Łowczy wojewódzki: - Wierzę, że złapiemy opolską pumę

fot. Andrzej Jagiełła
fot. Andrzej Jagiełła
- Aby strzał środkiem usypiającym był skuteczny, musi być oddany z odległości nie większej niż 20 metrów. - mówi Wojciech Plewka, łowczy wojewódzki, który od kilku tygodni tropi dzikiego kota na Opolszczyźnie.

- Coraz więcej mieszkańców twierdzi, że widziało tego drapieżnika, bądź jego ślady. Ile takich zgłoszeń od ludzi już pan dostał?
- Ponad trzydzieści. Z czego potwierdziły się jedynie trzy.

- Które?
- Te o drapieżniku widzianym w okolicach Głubczyc, w gminie Bierawa i na terenie przy zakładach chemicznych w Blachowni na obrzeżach Kędzierzyna-Koźla. Dwa ostatnie to zdarzenia z minionego weekendu. Reszta relacji jest albo zmyślona, albo dotyczy ofiar zdziczałych psów.

- Pan na własne oczy widział tego tego kota. Jak udało się go podejść?
Poszedłem po jego śladach, które wskazali mi mieszkańcy jednej z wsi na terenie gminy Bierawa. W pewnym momencie ją zobaczyłem. To była puma. Jestem o tym przekonany, bo takie zwierzę widziałem wcześniej w ogrodzie zoologicznym. Widziany przeze mnie okaz był ciemnoszary, według mnie to zwierzę ma od roku do dwóch lat, czyli jest młode. Puma szybko zniknęła jednak w zaroślach. Potem odnalazłem jej trop i znów miałem ją w zasięgu wzroku. Ale i tym razem straciłem to zwierzę z oczu.

- Dlaczego ukrywacie miejsce, gdzie to było?
Jak pan to napisze w gazecie, to jest prawdopodobne, że zjadą się tam okoliczni mieszkańcy z aparatami fotograficznymi i będą szukali w tym miejscu sensacji. A tacy przypadkowi ludzie na pewno nie pomogą nam jej złapać.

- Puma może zaatakować człowieka, który przyjechał jej szukać z cyfrówką?
- Na pewno nie będzie na niego polowała. Ale to zwierzę może się bardzo przestraszyć człowieka i wtedy stanie się niebezpieczne. Wyobraźmy sobie taką sytuację, że grupka ludzi idzie w miejsce, gdzie był widziany poszukiwany kot. Ludzie dodatkowo wzięli na spacer dużego psa. Ten pies zauważy pumę i będzie chciał ją zaatakować. Wówczas kot poczuje się zagrożony i może rzucić się na człowieka.

- Mieszkańcy Grudyni w gminie Pawłowiczki zarzekali się, że widzieli drapieżnika na wzgórzu obserwującego małe dzieci. Boją się, że mógłby on zaatakować maluchy. Czy taka taka psychoza jest uzasadniona?
- Taki atak jest prawdopodobny, ale tylko w takiej sytuacji, jak opisywałem wcześniej. Bez powodu puma nie zaatakuje dziecka, nie będzie na nie polowała. Boi się ludzi o czym osobiście się przekonałem, podczas tropienia tego zwierza. Zależało mu na tym, żeby jak najszybciej oddalić się od ludzi.

- To jak macie zamiar go złapać? Skoro nie da się podejść, bo ucieka od ludzi, to będziecie go tropić w nieskończoność?
- W miejscu, w którym widzieliśmy pumę została ustawiona specjalna odłownia. To ogrodzony teren z jednym wejściem i zapadką. Wrota się blokują, gdy przekroczy ją większe zwierzę. Tak planujemy go dopaść. Potem trafi do zoo.
- A może trzeba ją odstrzelić? Sam pan przyznaje, że w określonych sytuacjach ta puma może być niebezpieczna dla ludzi.
- Będziemy do niej strzelać z broni palnej tylko wtedy, gdy dojdzie do bezpośredniego zagrożenia życia człowieka.

- Dysponujecie bronią z pociskami usypiającymi?
- Jedną taką sztukę ma opolskie zoo. Ale w krótkim czasie możemy ją przetransportować w każde miejsce na Opolszczyźnie i użyć. Faktycznie najlepiej byłoby pumę uśpić. Problem jednak w tym, że aby strzał był skuteczny, musi być oddany z odległości nie większej niż 20 metrów. A to będzie niezwykle trudne.

- Załóżmy sytuację. że tych tych pum na Opolszczyźnie jest więcej, bo na przykład uciekły komuś z nielegalnej hodowli. Takie informacje od anonimowych osób docierały już do lokalnych sztabów antykryzowych i na policję. Jednocześnie założymy, że wam nie udałoby się ich złapać. Jak długo będą one polowały w naszych lasach?
- Gdyby ktoś dziesięć lat temu spytał się mnie, czy szop pracz będzie na Opolszczyźnie gatunkiem łownym, to bym go wyśmiał i zapytał, czy coś mu się nie pomieszało w głowie. Podobnie jest z jenotem. Ten drapieżnik przyszedł do nas z dalekiego wschodu i świetnie się u nas czuje, choć jest zwierzęciem stepowym.

- Sugeruje pan, że za niedługo dzikie koty mogą u nas występować powszechnie?
- To bardzo małe realne, ale powyższe przykłady pokazują, że zwierzęta aklimatyzują się do nowych warunków. Jenot już bardzo szybko się rozmnaża. Wystarczy, że na nowym terenie będzie wystarczająco dużo pokarmu. Wtedy zaczynają się problemy, bo taki nowy gatunek zabija i wypiera naszą rodzimą zwierzynę.

- Ale w pumy polujące w naszych lasach trudno będzie zaakceptować tak jak jenota.
- Jenot może być jeszcze bardziej niebezpieczny od pumy. Poza tym koty bardzo łatwo się mnożą. Sądzę jednak, ze nasza puma to pojedynczy egzemplarz i rozmnażanie nam nie grozi.

- Jak ma się zachować człowiek, który zobaczy podejrzane zwierzę.
Nie panikować, tylko powiadomić policję, albo sztab antykryzysowy.My zajmiemy się resztą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska