Duch z Kędzierzyna-Koźla

fot. Daniel Polak
Paweł Zdon na spotkanie z łysą kolarką wziął aparat fotograficzny, latarkę i wahadełko. Coś się tam odchyliło na znak nadprzyrodzonych mocy, ale duch tym razem się nie pojawił.
Paweł Zdon na spotkanie z łysą kolarką wziął aparat fotograficzny, latarkę i wahadełko. Coś się tam odchyliło na znak nadprzyrodzonych mocy, ale duch tym razem się nie pojawił. fot. Daniel Polak
Tysiące mieszkańców Kędzierzyna-Koźla od kilkunastu dni mówią tylko o jednym: łysa dziewczynka na rowerku jeździ po lesie i straszy ludzi. Bzdura? A gdzie tam! Zjawę udało się sfotografować. Ma nawet profil na Naszej Klasie i ponad setkę znajomych.

Daniel z Wojtkiem nieprzesadnie wierzyli wcześniej w duchy. Jeśli słuchali opowieści o zjawach, to tylko po to, żeby potem straszyć koleżanki w szkole. Do czasu.

- Kiedy wszystko się zaczęło, poszliśmy do tego lasu. Już szarzało. Byliśmy na wysokości leśniczówki Biały Ług, gdy nagle z prawej strony poczuliśmy chłód
- opowiada Daniel.
- A z lewej ciepło - dodaje szybko Wojtek.
- Kilka metrów od nas "coś" było - zaklina się Daniel. - Uciekliśmy w kierunku osiedla. Ale czuliśmy, że to "coś" nas goni. Do teraz ciarki mi przechodzą na samo wspomnienie...

Dopiero gdy chłopcy wybiegli z lasu, poczuli, że są zupełnie sami. Przyznają, że podczas biegu strach wiązał im nogi. Na razie opowiedzieli o tym jedynie kilku kolegom z technikum. Ale już wiedzą, że nie tylko oni przeżyli kontakt z zaświatami. Takich relacji dziś w Kędzierzynie-Koźlu można usłyszeć wiele...

Tym razem duch nie straszy gdzieś tam w zamku, w puszczy czy na szczycie góry. Zjawa nawiedza las okalający największe blokowisko w Kędzierzynie-Koźlu: osiedle Piastów i graniczące z nim os. Powstańców Śląskich. Z dwóch stron gęsty bór, a w środku bloki z wielkiej płyty i ponad 10 tys. mieszkańców. Ktoś kiedyś wymyślił, żeby przemysłowe miasto zbudować pośród drzew. Teraz w jednym miejscu cywilizacja miesza się z dziką przyrodą. A jak mówią sceptycy - od jakiegoś czasu zdrowy rozsądek z fantazją.

Dzieci nie są takie głupie

- Widziałam wystraszone uczennice, które na przerwie usłyszały historię łysej dziewczynki na rowerku jeżdżącej po lesie - opowiada Bożena Jankowska, dyrektorka szkoły podstawowej nr 9. - Dzieci często bezkrytycznie wierzą w takie opowieści.

W niektórych szkołach jest panika. We wtorek z pierwszej strony lokalnego tygodnika uspokajała przerażonych uczniów katechetka szkoły podstawowej nr 13 w Koźlu Rogach. Przekonywała, że duchy nie istnieją i że w ogóle nie ma się czego bać.

Może w Koźlu Rogach nie, bo to osiedle z zupełnie innej strony miasta i tam łysa dziewczynka nie dojeżdża. Ale na dziatwę mieszkającą w pobliżu tajemniczego lasu dopiero po tym artykule padł blady strach.

- Spróbuj wytłumaczyć dziecku, że to bzdura. A ono, choć małe, całkiem inteligentnie pyta "to dlaczego, tatusiu, skoro ducha nie ma, to wszyscy o nim mówią i piszą?"
- opowiada rozmowę z córką Janusz Bobiński, ojciec 10-letniej Nikoli.

W Kędzierzynie-Koźlu nie sposób znaleźć dziś osobę, która nie słyszałaby o zjawie z os. Piastów. Lokalni dziennikarze złapali ten zimny powiew w żagle. Szef miejskiej telewizji Andrzej Szopiński-Wisła zawsze kreował się na osobę pełną dystansu do wszelkich przejawów życia duchowgo. Nie po drodze mu było z Kościołem, a o zjawach nawet nie chciał słyszeć.

Tym razem w poniedziałkowej audycji Radia Park "Strefa zero" jak rasowy ekspert od zdarzeń paranormalnych opowiadał o swojej eskapadzie w "to miejsce".
Siedział w krzakach, filmował, zrobił z 200 zdjęć. Nieoficjalnie po programie przyznał, że bał się tylko tego, czy mu nie ukradną auta. Ale to akurat nieważne. Jego program w kablowej telewizji, który puści po świętach, ma już zapewniony rekord oglądalności. Na pytanie, czy coś uwiecznił na kliszy, wzrusza ramionami.
- A skąd ta zjawa miała wiedzieć, że akurat Szopiński z telewizji dzisiaj przyjedzie?
- uśmiecha się redaktor.

Radio Park już zapowiedziało, że trzecia audycja, którą puszczą tuż po Nowym Roku, powinna dać odpowiedź, czy zjawa na rowerku naprawdę jeździ po leśnych duktach.

Coraz więcej nawiedzonych domów

Tymczasem duch krąży po knajpach.
- Cześć! Wierzysz w tę dziewczynkę, no, słyszałeś, tę na rowerku? - to pytanie od kilkunastu dni służy za powitanie w prawie każdym barze. Tak jest m.in. w "Trzynastce" na ul. Wojska Polskiego.

- Moja córka, wyobraź sobie, tak się przestraszyła, że nie chce sama chodzić do szkoły - Andrzej, stały bywalec, zaaferowany swą opowieścią nie słyszy nawet, że drze się na cały bar. - Prosi "tatusiu, przyjdź po mnie do szkoły". I co ja mam zrobić?
- rozkłada ręce spłukując zaschnięte gardło łykiem piwa. Idę.

- A w Raszowej jest dom, gdzie nikt nie chce mieszkać - ożywia się Edek, poważny 55-latek z jeszcze poważniejszym wąsem. - Wiem, bo w radiu mówili, że tanio go właściciel sprzeda. I tak już z pół roku wisi ten dom na ogłoszeniach.

Dla Edka, który o zjawie już się dużo nasłuchał, każdy dom po obniżce jest już pewnie nawiedzony. No bo Edek dedukuje: - Jeszcze niedawno wszyscy chcieli kupować domy, a ten jakoś zainteresowaniem się nie cieszy. Wniosek jest oczywisty: tam musi straszyć...

- Tomek, tylko nie pisz o tej dziewczynce, bo się zbłaźnisz i po karierze - mówi wyraźnie pobudzony dyskusją Maniek. Maniek wie, o co chodzi, bo pracuje w branży pogrzebowej. Choć ze zmarłymi ma codziennie do czynienia, żadne zjawy, mary czy upiory nigdy go nie prześladują.

Na zdjęciu niby coś widać...

Duchy muszą iść z duchem czasu. O tym z Kędzierzyna-Koźla można powiedzieć, że jest zjawą na miarę XXI wieku. Skoro wszyscy mają dziś konto na Naszej Klasie, dziewczynka na rowerku też powinna mieć swój profil. I ma. Na razie może się pochwalić tylko nieco ponad setką przyjaciół, ale to kwestia dni, kiedy przekroczy tysiąc - mówią ludzie.

Na pierwszy rzut oka galeria zdjęć jest taka sobie: zaledwie trzy fotki. Na jednej widać las w dzień, na drugiej las w nocy (o niej będzie jeszcze poniżej), a na trzeciej rowerek. Wśród znajomych są prawie same małolaty i dwóch dziennikarzy nto - ja i kolega sceptyk. Dziewczynka nie podała swojego numeru gadu-gadu ani skype'a, z profilu dowiemy się tylko, że ma 97 lat.

Niestety, to ostatnie nie zgadza się trochę z dwiemia wersjami przyjętymi na mieście.
- Ona miała zginąć jakoś pod koniec wojny - opowiada lokalną legendę Michał, gimnazjalista, który śledzi wszystkie fora internetowe w poszukiwaniu nowych informacji o zjawie. - Do lasu zaciągnął ją tato, który obiecywał, że tam będzie się z nią bawił. W rzeczywistości zabił i porzucił ciało na bagnach.

Wersja druga: dziewczynkę zaciągnęli do lasu żołnierze, najprawdopodobniej radzieccy.
- Zanim ją zabili, a wcześniej jeszcze zgwałcili, mieli ją ciągnąć za włosy. Stąd duch jest dziś łysy - dodaje Michał.
W kolejnych wersjach nie ma też głowy, za to ma szpony. Ale tych wersji raczej nikt nie traktuje poważnie.

Większość opowieści o duchach kończy się na gadaniu. Tutaj jest inaczej, bo ducha udało się sfotografować. Tak przynajmniej niektórzy twierdzą. Dowodem na istnienie paranormalnego zjawiska jest fotka z Naszej Klasy. Jeśli wytężymy wzrok, na jednym ze zdjęć zrobionym w nocy ujrzymy coś na kształt mgły.

Niektórzy nie czują klimatu

- Z prawej strony widać wyraźnie sylwetkę dziewczynki na rowerku - opowiada z przejęciem Marek, który przyznaje, że jak pierwszy raz zobaczył to na mailu, to przeszły po nim takie ciarki, jakby wpadł do mrowiska.

Marek, 25-latek, pracownik firmy budowlanej, jeszcze nie był w lesie za os. Piastów.
- Czekamy, aż sprawa trochę ucichnie. Teraz nie ma sensu, po lesie łażą całe pielgrzymki. Do tego musi być fajna oprawa, klimacik - mruga okiem.
Klimatu nie czują bandy rozwydrzonych nastolatków. Chodzą podobno po lesie i wydzierają się, że kupią jej bmx-a. Nie wszyscy są trzeźwi.

- To skandal! - uważa Adam Lecibil, dziennikarz Radia Park, autor audycji na temat zjawy, która nakręciła w mieście spiralę strachu. - W ducha można wierzyć albo nie, ale najprawdopodobniej w tym miejscu doszło kiedyś do jakiejś tragedii. Dlatego trzeba to uszanować i przynajmniej się tam nie wygłupiać.

O tym, że coś złego musiało się kiedyś dziać w lesie koło blokowisdka, świadczył krzyż stojący w tym miejscu. Co ciekawe, jakiś czas temu zniknął. A to jeszcze bardziej rozbujało wyobraźnię ludzi.

- Skoro pojawiły się tam jakieś nieczyste siły, to z pewnością krzyż im przeszkadzał
- ekscytuje się Piotr Nowakowski, mieszkaniec os. Piastów, który w to miejsce wyprowadza swojego owczarka alzackiego. - To tak jak w horrorach: na widok krzyża siła nieczysta wije się w konwulsjach.

Sprawę trzeba dokładnie zbadać

Las za osiedlem odwiedziło w ciągu dwóch tygodniu kilkaset osób. Wśród nich Paweł Zdon, który o histerii wśród mieszkańców dowiedział się z internetu. Wziął kolegę i też poszedł. Nie wstydzi się o tym opowiadać.
- Też poczułem chłód, a potem lekki strach. Kolega mówił, że zawiał wiatr, ale jak może zawiać w lesie? - pyta Paweł. - Jedno jest pewne: to nie jest normalne miejsce.

Mają to potwierdzić badania, które zobowiązała się wykonać Fundacja Nautilus. Prowadzi ją Robert Bernatowicz - łebski facet, zarabiający na wszystkim, czego nie da się wyjaśnić. To właśnie do Nautilusa trafiło zdjęcie zamglonej zjawy, które można obejrzeć na Naszej Klasie.

- Dostaliśmy odpowiedź, że musimy je zdobyć w pełnej rodzielczości, bo na razie nie sposób powiedzieć, co tak naprawdę na nim widać - tłumaczy radiowiec Adam Lecibil.

Problem jednak w tym, że nie ma autora ilustracji. O zdjęciu wiadomo tylko tyle, że chodzi w sieci. Ale od kiedy i gdzie pojawiło się po raz pierwszy, nie wiadomo.
Kto wie, może duchy, idąc z duchem czasu, opanowały już internet?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska