PZPN nie radzi sobie z korupcją w piłce

Redakcja
Jeśli wchodzący do drużyny piłkarz nie chciał się zrzucać na skorumpowanie przeciwnika albo sędziego, to nie miał miejsca w kadrze. Co więcej, dostawał wilczy bilet i nie znalazł zatrudnienia w innym klubie.
Jeśli wchodzący do drużyny piłkarz nie chciał się zrzucać na skorumpowanie przeciwnika albo sędziego, to nie miał miejsca w kadrze. Co więcej, dostawał wilczy bilet i nie znalazł zatrudnienia w innym klubie.
Nawet jak leśnym dziadkom da się śrubokręty, to i tak sami nie poodkręcają się od związkowych stołków - mówią osoby walczące z korupcją w piłce.

Leśne dziadki, beton, ostatni bastion PZPR-u - działacze Polskiego Związku Piłki Nożnej obruszają się na takie określenia. Tylko jak nazwać ekipę zarządzającą największym sportowym związkiem w Polsce, skoro z jej strony nie ma nawet oświadczenia na kompromitujące nasz futbol wydarzenia. Po zatrzymaniu Dariusza W. na PZPN spadła kolejna fala krytyki. Znów okazało się, że związek nie radzi sobie z problemem korupcji w polskim futbolu.

W sobotę zarzuty czynnej korupcji usłyszał Dariusz W. Dzień później popularny "Wdowiec" siedział na ławce trenerskiej walczącej o II-ligowe punkty Polonii Warszawa. Paradoksalnie na drugiej ławce, Lechii Gdańsk, zasiadał trener Dariusz Kubicki, też mający zarzuty (jest zamieszany w ustawianie przetargów na ochronę COS).

W środę polska piłka klubowa straciła jednego z najprężniej działających menedżerów. Krzysztof Klicki, właściciel I-ligowego Kolportera Korony Kielce, wycofał się ze sponsorowania klubu po tym, jak funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego zatrzymali 6 osób zamieszanych w proceder ustawiania wyników meczów Korony, gdy klub w sezonie 2003/04 wywalczył awans do II ligi. Wczoraj agenci CBA zatrzymali kolejną znaną osobę w piłkarskim środowisku, Andrzeja W. Swego czasu nazywany był Księciem Paryża. W 1995 roku Polacy zremisowali 1-1 mecz eliminacji ME na Parc des Princes dzięki wspaniałym interwencjom bramkarza występującego w koszulce z napisem WOŹNIAK.

PZPN nie dość, że nie zareagował na te wydarzenia, to dwa dni temu Trybunał Piłkarski odesłał do ponownego rozpatrzenia sprawę Zagłębia Lubin, ukaranego wcześniej przez wydział dyscypliny za kupowanie meczów w II lidze!

- Związek gra na czas, licząc, że afera jakoś rozejdzie się po kościach - uważa Jan Tomaszewski, były reprezentant Polski i orędownik rozliczenia korupcji w Polsce. - Stąd takie "kwiatki", jak w ostatniej kolejce ligowej. Ze strony PZPN-u nie spodziewam się żadnych kroków zmierzających do zwalczania patologii, które niszczą futbol. A dlaczego nic nie robią? Bo jedni na drugich mają haki i kolejne aresztowania nie są im na rękę. Bo nie wiadomo, w którym momencie co i na kogo wypłynie.

- Ci, co zarządzają dziś polską piłką, na związkowy szczyt weszli w czasach, kiedy korupcja nabierała rozpędu - uważają funkcjonariusze i prokuratorzy rozbijający piłkarską mafię. - Nawet jeśli nie brali czynnego udziału w procederze, to znali mechanizmy i dawali przyzwolenie na nieczystą grę. Niestety, prawo pozwala nam ścigać i karać korupcję w sporcie po 2003 roku. Leśne dziadki dziś się z nas śmieją, bo wiedzą, że kiedy natykamy się na wątek z ich udziałem, to w świetle prawa oni są bezkarni. Nawet jak damy im śrubokręty, to i tak nie poodkręcają się od związkowych stołków. Nawzajem znają swoją przeszłość, a wpadka jednego grozi kompromitacją drugiego. I nie chodzi o wielkie pieniądze, ale o skandale obyczajowe. Któż by chciał, żeby żona dowiedziała się, że kiedyś zabawiał się z Murzynką?

Dożywotnie dyskwalifikacje
- Ludzi o brudnych rękach trzeba wyeliminować z polskiego sportu. Potrzebne są więc drastyczne ruchy - zapowiedział minister sportu Mirosław Drzewiecki. - To, co się wydarzyło w ostatnich dniach, to rzecz niewybaczalna. Los polskiej piłki nożnej, polskiego sportu zależy od rozwiązania tej sytuacji.

Drzewiecki dodaje, że przygotowuje propozycje systemowych rozwiązań.
- Chcemy dać prokuraturze możliwość zawieszania działacza sportowego od razu, gdy dostanie zarzuty. Wówczas nie dojdzie do skandalu jak z Dariuszem W. - wyjaśnia minister Drzewiecki. - Najważniejsza zmiana, nad jaką pracujemy, to przepis, który dyskwalifikuje osobę skazaną za korupcję dożywotnio. Zawodnik czy trener zamieszany w korupcję byłby na zawsze usuwany ze sportu.

- Chyba największym problemem jest mentalność Polaków, bo wychowaliśmy się w systemie, w którym za wszystko trzeba było dać łapówkę - uważa policjant biorący udział w rozpracowywaniu grupy "Fryzjera". - Dlatego nieczysta gra stała się systemowo zorganizowana. Większość zatrzymanych tłumaczy, że rywalizowała zgodnie z przyjętymi w środowisku normami: począwszy od piłkarzy, poprzez trenerów, na sędziach i obserwatorach kończąc.

Po zwolnieniu z prokuratury "Wdowiec" wydał kuriozalne oświadczenie. Chciał zaprzeczyć, że przyznał się do winy, a jednocześnie pokazał korupcyjny mechanizm, w którym brał udział: "Motywem mojego działania było zapewnienie rzetelnego sędziowania meczów, w których uczestniczył zespół Kolportera."

Piłkarze solidarni z oszustami
Po tym, jak władze Korony zawiesiły trzech zawodników pierwszego zespołu: Brazylijczyka Hermesa, Jakuba Zabłockiego i Sławomira Rutkę (cała trójka była w kadrze drużyny walczącej w rozgrywkach III ligi w sezonie 2003/04, kiedy to Korona miała kupić awans), pozostali - w akcie solidaryzmu - odmówili wyjazdu na mecz z Legią.

- W imię czego? - retorycznie pyta Dariusz Gadomski, piłkarski kibic. - Protestowali przeciwko uczciwości klubu? Reakcja klubu była naturalną koleją rzeczy podmiotu dbającego o wizerunek i grę fair play. A reakcja piłkarzy - akceptacją oszustwa. Można się tylko domyślać, że niektórzy z "buntowników" podczas swej kariery też brali czynny udział w takim procederze.
- Zetknięcie z korupcją w piłce nie było rzeczą odrażającą - dodaje jedna z osób prowadzących śledztwo. - A skoro jeszcze dawała bardzo wymierne korzyści materialne, to tym łatwiej było ją zaakceptować. Koło się zamyka i z każdym rokiem robi większy zamach.

Klicki, argumentując swój rozbrat z piłką, też wyraźnie zaznaczył, że nie widzi szans na poprawę sytuacji w polskiej piłce. Przynajmniej w najbliższym czasie. Dodał, że na jego decyzję wpływ miała także reakcja drużyny.

- Przez wszystkie lata angażowania się w piłkę byłem wrogiem negatywnych zjawisk w sporcie, tępiąc chuligaństwo i rasizm na stadionach oraz korupcję w piłce - uzasadnił szef Kolportera. - Ostatnimi zatrzymaniami jestem zdruzgotany. Co więcej, nie mam pewności, że za kilka miesięcy znów nie będę targany w mediach za jakieś kombinacje ligowe lub ustawianie wyników w zakładach piłkarskich. Nic też nie wskazuje na to, by w polskiej piłce nożnej zmierzano do generalnych porządków.

Sędziowie we własnej sprawie
W generalne porządki nie wierzy też Ryszard Wójcik, były sędzia klasy międzynarodowej. Na pytanie, czego spodziewa się po nadzwyczajnym zjeździe PZPN, który odbędzie się 13 kwietnia, Wójcik mówi krótko: - Niczego.

- Działania korupcyjne w piłce, które obecnie są dokumentowane przez prokuraturę, miały miejsce w czasach, kiedy władzę w związku sprawowali ci sami ludzie, którzy są tam dzisiaj - przypomina Ryszard Wójcik. - W 2000 roku środowisko sędziowskie pozbawiono samorządności i niezależności, wprowadzając sterowanie poprzez PZPN. Tym samym pozbawiono nas wewnętrznej kontroli i nadzoru. Skutek: stworzenie mechanizmów, które doprowadziły do tego, że korupcja stała się zjawiskiem powszechnym. Zmienianie tego systemu to przyznanie się do swoich błędów. Zbyszek Boniek to największy zwolennik tajnych obsad sędziowskich, tajnych ocen i wszystkiego tajnego w sędziowaniu, ale dziś nie przyznaje się, że był ojcem tego pomysłu. A to było podstawą stworzenia systemu korupcyjnego. Podejmowanie dziś jakichkolwiek kroków w celu uzdrowienia sytuacji byłoby działaniem przeciwko sobie. Nikt w Polsce nie przyzna się do błędu. Dlatego na zjeździe będzie wyłącznie próba pudrowania własnego wizerunku i nic więcej.

- Poprawić sytuację można tylko poprzez wyeliminowanie ze środowiska osób zamieszanych w korupcyjny proceder - twardo twierdzi Tomaszewski.

- Ja bym optował za wyeliminowaniem osób działających dłużej niż 10 lat - uważa jeden ze śledczych. - Młodym piłkarzom i trenerom dałbym szansę. W wielu wypadkach oni zostali zepsuci przez system. Jeśli wchodzący do drużyny piłkarz nie chciał się zrzucać na skorumpowanie przeciwnika albo sędziego, to nie miał miejsca w kadrze. Co więcej, dostawał wilczy bilet i nie znalazł zatrudnienia w innym klubie.

Bez względu na ruchy PZPN-u walka prokuratury z korupcją będzie się rozwijać.
- Nowe śledztwo nie skończy się na wątku Korony Kielce. Jest bardzo prawdopodobne, że w aferze pojawią się nowe kluby - zapowiada jeden z prokuratorów.

13 kwietnia działacze PZPN spotkają się na specjalnym zjeździe, gdzie mają zmierzyć się z rozwiązaniem problemu korupcji.

- Rzecz nie tylko w korupcji, choć nie ukrywam, że jest to choroba nowotworowa w polskiej piłce. Jeśli nie będziemy mieli pomysłu na rozwiązanie naszych problemów, trzeba będzie się spakować - zadeklarował Zbigniew Koźmiński, rzecznik PZPN.

Tylko że w takie deklaracje już nikt nie wierzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska