam spotkania z przyjaciółmi, rozmowy o filmie. Wybór studiów - kulturoznawstwo z filmoznawstwem - był rzeczą oczywistą.

Teoria to za mało

Studia na Uniwersytecie Śląskim okazały się jej pasją, Przyszły dobre wyniki z egzaminów, zaliczeń, stypendia naukowe, nagrody...

Barbara skończyła kulturoznawstwo, zaczęła pisać doktorat i... uznała, że nie chce być filmowym teoretykiem.
- Jako studentka III roku pracowałam na profesjonalnym planie filmu fabularnego "Angelus" Lecha Majewskiego i wtedy zrozumiałam, że teoria to dla mnie chyba za mało, że chcę zostać praktykiem. Z czasem nabrałam pewności co do swych planów zawodowych, rozpoczęłam kolejne studia - na wydziale reżyserii filmowej i telewizyjnej Wydziału Radia i Telewizji im. Krzysztofa Kieślowskiego Uniwersytetu Śląskiego.

W etiudzie "Ewka, skacz!" (film o niedoszłej samobójczyni) rolę główną odegrała Agata Buzek.
- Wspaniale się z nią pracowało. Gdy realizowaliśmy scenę na dachu jednej z katowickich kamienic, stanęła na skraju, właściwie całe stopy, poza piętami, miała nad przepaścią. Nikt się tego nie spodziewał, obiecała, że nie będzie ryzykować, nie było zabezpieczeń. A ona stanęła na skraju dachu i fantastycznie zagrała - wspomina Barbara.

Dokument "Moskiewska żona" zrealizowała w Rosji, bohaterka jest żoną jednego z tamtejszych oligarchów. Basia dotarła do niej, jak mówi, "drogą pantoflową" przez znajomych znajomych.

- Niesamowita kobieta, miłośniczka współczesnego malarstwa - do tego stopnia, że kupiła z mężem w centrum Moskwy grunt, wybudowali tam galerię. Kiedyś, podczas rozmowy, położyła na stoliku naszyjnik, bodaj z brylantów czy z diamentów. Od Cartiera. Stwierdziła: jest wart 150 tysięcy dolarów. Ciągle takie dostaje - mówi opolanka.

Teraz pracuje nad swym pierwszym filmem fabularnym, napisała do niego scenariusz. To, co może zdradzić: jedną z ról odegra Gabriela Kownacka.
- Chciałabym ukończyć go jeszcze w tym roku - mówi.

Opole w sercu

Maria Ołdak właśnie wróciła do Opola z trasy koncertowej ze Scottish Ensemble'em i gwiazdą kontrabasu, Edgarem Meyerem. Na razie rezygnuje z pracy w londyńskiej orkiestrze, choć będzie wykładać w Royal Academy, a dyrekcja orkiestry wciąż ma dla niej propozycje współpracy.

- Jednym z większych dla mnie przeżyć artystycznych był koncert w pewnym brytyjskim miasteczku dla dzieci niepełnosprawnych, unieruchomionych na wózkach. Koncert zorganizowała fundacja Live Music Now, założona przez Yehudi Menuhina, z którą współpracuję. Po reakcji mięśni słuchaczy: drganiach, czasem nagłych, choć minimalnych ruchach wiedziałam, że sztuka do nich dociera, że powoduje wzruszenie. To było ważniejsze niż występ w sali koncertowej w Nowym Jorku. Zawsze chciałam grać kameralnie - dodaje.

Maria planuje trasy koncertowe po Europie i RPA, wraz z pianistą Jamesem Baillieu oraz akordeonistą Milosem Milivojevicem. Chce też zająć się muzyką o rodowodzie folk. Mam też pewien pomysł, projekt muzyczny, który chcę zrealizować w Opolu - mówi tajemniczo.

Pytana o to, co dla niej najważniejsze, odpowiada:
- Być z rodziną i przyjaciółmi, grać bez frustracji i parcia na karierę za wszelką cenę (to męczyło ją w Londynie), podróżować (stąd plany wyjazdu do Kanady i na Alaskę już w czerwcu), fotografować. Nie rezygnować z marzeń. - Jeśli jestem poza domem, najlepiej czuję się nad morzem, bo ono mnie nie ogranicza - mówi.

Barbara Białowąs: - Mieszkam w Warszawie, bo tu lepszy dostęp do zaplecza technicznego związanego z realizacją filmowych planów, ale do Opola staram się przyjeżdżać tak często, jak to tylko możliwe. Mam tu narzeczonego. Lubię to miasto, w nim dorosłam i pokochałam film.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska