Wilczyński: - Cieszmy się, że mamy województwo opolskie

fot. Paweł Stauffer
Województwo opolskie jest w znacznie lepszym stanie, niż wskazywałyby na to opinie jego mieszkańców. Wokół regionu narosło w ciągu 10 lat od obrony województwa wiele stereotypów.
Województwo opolskie jest w znacznie lepszym stanie, niż wskazywałyby na to opinie jego mieszkańców. Wokół regionu narosło w ciągu 10 lat od obrony województwa wiele stereotypów. fot. Paweł Stauffer
- Koszalin i Częstochowa zazdroszczą nam, że obroniliśmy swój region - mówi wojewoda.

Autor jest wojewodą opolskim. Od 1990 roku pracował w samorządzie. Był radnym gminy Namysłów. W latach 1994-1998 - przewodniczącym Sejmiku Województwa Opolskiego. Jego dziełem jest wprowadzenie na Opolszczyźnie i w kraju Programu Odnowy Wsi.

Województwo opolskie jest w znacznie lepszym stanie, niż wskazywałyby na to opinie jego mieszkańców. Wokół regionu narosło w ciągu 10 lat od obrony województwa wiele stereotypów. Jeden z nich mówi, że nie ma u nas inwestycji. A tymczasem region przesunął się pod tym względem z ogona województw w Polsce na miejsce w połowie stawki. Pod względem ilości gruntów przygotowanych pod inwestycje jesteśmy na czwartym miejscu w Polsce. Wyprzedzają nas tylko potentaci: Mazowsze, Wielkopolska i Dolny Śląsk. Właśnie teraz na Opolszczyźnie jest negocjowana jedna z największych inwestycji w Polsce. Na szczegóły jeszcze za wcześnie, ale takich zaskoczeń czeka nas wkrótce znacznie więcej.

Autostrada z zyskiem
W gminie Ujazd za chwilę będzie 3 tysiące miejsc pracy. Na drugim krańcu województwa, przy autostradzie rozwija się Skarbimierz. Szybko zmienia się trójkąt Gogolin - Krapkowice - Zdzieszowice, gdzie rosną kolejne firmy. Zgadzam się, że autostrada dotąd nie przynosiła zysków na miarę oczekiwań. Ale to już przeszłość. Teraz zaczyna przynosić profity. Zresztą sama autostrada też jest dorobkiem ostatniego 10-lecia. Jesteśmy pierwszym regionem w Polsce, w którym zbudowano sto procent planowanych autostrad. Niektórzy są już znudzeni przypominaniem, że ją mamy. Niech to powiedzą mieszkańcom Mazowsza, którzy marzą, by sobie z pominięciem Warszawy śmignąć do Białegostoku.

Mamy w regionie problem z docenianiem tego, co osiągnęliśmy. Nawet jak się zdarzy ewidentny sukces, to natychmiast dodajemy do niego "tak, ale" i to "ale" od razu robi się większe od sukcesu. Wczytuję się uważnie w głosy rozczarowanych Opolan, choćby na forum internetowym nto. Nie lekceważę ich i częściowo rozumiem. Pamiętam bowiem klimat obrony województwa, poczucie wspólnoty wzmocnione skutecznym przezwyciężeniem skutków powodzi. Pamiętam też, jak ogromnie rozbudziliśmy wtedy nasze nadzieje. Uwierzyliśmy, że zaraz po balu żółto-niebieskim zacznie się tu kraina szczęśliwości. Tak się nie stało, bo też około roku 2000 nastąpił spadek koniunktury gospodarki światowej i europejskiej. Wielu się wtedy rozczarowało i trwa w tym poczuciu aż do dziś.

Ślązak jak bocian
A mamy się czym chwalić i cieszyć. Odra z wyjątkiem małego odcinka koło Kędzierzyna-Koźla jest bezpieczna. Region jest organizacyjnie sprawny. Najwięcej w Polsce dzieci chodzi u nas do przedszkoli, najwięcej kobiet objętych jest badaniami mammograficznymi. Kto o tym wie i chce wiedzieć?

Malkontenci powiedzą, że emigrantów za pracą też mamy najwięcej. Ale oni nie wyjechali dlatego, że tutaj żyło się najgorzej w Polsce. Ludzie wyjeżdżali z Opolskiego, bo mieli możliwości i aspiracje wyższe niż gdzie indziej. Ślązak jest jak bocian. Jak przychodzi koniec sierpnia, bociany odlatują. Ślązak, jak dostanie paszport, musi wyjechać. Ja wiem, że to się przekłada na kryzys naszych rodzin i na brak rąk do pracy. Ale procesu wyjazdów w wolnej i zjednoczonej Europie powstrzymać się nie da. Ważne, żeby także dla wyjeżdżających region był wartością. Bo wartości się nie odrzuca jak dziurawej rękawiczki, która się zużyła. Przy niej się trwa.

Wielu z nas o tym pamięta. Naszym wielkim atutem jest tzw. region zewnętrzny - 400 tysięcy ludzi, którzy wywodzą się stąd, a mieszkają za granicą. Dlatego kiedy opolska wieś organizuje święto, przyjeżdża na nie z zagranicy parę setek, a czasem i tysiące gości. To jest fenomen w skali kraju. Ten region zewnętrzny oddziałuje na region wewnętrzny. Takich wiejskich restauracji i domów weselnych, takich kręgielni jak Opolszczyzna nie ma żaden region w Polsce. Nigdzie nie ma tylu małych firm produkujących okna, drzwi i inne elementy wyposażenia domów i tylu nowych dachów. Dzięki regionowi zewnętrznemu mamy gdzie posyłać dzieci po naukę czy do pracy na Zachodzie.

Opolszczyzny nie dotyczy slogan, że lepiej już było. U nas stanowczo lepiej będzie. To, że województwo było zawsze otwarte na Zachód, przynosi zyski właśnie teraz, w okresie przynależności do Schengen, gdy pogłębia się integracja z Unią.

W tej perspektywie pomysł nto, by ustanowić święto Opolszczyzny, uważam za bardzo dobry i cenny. Tym bardziej że poprzedza go prowadzona na łamach gazety debata o stanie regionu. Cieszę się, że taka dyskusja jest możliwa. Ona sprzyja temu, by poczucie, że region jest wartością, nadal rosło.

Ta fala odbije
Opolanie wyjeżdżają za pracą, ale dobrą aurę tego regionu przekazują swoim dzieciom. Bo proces migracyjny nie jest zakończony. Po fali odpływu nadchodzi fala powrotów. Jestem przekonany, że bardzo wielu Opolan będzie wracać. Kiedy funt spadł poniżej 5 złotych, dolar kosztuje dwa dwadzieścia, a euro mniej niż trzy złote i pięćdziesiąt groszy, opłacalność pracy na Zachodzie spada. Starosta strzelecki i burmistrz Ujazdu zaobserwowali, że część ludzi, którzy zgłaszają się do pracy w nowych firmach, to są osoby, które zrezygnowały z kolejnego wyjazdu na saksy. Ci wracający przywieźli ze sobą nie tylko zarobione na Zachodzie pieniądze. Nauczyli się też języka i kultury pracy. Będą wnosić ten wkład do firm istniejących i zakładać nowe. Wracający z zagranicy mają dużą wiedzę, kontakty i aspiracje. Będą stawiać wymagania, bo ich pracodawca nie może zastraszyć. Na Zachód zawsze mogą wrócić. Oczekują dobrych zarobków i dobrego traktowania przez pracodawców. To będzie oddziaływać na sytuację wszystkich zatrudnionych.
Naszym atutem jest także to, że wciąż jesteśmy regionem dobrego sąsiedztwa. Polacy, Ślązacy i Niemcy nigdy się tu nie wzięli za czuby, choć politycy zrobili wiele, by nas do tego zachęcić. Arcybiskup Nossol, który jak nikt rozumie wartość różnorodności, jest zwornikiem tej jedności. Nie zapominajmy też, że Opolszczyzna jest miejscem, gdzie poziom życia jest bardzo wysoki. Mamy wprawdzie wysokie ceny, ale i najwyższe tzw. dochody rozporządzalne w Polsce, czyli najwięcej pieniędzy do wydania w porfelu.

Każdy zrobił swoje
Dziesięć lat temu broniliśmy województwa. Udało się, bo wszyscy wypełnili swoją rolę. Ruch społeczny, którego transparentem stał się OKOOP, uaktywnił ludzi w terenie oraz osoby, które zorganizowały łańcuch nadziei. Ważną rolę w uzasadnianiu istnienia regionu odegrał Sejmik. Zbieraliśmy argumenty i bombardowaliśmy nimi Sejm i rząd. Jako jego przewodniczący organizowałem konferencje prasowe w Warszawie, zapraszałem do Opola osoby odpowiedzialne za reformę samorządową. W Sali Herbowej witało ich i kłuło w oczy hasło: "Historia rację przyzna, zwycięży Opolszczyzna". Współpracowaliśmy stale z wojewodą, tworząc presję na parlament. Na płaszczyźnie politycznej o województwo walczyli posłowie. Na płaszczyźnie duchowej swoje zrobił Kościół. Zasług przy obronie nikomu nie wolno odbierać. Ale każdy z nas musi też sobie odpowiedzieć na pytanie: Co ja zrobiłem w ciągu następnych 10 lat dla regionu?

Pytanie jest o tyle istotne, że niestety wielu Opolan patrzy na swój region bardzo krytycznie. Doszło do tego, że jak ktoś broni tezy, że w województwie dobrze się dzieje, to musi ją udowadniać. A jak ktoś narzeka, to dowodzenie jest zbędne, bo podobno gołym okiem widać, jak jest źle. A to nieprawda. Bo to, co gołym okiem widać, szybko się zmienia na lepsze.

Po obronie województwa przeszedłem do trzeciego szeregu i zająłem się Programem Odnowy Wsi. Nasze wioski i ta odnowa są do dziś ważnym składnikiem wizerunku województwa.

Utarło się mówić źle o ludziach rządzących regionem. Niesłusznie. Był tylko jeden okres ewidentnie złych rządów Opolszczyzną - myślę o ekipie Pogana i pani marszałek Olszewskiej. To były rządy strachu, arogancji, niejasnych reguł, korupcji. Skutki tego ponosimy cały czas. Prezydentowi Opola Ryszardowi Zembaczyńskiemu zarzuca się często zachowawczość. Ona ma swoje źródło właśnie w tamtym okresie. Inna sprawa, że mało kto wie, iż w Opolu wydaje się na inwestycje 200 mln zł rocznie. Przed nami rewitalizacja miasta, zagospodarowanie nadodrzańskiego bulwaru, remont amfiteatru, nowe rozwiązania komunikacyjne. Jestem pewien, że najdalej za trzy lata oceny Ryszarda Zembaczyńskiego będą wyraźnie lepsze. Choć przyznaję, że prezydent ma problemy z docieraniem do opinii publicznej. Szkodzi mu, że nie ma w mieście inwestycji sztandarowej, z którą ludzie mogliby się utożsamiać. Sto małych przedsięwzięć robi mniejsze wrażenie niż jedno wielkie. Dlatego na razie niewykorzystaną szansą jest Euro 2012. Nadzieje społeczne wokół tej sprawy były ogromne. Opole nie powinno tak łatwo kapitulować. Niestety, emocje prezydenta i mieszkańców mocno się rozminęły.

Musi nas być milion
Od czasu do czasu pojawiają się lęki o to, czy nasze województwo nie zostanie zlikwidowane. Niebezpieczeństwo takie może się pojawić w odległej przyszłości, ale jego przyczyny są inne niż 10 lat temu. Wtedy straszono nas mniejszością niemiecką. Pamiętam do dziś trudną rozmowę na ten temat z posłem ZChN Janem Łopuszańskim. Dziś fobie narodowe nam nie grożą. Niebezpieczeństwo bierze się co najwyżej z tego, że jesteśmy małym regionem. Na razie to się akceptuje. Kłopot może się pojawić, gdy liczba mieszkańców województwa spadnie wyraźnie poniżej miliona. To jest ważna psychologiczna granica. Dlatego musimy być otwarci na wszystkich, którzy chcą do nas przyjechać. To nie jest przypadek, że przodujemy w Polsce, gdy idzie o liczbę repatriantów ze Wschodu. Jesteśmy otwarci na ludzi przyjeżdżających tu do pracy. Staliśmy się docelowym regionem migracyjnym dla Mołdawian. Powinniśmy cenić, prawie celebrować powrót każdego Opolanina z Zachodu do domu, ale ten proces - powtórzę - na szczęście narasta, a sprzyja mu silna złotówka. Naszym atutem przeciwko likwidacji województwa jest też polityka strukturalna Unii Europejskiej adresowana do regionów. Ona w kolejnych cyklach zakłada nasze istnienie. Ale największą rolę w utrzymaniu województwa odegramy my sami. Jeśli region będzie silny i zintegrowany, nikt nie odważy się go ruszyć.
Musimy zaakceptować, że Opole nigdy nie będzie tak dominować i zachwycać jak Wrocław. Ale mamy inne atuty. Nasze rolnictwo zmieniło się gruntownie w ciągu ostatnich trzech lat i znów przoduje w kraju. Przemysł, który na początku lat 90.

wydawał się schyłkowy: ciężka chemia, hutnictwo, koksownictwo, cementownie - został nasycony technologią i przynosi duże zyski. Przyszłość jest przed nami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska