ZUS odebrał kobiecie rentę oraz zasiłek pielęgnacyjny - łącznie nieco ponad 600 złotych.
- A wszystko dlatego, że Ola wyszła poza ramy. Wykształciła się, skończyła studia, założyła rodzinę i urodziła dziecko - mówi rozgoryczona Barbara Wolska, matka niepełnosprawnej nysanki. - Lekarze stwierdzili więc, że skoro tyle osiągnęła, to widać jej się polepszyło aż do tego stopnia, że może zacząć pracować. Pewnie gdyby była zaniedbana, nieprzystosowana społecznie i zasilająca szeregi Caritasu, rentę miałaby nadal. Jak większość niepełnosprawnych w naszym kraju. Wygląda na to, że nie warto się kształcić i próbować normalnie żyć...
Tymczasem codzienność Oli wygląda tak, że samodzielnie funkcjonować nie potrafi. Bez kul nie ustoi w miejscu, musi być pod stałą opieką męża albo matki. Ma opóźnione, nieskoordynowane do końca ruchy. Dwa razy w tygodniku jeździ na rehabilitację. Do tego jest w drugiej, zagrożonej ciąży.
- Ale nikogo to nie obchodzi - martwi się Ola. - Dla urzędników najważniejszy jest papier.
Sprawa trafiła do sądu okręgowego, a ZUS nie chce rozmawiać o sprawie Oli.
Rzecznik opolskiego inspektoratu zasłania się literą prawa cytując suche fragmenty przepisów z Dziennika Ustaw.
Czytaj więcej o tej sprawie w czwartek w papierowym wydaniu "Nowej Trybuny Opolskiej".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?