No to nas drogowcy urządzili - narzeka Werner Uliczka ze Smolarni w powiecie krapkowickim. - Droga na Opole zamknięta, most w Dobrej rozebrany. Żeby się gdziekolwiek wydostać, trzeba nadrabiać po kilkanaście kilometrów. Kłopoty mieszkańców wsi leżących przy drodze nr 414 Opole - Prudnik i kierowców jeżdżących tą trasą zaczęły się dziesięć dni temu. Pomiędzy Dzikowem a Smolarnią drogowcy przystąpili do przebudowy jezdni, a droga na tym odcinku została całkowicie wyłączona z ruchu.
- Teraz objazdami do Opola mam prawie 60 kilometrów - mówi Werner Uliczka. - Wcześniej było to niecałe trzydzieści. To spora różnica.
Jakby tego było mało, Zarząd Dróg Wojewódzkich w Opolu zabrał się też do mostu w Dobrej. Stary został rozebrany, a w jego miejscu budowany jest już nowy. Przez tę inwestycję mieszkańcy muszą nadkładać kolejne kilka kilometrów.
- Może na początku trzeba było zrobić jedną robotę, a dopiero potem drugą? - zastanawia się pan Werner.
Michał Wandrasz, rzecznik prasowy Zarządu Dróg Wojewódzkich, mówi, że to wyjątkowa sytuacja.
- Remont drogi 414 planowany był od dawna i finansowany jest z pieniędzy unijnych - mówi. - Natomiast na początku roku dostaliśmy pieniądze ekstra, ponad sześć milionów złotych z rezerwy Ministerstwa Infrastruktury na przebudowę mostu w Dobrej. Był w najgorszym stanie ze wszystkich, które mamy na stanie, i groził zawaleniem. Musieliśmy obie inwestycje rozpocząć jednocześnie. Inaczej przepadłyby nam pieniądze z Unii bądź z ministerstwa.
Pytanie tylko, czy warto rozkopywać ważne ciągi komunikacyjne w tym samym czasie i utrudniać życie kierowcom po to, żeby nie stracić pieniędzy?
- Moim zdaniem bezdyskusyjnie tak - twierdzi dr Witold Potwora, prorektor Wyższej Szkoły Zarządzania i Administracji w Opolu. - Jeśli chcemy naprawić zaniedbania z ostatnich 50 lat i jeździć po równiutkim asfalcie, to nie mamy wyjścia i musimy przyzwyczaić się do objazdów. Chcę też zaznaczyć, że to, iż Unia dała pieniądze na ten odcinek, to w ogóle graniczy z cudem. Wbrew pozorom Bruksela nie finansuje chętnie remontów dróg.
Kierowcy uważają jednak, że organizację ruchu drogowcy powinni rozwiązać inaczej.
- Przecież można wprowadzić ruch wahadłowy, tak jak to zrobiono niedawno na drodze z Opola do Lędzin - mówi Tadeusz Nowakowski, kierowca tira z Opola.
Drogowcy utrzymują, że pomiędzy Smolarnią a Dzikowem było to niemożliwe. Na odcinku około kilometra trzeba całkowicie wymienić konstrukcję jezdni na głębokości ponad metra, a że linia lasu znajduje się tuż przy jezdni, maszyny drogowe nie mogą pracować na poboczach i muszą zająć oba pasy.
Daje to też gwarancję, że prace uda się zakończyć w miarę szybko, bo do 22 września. Poza tym na 7-kilometrowym odcinku, który jest remontowany, wprowadzenie ruchu wahadłowego spowodowałoby, że przed sygnalizacją tworzyłyby się wielkie korki.
- Ruch wahadłowy zdaje egzamin tylko na bardzo krótkich odcinkach - mówi Helmut Musioł, szef kędzierzyńsko-kozielskiej drogówki.
Komentarz
Rozumiem, że nie wszystko da się przewidzieć, a przydziału unijnych dotacji w szczególności. Jednak pieniędzy z rozmaitych funduszów przybywa i trzeba zacząć to lepiej koordynować.
Nie przemawia do mnie tłumaczenie: pomęczcie się, a za 2 miesiące będzie lepiej. Dali, to trzeba brać. Bo prędzej czy później staniemy pod ścianą: dziś to jest kwestia jednoczesnego remontu dróg w jednym kierunku, a jutro na przykład jednoczesnego remontu dwóch mostów w Opolu, bo właśnie przyszły dotacje.
Ryszard Rudnik
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?