Dziecko zmarłe podczas ciąży to też człowiek

fot. stock
- Utrata dziecka, zarówno starszego, jak i młodszego niż 22-tygodniowe, z punktu widzenia prawa - w tym przypadku ustawy o  aktach stanu cywilnego - jest "urodzeniem martwym" - tłumaczy Aleksandra Siemińska.
- Utrata dziecka, zarówno starszego, jak i młodszego niż 22-tygodniowe, z punktu widzenia prawa - w tym przypadku ustawy o aktach stanu cywilnego - jest "urodzeniem martwym" - tłumaczy Aleksandra Siemińska. fot. stock
Państwo chroni życie od poczęcia do śmierci. Ale gdy to śmierć w wyniku poronienia, o prawa swojego dziecka musisz upomnieć się sama.

Akt urodzenia z adnotacją "urodziło się martwe" to wszystko, co Annie zostało po upragnionym synu. Przeszła traumę poronienia, a potem labirynt niespójnych przepisów, by tę pamiątkę mieć.

- A miało być tak cudownie. Już snuliśmy plany dotyczące synka, urządzaliśmy mu pokój, widzieliśmy w myślach, jak macha nam rączkami - opowiada 37-letnia Anna z Opola. - Ciąża przebiegała dobrze, nic nie budziło zastrzeżeń. Byłam spokojna, tym bardziej że to moje drugie dziecko. Mam już 15-letniego syna.

W piątym miesiącu ciąży pani Anna poszła do lekarza na rutynową kontrolę i… dowiedziała się, że dziecko, które nosi, nie żyje.

- To był kompletny szok. Myślałam, że to zły sen, że zamknę oczy, a gdy je otworzę, obudzę się i koszmar minie - wspomina Anna. - Byłam kompletnie skołowana, kiedy pielęgniarka zapytała, jakie imię wybieram dla mojego zmarłego dziecka, bo musi je wpisać w dokumentach. Powiedziała też, że mam prawo pochować dziecko, a przecież ja chciałam najpierw syna wziąć na ręce, przytulić, mieć go.
Tomek, bo takie imię pani Anna nadała synkowi, urodził się martwy w 20. tygodniu ciąży. Lekarze stwierdzili, że był tak ruchliwy, że zaplątał się w pępowinę i udusił.
Jego mama nie lubi, gdy ktoś mówi, że to było poronienie.

- Mój syn był malutkim człowiekiem, a nie płodem - kwituje.
Tydzień po porodzie rodzice odebrali nie wykształcone jeszcze do końca szczątki dziecka i pochowali.

- Byłam kompletnie rozbita - mówi pani Anna. - Pociechy szukałam w internecie, wśród kobiet, które przeszły to samo co ja - na stronach i forach poświęconych martwym narodzeniom. Tam właśnie dowiedziałam się, że mogę się starać o akt urodzenia dziecka. Dla mnie ten akt byłby jedyną pamiątką po synu.

Problemowe 22 tygodnie
Następnego dnia pani Anna poszła więc do opolskiego szpitala ginekologiczno-położniczego, gdzie urodziła martwego syna, po pisemne zgłoszenie urodzenia dziecka. To na jego podstawie urząd stanu cywilnego wystawia akt urodzenia, z adnotacją "urodziło się martwe" w przypadku ciąż zakończonych poronieniem.
- Ale od pierwszej pani w okienku dowiedziałam się, że nie wypiszą mi tego papierka, bo poroniłam przed 22. tygodniem ciąży. Gdybym straciła dziecko po 22. tygodniu, to byłoby już urodzenie martwe. Poza tym zdaniem tej pracownicy nawet gdyby szpital wypisał zgłoszenie, to i tak urząd stanu cywilnego nie wystawi mi aktu, bo płód był za mały - wspomina pani Anna. - Tak jakby te 22 tygodnie uprawniały lub nie do bycia człowiekiem.

Nie dała za wygraną. Wróciła do domu, znalazła stronę Fundacji "Rodzić po Ludzku" i skontaktowała się z jej prawniczką, która pomogła jej przygotować pisemny wniosek o wydanie takiego dokumentu.

- Utrata dziecka, zarówno starszego, jak i młodszego niż 22-tygodniowe, z punktu widzenia prawa - w tym przypadku ustawy o aktach stanu cywilnego - jest "urodzeniem martwym" - tłumaczy Aleksandra Siemińska, prawnik Fundacji. - Pojęcie "poronienie" wprowadza natomiast, podając właśnie granicę 22. tygodnia, rozporządzenie ministra zdrowia dotyczące prowadzenia dokumentacji medycznej. Ale rozporządzenie to dotyczy jedynie prowadzenia dokumentacji medycznej.

Tymczasem pisemne zgłoszenie urodzenia dziecka to nie dokumentacja medyczna, a dokument potrzebny urzędowi stanu cywilnego, by wydać akt urodzenia. W związku z tym lekarz powinien wystawiać pisemne zgłoszenie urodzenia dziecka bez względu na to, czy utrata ciąży miała miejsce w 10., 15. czy 26. tygodniu.

Dr Wojciech Guzikowski, zastępca dyrektora opolskiego szpitala ginekologiczno-położniczego ds. lecznictwa: - Ta pani, która przyszła do nas po zgłoszenie, została źle poinformowana, bo trafiła nie na to piętro i nie do tej osoby co trzeba. Wystawiamy ten dokument zawsze, gdy tego chcą rodzice. Ale są to pojedyncze przypadki. Pani, o której mówimy, także go dostała. Ale sytuacja prawna w tej sprawie wcale nie jest jasna.

Maria Łebzuch, radca prawny opolskiego szpitala ginekologiczno-położniczego, tłumaczy, że przepisy nie precyzują np., czy pisemne zgłoszenie urodzenia powinno być wydane obligatoryjnie czy tylko na życzenie rodziców.

- Są też dwie definicje "martwego urodzenia" - ta z ustawy o aktach stanu cywilnego, wedle której utrata dziecka w każdym momencie ciąży jest "martwym urodzeniem", i ta z rozporządzenia ministerstwa zdrowia dotyczącego prowadzenia dokumentacji medycznej, podająca granicę owych 22 tygodni i wprowadzająca termin "poronienia" - mówi radca. - Mimo tych niejasności opolski szpital stosował dotychczas zasadę, że niespójne przepisy nie powinny szkodzić pacjentom i na ich życzenie wystawiał takie zgłoszenia.

Według Ministerstwa Zdrowia, jeśli dziecko rodzi się w szpitalu, to szpital powinien to urodzenie zgłosić.

- Jeżeli dziecko urodziło się martwe, to zgodnie z ustawą o aktach stanu cywilnego, szpital ma na to trzy dni - mówi Jakub Gołąb z biura promocji i prasy ministerstwa. - Sporządza się wtedy akt urodzenia z adnotacją "urodziło się martwe". Z kolei rozporządzenie ministra zdrowia z roku 2005 w sprawie pisemnego zgłoszenia urodzenia dziecka wskazuje żywe urodzenie oraz urodzenie martwe. Obowiązek zgłoszenia urodzenia martwego nie jest ograniczony długością ciąży.

Chłopiec czy dziewczynka
Najwięcej wątpliwości medyków budzi wystawianie zgłoszeń martwych urodzeń w pierwszych kilkunastu tygodniach ciąży, gdy jeszcze nie można określić płci dziecka.
- A w zgłoszeniu, na podstawie którego wydajemy akt urodzenia, płeć bezwzględnie musi być określona - mówi Izabela Walos z opolskiego USC.
Specjalistyczne badanie szczątków płodu, dzięki którym można ustalić jego płeć, kosztują ok. 700 zł. Praktyka dotychczas była więc taka, że "uprawdopodabniano płeć". To oznacza, że decydowali o niej - posługując się wyłącznie przeczuciem - rodzice.

- Ale już czytałem, że jakiegoś lekarza, który wpisał płeć w ten sposób, oskarżono o poświadczenie nieprawdy - mówi dr Guzikowski.

- W marcu ubiegłego roku Ministerstwo Sprawiedliwości wydało oświadczenie, że takie postępowanie lekarza nie ma znamion poświadczenia nieprawdy, bo nie przynosi skutków prawnych - wyjaśnia z kolei Monika Nagórko ze Stowarzyszenia Rodziców po Poronieniu. - To powinno uspokoić szpitale.

Z danych Ministerstwa Zdrowia zawartych w raporcie "Zdrowie kobiet w wieku prokreacyjnym 15-49 lat" wynika, że rokrocznie zdarza się ponad 40 tys. poronień. W roku 2000 było ich 41.007, w 2004 - 42.183, a rok później - 40.754.

- Stare przepisy dotyczące nierejestrowania dzieci zmarłych przed 22. tygodniem ciąży, których waga nie przekracza 500 gramów, a długość 25 centymetrów, zmieniły się już 10 lat temu - mówi Monika Nagórko. - Mimo to nadal wiele szpitali odmawia wystawiania pisemnych zgłoszeń urodzenia. Tymczasem ten dokument, a także karta zgonu, po prostu się rodzicom należy.

Nagórko radzi, by w przypadku odmowy złożyć w szpitalu wniosek na piśmie o wydanie tych dokumentów.
- Wtedy szpital będzie musiał odpowiedzieć również pisemnie, co pozwoli nam na papierze przedstawić stanowisko prawne - podpowiada Monika Nagórko.

Należy się urlop i zasiłek
Rodzicom, którzy przedstawią w ZUS-ie akt urodzenia martwego dziecka, wypłacany jest zasiłek pogrzebowy. Obecnie jest to 5967 zł 96 gr. Matkom, które utraciły dziecko - bez względu na to, w jakim okresie ciąży były - należy się też połowa urlopu macierzyńskiego, czyli 8 tygodni.

- A jeśli pracodawca udzieli pracownicy urlopu macierzyńskiego, to my wypłacamy również zasiłek macierzyński - mówi Agnieszka Granatowska, rzecznik opolskiego ZUS. - Trzeba tylko przedstawić nam skrócony odpis aktu urodzenia. Natomiast by dostać zasiłek pogrzebowy, trzeba złożyć wniosek o jego wypłatę wraz z wypisem aktu urodzin z adnotacją, że dziecko urodziło się martwe. Jest to jednocześnie akt zgonu. Potrzebne będą także oryginały rachunków kosztów poniesionych na pogrzeb lub ich kopie potwierdzone przez bank.

- Byłam tym naprawdę zaskoczona - mówi pani Anna. - Zwłaszcza urlop macierzyński bardzo mi się przydał, by dojść do siebie po tych wydarzeniach. Najważniejsze jest jednak to, że po dwóch tygodniach starań udało mi się dostać akt urodzenia syna. To było dla mnie bardzo ważne. Prócz kilku zdjęć USG to dla mnie jedyny namacalny dowód, że on był…

Opinia

Alicja Głębocka, psycholog:
- Poronienie, zwłaszcza w okresie późniejszym niż pierwszy-drugi miesiąc ciąży, gdy matki zdążą się już oswoić z myślą, że będą miały dziecko, przywiązują się do niego, mają związane z nim plany, jest ogromnym dramatem. Z badań wynika, że to trauma nawet większa od tej, niż przechodzą kobiety, którym dziecko rodzi się żywe, a potem umiera. Żałoba po dziecku, które poroniono, może trwać nawet całe życie. Odbija się na psychice 70 proc. kobiet. Panie mają wahania nastrojów, poczucie małego wpływu na życie, często bardzo spada im samoocena, zaczynają się obwiniać za śmierć dziecka. Dlatego niezmiernie ważne jest, by mogły się ze swoim dzieckiem pożegnać - pochować je, przeżyć rozpacz tego pochówku, mieć miejsce, na którym będą mogły zapalić lampkę. Nie wolno ich też od tej rozpaczy odciągać, mówić, że nic się nie stało, że będą miały następne dziecko. Nie przebyta żałoba wróci. Ból trzeba wypłakać, a jego zaleczenie wymaga czasu. Ale jeśli po około pół roku symptomy traumy nie ustąpią, to warto zaprowadzić kobietę do psychologa.

Ks. Jerzy Dzierżanowski, diecezjalny duszpasterz rodzin:
- Zgodnie z wydanym w ubiegłym roku dokumentem Konferencji Episkopatu Polski dzieciom nie ochrzczonym, zmarłym podczas ciąży, należy się pogrzeb w takiej samej formie, jak dzieciom ochrzczonym. Przed wydaniem tego dokumentu Kościół praktykował tzw. pokropek. Ksiądz modlił się jedynie nad trumienką dziecka i błogosławił. Ta ograniczona forma wynikała z faktu, że w zasadzie od średniowiecza wśród wielu teologów pokutowało przekonanie o istnieniu tzw. limbus infantium. Miała to być przestrzeń poza niebem, piekłem i czyśćcem, do której trafiały dzieci nie ochrzczone, z których nie zmazano grzechu pierworodnego. Nigdy nie była to jednak prawda wiary, a jedynie teologiczna hipoteza. Obecnie jednak Kościół poleca nie chrzczone dzieci Bożemu miłosierdziu i stoi na stanowisku, że od chwili poczęcia jest dla nich jakaś droga zbawienia, bo przecież Jezus tak kochał dzieci. Ksiądz nie może więc odmówić tradycyjnego pochówku dziecka utraconego przez poronienie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska