Nie ma chętnych na dotacje z urzędu pracy

Tomasz Dragan
Katarzyna Dorobisz prowadzi salon fryzjerski w Namysłowie. Dawniej była bezrobotna.
Katarzyna Dorobisz prowadzi salon fryzjerski w Namysłowie. Dawniej była bezrobotna.
Bezrobotni boją się ryzyka. Przykład Kasi Dorobisz pokazuje, że jednak warto.

Urzędnicy pośredniaka mają wciąż do rozdania aż 60 dotacji. Każda po 13 tys. zł. Jeśli nie znajdą się chętni na te pieniądze, trzeba je będzie zwrócić do Ministerstwa Pracy jako niewykorzystane fundusze na walkę z bezrobociem.

- Owszem, że każdy bezrobotny boi się ryzyka - przyznaje Katarzyna Dorobisz, która jako bezrobotna skorzystała z pomocy na założenie własnego zakładu fryzjerskiego. - Myślę jednak, że jak ktoś ma dobry zawód, to powinien zaryzykować. Ja od kilkunastu miesięcy prowadzę swój zakład przy ul. Oławskiej. Nie jest to centrum miasta ale jakoś sobie radzę.

Pani Katarzyna zwraca uwagę, że na starcie poza wspominanymi 13 tys. zł przez dwa lata płaci się mniejszą składkę ZUS. W jej przypadku jest to około 300 zł. Takie stawki pomagają utrzymać się na rynku.
- Warunkiem otrzymania dotacji jest jeszcze biznesplan, który oczywiście pomagamy przygotować - dodaje Zbigniew Juzak, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Namysłowie. - Dotychczas mieliśmy więcej chętnych na taką pomoc niż pieniędzy do rozdania. Kiedy latem okazało się, że dostaliśmy jeszcze dodatkowe fundusze, nagle zabrakło chętnych. Ale nadal czekamy. Może ktoś się zgłosi po pieniądze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska