Prof. Wyderka: Oddzielmy gwarę od polityki

Redakcja
- Złudzeniem jest, że wystarczy dać gwarze alfabet, a stanie się ona automatycznie językiem  - mówi prof. Bogusław Wyderka.
- Złudzeniem jest, że wystarczy dać gwarze alfabet, a stanie się ona automatycznie językiem - mówi prof. Bogusław Wyderka.
Rozmowa z prof. Bogusławem Wyderką, językoznawcą, historykiem języka i dialektologiem z Uniwersytetu Opolskiego.

- Coraz częściej słychać głosy wzywające do stworzenia języka śląskiego. Czy to dobry pomysł?
- Dyskusyjny i trudny do zrealizowania. W pewnym sensie każda gwara jest językiem, skoro ma słownictwo i system gramatyczny. Od rozwiniętego języka narodowego, takiego jak np. język polski, różnią ją jednak funkcje. Język pełni różne funkcje - środka komunikacji potocznej, naukowej czy artystycznej. Gwara zaś jest językiem mówionym, przystosowanym tylko do komunikacji potocznej. Dlatego złudzeniem jest, że wystarczy dać gwarze alfabet, a stanie się ona automatycznie językiem. Brak w niej przecież pojęć abstrakcyjnych i terminologii specjalistycznej. Przykładowo, nie wiadomo, jak po śląsku napisać tekst medyczny. Brakuje słów. Można wprawdzie nadać odpowiednie brzmienie polskiej terminologii lekarskiej i to będzie brzmiało trochę po śląsku, ale to nie będzie gwara. A cała dyskusja o języku śląskim ma trzy wymiary: językowy, związany z kulturą popularną i polityczny.

- Dlaczego za uznaniem języka śląskiego opowiadają się zwykle jego prości użytkownicy, a sprzeciwiają się językoznawcy?
- Bo ci ostatni wiedzą, że nie ma żadnych racji naukowych ani historycznych, by śląski uznać za odrębny od polszczyzny język. Gwara jest odmianą języka polskiego. Wspólne dla nich są choćby charakterystyczne dla polszczyzny samogłoski nosowe (ę i ą) czy tzw. mazurzenie obecne i w gwarze, i w polszczyźnie. Zwolennicy języka śląskiego w zdecydowanej większości są miłośnikami i pasjonatami gwary, ale nie są językoznawcami. Często stoją twardo na gruncie, że gwary nie ma, jest język śląski. Ale nie mają argumentów naukowych. Brak im też świadomości, z jak wielkim wysiłkiem wiąże się normalizacja języka. Trzeba byłoby dokonać mnóstwa rozstrzygnięć. Na przykład, jak ma brzmieć dopełniacz: "nie ma krów", czy "nie ma krowów", ryb czy rybów. Czy będziemy jeździć do Dobrzenia czy do Dobrznia. Kiedy się chce opisać język, nie można sobie pozwolić na dowolności.

- W jakim stopniu stworzenia języka śląskiego chcą zwykli ludzie?
- Parcie społeczne na jego powstanie jest różne w różnych częściach Śląska. Według niedawnych badań większość respondentów w Bytomiu Łagiewnikach chciała języka śląskiego. W Tarnowskich Górach było ich 40 procent, a na Opolszczyźnie - w Leśnicy i Walcach - zdecydowana większość była przeciw. Uczestniczyłem niedawno w konferencji popularnonaukowej na temat kodyfikacji języka śląskiego, którą w sali Sejmu Śląskiego zorganizował Uniwersytet Śląski pod patronatem tamtejszego wojewody i wicemarszałka Senatu Krystyny Bochenek. Zainteresowanie było bardzo duże. Zdecydowaną większość uczestników stanowili pasjonaci gwary, ale niefachowcy. Ja byłem jednym z dwóch językoznawców wygłaszających referaty.

- Skoro język śląski napotyka na takie trudności, to jakie są doświadczenia z tworzeniem innych języków regionalnych?
- Na Kaszubach dwóch znakomitych językoznawców z Uniwersytetu Gdańskiego napisało najpierw ortografię, a kilka lat później gramatykę języka kaszubskiego. Ale trzeba go uczyć z książką w ręku, bo on się różni od kilkudziesięciu odmian używanej w terenie gwary kaszubskiej. Został zarejestrowany jako język regionalny i rónocześnie stał się językiem zagrożonym, nie wiadomo, czy w ogóle się przyjmie.

- Na Śląsku, gdzie prawie w każdej wiosce mówi się gwarą trochę inaczej, byłyby podobne kłopoty?
- Z pewnością tak. W gwarze to samo zdanie może brzmieć inaczej pod Gliwicami, inaczej w Bytomiu, a jeszcze inaczej pod Ozimkiem. I to jest wielkie bogactwo, ale język powinien być jednolity. Obecnie mamy trzy tradycje zapisu gwary: cieszyńską, tradycję Śląska przemysłowego i opolską. One się od siebie wyraźnie różnią. W Cieszyńskiem powiedzą: kupię cielym, w Gliwicach: kupia ciela, a na Śląsku Opolskim: kupiam cielam. U nas powiedzą: trołwa, na przemysłowym Śląsku: trowa. U nich inaczej wymawia się nosówki: kupia gyńś, u nas: kupiam gańś. Każda z tych grup, jeśli chce stworzenia języka śląskiego, to w oparciu o swoją gwarę. Nikt nie myśli ustąpić.

- Dałoby się stworzyć z tych trzech odmian gwary jeden język?
- Byłoby to możliwe, bo ich integratorem jest wspólna dla wszystkich odmian polszczyzna. Ale to jest ogromna praca. Stosunkowo najprościej byłoby skodyfikować gramatykę, bo tę można ostatecznie narzucić. Ale co ze słownictwem, skoro gwara zna po 40 i więcej określeń tej samej czynności czy rzeczy. Przykładowo, tyle właśnie jest gwarowych wyrażeń literackiego słowa płakać. Które wybrać, tworząc normę wysoką? Najczęściej używa się formy "beczeć", a tam gdzie się mazurzy: "beceć". Ale ona jest tożsama z ogólnopolską normą. Więc pozostaje pytanie, czy wybrać "ślimtać" znane na środkowym Śląsku, "ryczeć" używane w Głogóweckiem, a może głubczyckie "skrzeczeć". Tylko nie wiadomo, jak tę wybraną formę narzucić na całym Śląsku.
- A co z wyrazami, których w gwarze nie ma?
- To następna trudność i dotyczy ona nie tylko słownictwa abstrakcyjnego czy specjalistycznego. Gwara na "czarnym" Śląsku to był język miasta, który nazywał urządzenia miejskie i przemysłowe. Gwara na Opolszczyźnie opisuje kulturę duchową i materialną wsi. Brakujące słownictwo trzeba by zapożyczyć z języka ogólnego, ale jak się to już zrobi, to przestanie być gwarą.

- Ks. Tischner napisał kiedyś "Historię filozofii po góralsku". Przekonywał, że jak czegoś nie da się napisać gwarą, to nie jest to wiele warte.
- Takie próby pisania gwarą o rzeczach abstrakcyjnych są podejmowane. Ostatnio ukazały się po śląsku "Listy z Rzymu" Zbigniewa Kadłubka, filologa klasycznego i filozofa z Uniwersytetu Śląskiego. Mają one udowodnić, że gwarą da się pisać o religii, miłości czy innych sprawach abstrakcyjnych, ale one są bardzo trudne. Niełatwo je zrozumieć.

- Tischnerowi się udało. Gdzie tradycyjna historia filozofii używała słowa "bezkres", on pisał "pustać".
- Bardzo pięknie, ale ta pustać prawdopodobnie nie jest wyrażeniem gwarowym, tylko neologizmem utworzonym przez ks. Tischnera.

- Jeden z czytelników nto zaproponował niedawno, by przynajmniej część wiadomości w telewizji regionalnej była czytana po śląsku. To zdaniem pana profesora dobry pomysł?
- Na Śląsku istniała jeszcze przed wojną tradycja, według której gwara była językiem domowym. Nie używało się jej w kościele, nie było jej także na lekcji w szkole i w innych sytuacjach oficjalnych. Nie korzystano z gwary na scenie. Teatry amatorskie i ruch śpiewaczy przed wojną na Śląsku posługiwały się literackim językiem niemieckim lub literackim polskim, ale nie gwarą. Ta zasada została w pewnym momencie złamana. Ale trudno sobie wyobrazić, że w telewizji spiker po śląsku mówi o tarczy antyrakietowej. Jest poważna obawa, że wyszedłby z tego kabaret.

- Jak pan profesor zapatruje się na polityczne przesłanki tworzenia języka śląskiego?
- Niestety, język śląski bywa podpinany pod - nie waham się powiedzieć - antypolskie hasła zwolenników autonomii Śląska. A wtedy z języka robi się element sporu narodowościowego. Tak rozumiany język śląski ma pomóc odróżnić się Ślązakom od Polaków. Stąd już tylko krok do konfliktu.

- Co zrobić, żeby mówienie po śląsku nie musiało dzielić?
- Uznać - zgodnie ze stanowiskiem językoznawców - że gwary śląskie są odmianą polszczyzny. A na ich bazie, jeśli ktoś tego chce, próbować stworzyć - przy wszystkich trudnościach, o których mówiliśmy wcześniej - język regionalny z jego funkcją kulturową, ale nie polityczną.

- Tylko po co go wtedy tworzyć? Niech każdy mówi swoją odmianą gwary jak dotąd.
- To dobre pytanie. Jedno jest pewne: jeśli język śląski miałby stanowić podstawę separatyzmu, to ten pomysł nie przejdzie. Na razie i pojęcie narodu śląskiego, i języka śląskiego jest kreowane z zewnątrz, głównie przez polityków. Dlatego dyskusję o języku śląskim należy przenieść ze sfery polityki do sfery rozwoju kultury narodowej i regionalnej. Bo jeśli ktoś ma potrzebę wyrażania swej tożsamości w języku, nie można mu tego zabronić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska