Rusza plebiscyt na proboszcza roku

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Ks. Tadeusz Słocki codziennie jeździ do opolskich więźniów.
Ks. Tadeusz Słocki codziennie jeździ do opolskich więźniów. fot. Krzysztof Świderski
Przedstawiamy pierwsze sylwetki księży, na których można głosować w naszym plebiscycie.

Pogadaj z farorzem na gg

Są w różnym wieku i pracują w różnych częściach Opolszczyzny. Łączy ich jedno. O każdym z nich parafianie mówią: nasz proboszcz jest najlepszy. Nie zamienimy go na innego.

- Gdyby nie parafia, w Głogówku nic by się nie działo - mówi Radek Radziwoń, licealista. - Na szczęście jest tu ks. Kinder.
- Nasz ksiądz wynajmuje dla ministrantów salę sportową, jeździ z młodzieżą na wycieczki i na basen, no i zawsze ma czas, żeby zagadać, jak kogoś z nas spotka
- dodaje Ania Muzykant.

- A wieczorem, jak ma się jakiś kłopot, można do niego napisać na GG na każdy temat, jak z przyjacielem - uzupełnia Tomek Kaiser, gimnazjalista.

Ania, Radek i Tomek należą w parafii do Młodzieżowej Grupy Multimedialnej. Modlą się razem, śpiewają - ks. Ryszard gra dobrze na gitarze - i najważniejsze, prowadzą parafialną stronę internetową. Robią ją praktycznie sami, bo proboszcz, choć z pierwszej profesji informatyk, co najwyżej dogląda. A strona internetowa to w Głogówku sposób kontaktu parafii z ludźmi.
Ponieważ młodzi dbają, by najdalej co drugi dzień było na niej coś nowego, stronę odwiedza codziennie kilkuset obecnych i byłych mieszkańców. Tych, co wyjechali do Reichu, i tych, co osiedli w Kanadzie. Mogą się z niej dowiedzieć, kto się w parafii urodził, kto umarł, i już w niedzielne popołudnie posłuchać głoszonego rano w kościele kazania oraz podyskutować na parafialnym forum.

- Bo internet to jest narzędzie ewangelizacji - mówi ks. Ryszard. - Ksiądz, który nie dostrzega jego możliwości, powinien się z tego spowiadać.

Ale głogówecki proboszcz ewangelizuje przede wszystkim w kościele. Szczególną wagę przykłada do przygotowania młodych ludzi do sakramentów: Komunii Świętej, bierzmowania i małżeństwa. Parafianie mówią, że to dzięki temu w Głogówku na nabożeństwie rożańcowym w październiku zawsze było pełno młodych ludzi.

Tylko parafianie nie są zabytkami

Ks. Ryszard Kinder ma świetny kontakt z młodzieżą. Internet to dla niego narzędzie ewangelizacji
(fot. fot. Krzysztof Śwoderski)

- On ma nadzwyczajny kontakt z nimi i umie ich zjednywać dla spraw Kościoła
- mówi o proboszczu Andrzej Szała, dyrektor miejscowego gimnazjum i członek rady parafialnej. - W innych parafiach jest kryzys z ministrantami, ale nie w Głogówku, bo u nas chętnych jest tylu, że nie mieszczą się przy ołtarzu.

Parafianie cenią swojego proboszcza także za jego talenty gospodarskie. W kościele trwa właśnie renowacja prezbiterium. To po zakończeniu remontu w opolskim kościele franciszkanów największe przedsięwzięcie konserwatorskie w diecezji opolskiej. Kosztuje okrągły milion złotych. Siedemdziesiąt procent tej sumy dało - na wniosek proboszcza - ministerstwo kultury. Reszta pochodzi od sponsorów i parafian.

- Nigdy z ambony nie proszę o pieniądze - opisuje swoją duszpasterską strategię ks. Kinder. - Wyłącznie dziękuję i informuję, co zostało zrobione. A robić jest co, bo w naszym rokokowym kościele mamy około 300 obiektów zabytkowych. Tak, że chyba tylko proboszcz, wikarzy i parafianie nie są zabytkami.

Jeśli ministerstwo będzie dalej życzliwe dla parafii, proboszcz planuje odnowić całą świątynię do roku 2015. Już wkrótce rozpocznie się gruntowna renowacja organów, bo na 99 procent parafia dostanie na ten cel wsparcie z Unii.

Pasją ks. Ryszarda Kindera są pielgrzymki. Od lat chodzi ze swymi parafianami pieszo na Jasną Górę. Zorganizował też bodaj największą parafialną pońć do Ziemi Świętej. Do Izraela poleciało 160 osób. Wiele z nich za radą proboszcza na rok przed planowaną podróżą przestało palić, a zaoszczędzone pieniądze odkładało na pielgrzymkę.

Głogówecki proboszcz organizuje też rekolekcje dla małżeństw. W weekendowych "dialogach małżeńskich" w Kamieniu Śląskim uczestniczą pary, które są razem parę miesięcy, i te, którym się zdaje, że po wielu latach już nie mają o czym ze sobą gadać. Narzeczeni przyjeżdżają na "wieczory dla zakochanych". Kiedy ksiądz ma na to wszystko czas?

- Czasu nie brakuje, bo nie staram się robić wszystkiego sam - mówi ks. Ryszard.
- Raczej szukam parafian do współpracy.

- I to jest najważniejsza cecha naszego proboszcza - uważa Andrzej Szała. - Z jego zdolnościami do mobilizowania ludzi mógłby być premierem. Ale może tego nie piszcie, bo jeszcze go nam zabiorą.

Głodnego nakarmić

W drzwiach plebanii w Opolu Półwsi jakiś interesant właśnie dzwoni do drzwi.
- Nasz proboszcz już idzie - cieszy się, gdy za drzwiami słychać kroki.

Mężczyzna wygląda na lekko zaniedbanego i na chwilę znika razem z księdzem w jednym z pokoi. To pewnie były więzień i przyszedł prosić o forsę - próbuję się domyślać. Okazuje się, że zgadłem tylko w połowie. Niespodziewany gość rzeczywiście ma za sobą pobyt za kratami, ale przyszedł po Pismo Święte, nie po pieniądze.

Po pomoc materialną do ks. Taduesza Słockiego ubodzy też przychodzą. I nie odbijają się od zamkniętych drzwi.

Kiedyś bezdomny poskarżył się, że idzie zima, a on nie ma gdzie się podziać. Proboszcz bez zastanowienia dał mu mieszkanie w domu parafialnym. Ktoś z życzliwych parafian zatrudnił go. A ksiądz załatwił kontakt z terapeutą, bo niespodziewany gość miał problem alkoholowy.

Kiedy okazało się, że oszukuje proboszcza i pije po kryjomu, panowie w końcu się rozstali. Z obietnicą, że jak tylko "lokator" przejdzie terapię, ksiądz poszuka mu mieszkania i na pewno znów załatwi pracę.

- Ma ksiądz z nim kontakt? - pytam. - Tak, ostatni miałem w Dzień Zaduszny - śmieje się na cały głos ks. Tadeusz. - Próbował mi ukraść pieniądze z kościelnego koszyka.

Pieniądze ksiądz kazał oddać, bo porządek musi być, ale nie zapomniał zapytać sprawcę: dlaczego kradł? Kiedy okazało się, że z głodu, proboszcz zaprosił niedoszłego złodzieja na wspólny posiłek.

- Posiedzieliśmy, pogadaliśmy, on przeprosił i rozstaliśmy się w zgodzie - mówi ks. Słocki. - Bo jedzenie każdy u mnie dostanie, ale pieniądze tylko ten, kogo dobrze znam. Odkąd człowiek za to, co mu dałem, zafundował sobie "złoty strzał" i umarł, jestem ostrożny.

Więzień też człowiek

Ks. Słocki jest proboszczem w Opolu Półwsi, ale codziennie jeździ też do opolskich więźniów. Uważa ich za drugą, tak samo ważną część parafii. Odwiedza ich nie tylko w celach. W każdą sobotę spotyka się z dwiema grupami w kaplicy, w niedzielę
- obok normalnej pracy parafialnej - z trzema kolejnymi.

- Ja nie traktuję więzienia jako marginesu swojej pracy - tłumaczy. - Moi parafianie rozumieją to tak samo. Nie tylko przynoszą dla osadzonych jarzyny, czosnek czy jabłka, a w okresie świątecznym ciasto i wędliny.

Kiedy rano ludzie sami odmawiają w kościele różaniec, bardzo często słyszę, jak modlą się za bezdomnych i za więźniów. Chyba częściej za nich niż za mnie.
O swoich parafianach zza krat ksiądz stara się nie mówić: więźniowie.

- Bo to są przede wszystkim ludzie, których spotkało nieszczęście - tłumaczy. - Jak się komuś spalił dom, to mówimy, że ma za sobą tragedię, a ludziom za murem często życie się spaliło. Pewnie, że nierzadko także z ich winy, ale przecież współczuję im w nieszczęściu. Człowiek chory przebywa w szpitalu, ale docelowo jego miejsce jest poza szpitalem, wśród zdrowych. Z więźniami jest tak samo. Skoro są wyobcowani z religii, trzeba ich próbować przywrócić życiu religijnemu i społecznemu. Tak rozumiem swoją rolę.

W "wolnościowej" części parafii ks. Tadeusz za najważniejsze uważa więzi z ludźmi. To dzięki nim parafianie chętnie dzielą się z księdzem swoimi troskami i kłopotami. A on lubi i umie z nimi rozmawiać.

Ponieważ parafia jest zżyta, ludzie sami, bez przypominania pamiętają też o materialnej odpowiedzialności za kościół.

- Nie mam wątpliwości, że jak ktoś daje mi na ofiarę po odprawieniu mszy 100 zł, to zakłada, że część tych pieniędzy przeznaczę na trwające właśnie prace remontowe, a nie wezmę tego dla siebie. Ale jak kto inny przynosi mi pięć złotych, nie oburzam się i nie komentuję. Przyjmuję je jako ofiarę.

Na rehabilitację do Ducha Świętego

Ks. Edward Bogaczewicz: budowniczy, opiekun chorych, wspomożyciel krwiodawców.
(fot. fot. Daniel Polak)

Ks. Edward Bogaczewicz jest proboszczem parafii Ducha Świętego i NMP Matki Kościoła w Kędzierzynie-Koźlu.

Duszpasterz, budowniczy, opiekun chorych, wspomożyciel krwiodawców - ról, w jakich spełnia się ksiądz Edward, jest wiele. Jego parafia to dziś nie tylko miejsce modlitwy, ale także siedziba stacji Caritas, biblioteki, prężnego parafialnego klubu Honorowych Dawców Krwi (w parafii zorganizowano 50 akcji jej pobierania) i... dwudziestu grup zrzeszających dzieci, młodzież, dorosłych oraz seniorów.

- Jak do lekarza czy na rehabilitację, to tylko do Ducha Świętego. Tu jest najlepsza opieka, najżyczliwsi ludzie - mówią zgodnie pacjenci. Są wśród nich nie tylko mieszkańcy parafii, lecz także dległych zakątków miasta. Wszystkich przyciąga atmosfera, która jest w ogromnej mierze zasługą proboszcza.

- To tytan pracy i świetny organizator. Potrafi zarażać swoim entuzjazmem - mówi o księdzu Edwardzie Mieczysław Ferdzyn, prezes parafialnego klubu krwiodawców i zarazem szef PCK w Kędzierzynie-Koźlu. - A tak zupełnie po ludzku, proboszcz jest po prostu życzliwym człowiekiem - dodaje.

Parafia Ducha św. i NMP Matki Kościoła jest najmłodszą, a zarazem największą wspólnotą w Kędzierzynie-Koźlu. Ks. Edward stoi na jej czele od sierpnia 1986. Gdy został tu administratorem, plac, na którym stoi obecny kościół, porastały krzaki.

- Świątynia to zasługa wieloletniego poświęcenia tysięcy ludzi - podkreśla ksiądz Edward.

Nie sposób zaprzeczyć - kościół i otaczające go budynki zostały wzniesione dzięki parafianom, ale to proboszcz budował tę wspólnotę serc, zdobywając zaufanie wiernych, a potem wielokrotnie potwierdzając, że jest tego zaufania wart. Żeby dokończyć budowę, proboszcz i jego współpracownicy odwiedzili kilkaset parafii na Opolszczyźnie i na Śląsku, prosząc o wsparcie.

Lekarz przy parafii

Stacja Caritas powstała przy parafii na długo przed konsekracją kościoła. Od lat w domu parafialnym można skorzystać nie tylko z pomocy pielęgniarek i rehabilitantów, ale także porady lekarza rodzinnego.

- Ksiądz Edward nie tylko mówi o miłosierdziu, ale realizuje swoje słowa, pomagając chorym i potrzebującym - mówią parafianie. I nie kryją dumy ze swojego duszpasterza.

U Ducha Świętego dobrze czują się wszyscy - włącznie z dziećmi, dla których ksiądz zorganizował specjalne nabożeństwa, by ci, którzy nie mogą jeszcze przyjmować komunii, też mogli mieć radość z modlitwy.

- Lubię ks. Edwarda, bo pięknie śpiewa i zawsze się uśmiecha! - mówi dziesięcioletnia Asia.

Dorośli podkreślają, że gdy ks. Edward odprawia mszę świętą, wszystkim udziela się dobry nastrój, a zarazem wytwarza się niezwykłe poczucie wspólnoty. Taki dar nie wszyscy księża mają.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska