14-letni Adrian sieje postrach w Głogówku

fot. Krzysztof Świderski
fot. Krzysztof Świderski
Chłopak ma na koncie liczne przestępstwa i głęboką pogardę dla społeczeństwa, które nie potrafi go nawet skutecznie zamknąć.

Uciekł? - matka Adriana nie kryje zdziwienia. Niechętnie zaprasza do mieszkania. - Nich pan wejdzie, bo tu wszyscy dokoła kablują.

Stara kamienica koło kościoła w Głogówku. Adrian miał tu właściwie wszystko na oku, wpadając do świątyni po pieniądze. Anna T. właśnie odebrała młodsze dziecko z przedszkola, była w ośrodku pomocy społecznej w sprawie zasiłku i teraz gotuje obiad dla trójki pozostałych dzieci. Niechętnie mówi o najstarszym. Zdawkowo odpowiada na pytania.

- Z ojcem chłopaka nie utrzymuję kontaktów, on nie interesuje się Adrianem. Kiedy się to wszystko zaczęło? Kilka lat temu - zastanawia się. - Ja już nie mam wpływu na syna. Piszę podania o przepustki dla niego, bo chcę żeby miał kontakt z domem. Rozmawiamy ze sobą, ale on mnie już nie słucha. Co z nim dalej będzie? A bo ja wiem?

W środę w południe policjanci pojechali po Adriana. Chłopak zniszczył domofon w kamienicy, żeby sąsiedzi nie mogli szybko wpuścić policji. Próbował uciekać w stronę ogródków działkowych, ale go złapali. Na komisariacie był grzeczny. Opowiedział, jak było z tym włamaniem do skarbonki na składki w kościele. Jak się wieczorem następnego dnia zakradł na plebanię, bo ktoś zostawił nie zamknięte drzwi. Na zapleczu znalazł tylko 50 metrów miedzianego kabla. Wieczorem nad rzeką opalił w ognisku izolację i zaniósł metal do skupu. Dwa dni później znowu próbował się włamać do skarbonki, ale ktoś go spłoszył.

Kto odbierze Adriana?

O 15 było już po przesłuchaniu. Policjanci zaczęli wydzwaniać po ośrodkach opiekuńczych.

- Dyżurny z Głogówka skontaktował się z kierownikiem naszego internatu i ustalili, że policjanci zawiozą chłopca do policyjnej izby dziecka w Opolu, skąd my odbierzemy go następnego dnia - mówi Grzegorz Mitkiewicz, dyrektor Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Kuźni Raciborskiej. Sąd rodzinny w Prudniku umieścił Adriana w tym ośrodku jeszcze w 2007 roku.

- Mamy w ośrodku tylko jeden samochód, który akurat tego dnia zawiózł młodzież na zawody sportowe do Bielska. Zgodnie z przepisami mamy 48 godzin, żeby odebrać podopiecznego.

- Nie było żadnych podstaw, aby wysłać chłopca do policyjnej izby dziecka - relacjonuje kom. Katarzyna Szablewska, rzecznik komendy powiatowej w Prudniku - Chłopak nie mataczył na przesłuchaniu, znaliśmy jego tożsamość. Nie możemy nieletnich przetrzymywać w pomieszczeniach komendy, więc zaczęliśmy dla niego szukać przejściowego miejsca na nocleg. Udało się je znaleźć w ośrodku w Głubczycach, skąd nawet jest bliżej do Kuźni Raciborskiej.

O 20. zadzwoniono na komisariat z Głubczyc, ze Adriana już nie ma. Zjadł kolację i poszedł sobie.

W systemie coś nie działa

Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy w Kuźni Raciborskiej też nie ma możliwości, żeby zatrzymać uciekiniera. Nie ma tu żadnych krat, strażników, przymusu. Od tego są lepiej strzeżone i zabezpieczone zakłady poprawcze, zwane poprawczakami.

- Adrian trafił do Kuźni Raciborskiej 20 września 2007 roku, dwa miesiące po 13 urodzinach - relacjonuje Irena Dawidowska, sądowy kurator z Prudnika. - 16 miesięcy czekaliśmy na miejsce dla niego, bo o przydziale ośrodka decyduje Centrum Koordynacyjne w Warszawie. Chłopak był wcześniej badany przez psychologów z Rodzinnego Ośrodka Diagnostycznego, którzy stwierdzili, że taki środek wychowawczy będzie dla niego najlepszy. Sąd Rodzinny przychylił się do tej opinii. Do zakładów poprawczych trafiają nieletni dopuszczający się cięższych przestępstw przeciwko zdrowiu, np. rozbojów czy napadów. Adrian miał na koncie przede wszystkim kradzieże.

Po pierwszych wakacjach, we wrześniu ub. roku, Adrian uciekł po raz pierwszy. Kilka kilometrów od ośrodka włamał się do samochodu i siadł za kierownicą. Po drodze rozbił auto. Dwaj koledzy, którzy z nim uciekli, stanęli przed sądem karnym za kradzież, bo mają po 17 lat. Jeden już dostał wyrok - 1,5 roku więzienia w zawieszeniu, choć jedynie siedział na tylnym siedzeniu. Adrian ma 14 lat i nie odpowiada za przestępstwa. Akta jego sprawy trafiły do sądu rodzinnego w Prudniku. Chłopak na parę miesięcy stracił prawo do przepustek.

Zimą Adrian się uspokoił. Wykalkulował, że to mu się bardziej opłaci. Sąd rodzinny zaczął mu wydawać zgody na czasowe urlopowanie na ferie, na Wielkanoc. Dyrektor ośrodka pisał na podaniach matki swoją pozytywną opinię. Nie przeszkadzało nawet to, że chłopak wracał z kilkudniowym opóźnieniem, przywożony przez kogoś z rodziny. Matka tłumaczy się dziś, że akurat były duże śniegi i miała problem z dojazdem.

Kiedy przyjechał do Głogówka na ferie, dał się wieczorem zamknąć w pustym kościele, bo myślał, że coś ukradnie. Nie udało mu się wtedy. Kilka dni później po raz pierwszy obrobił kościelną skarbonę, zabierając ok. 400 zł. Policjanci z Głogówka zawieźli go wtedy prosto do Kuźni Raciborskiej. Dwa miesiące później dostał kolejną przepustkę na święta, w nagrodę za dobre zachowanie w ośrodku. Coś w systemie nie zadziałało, informacja o kradzieżach nie dotarła do kogoś, albo nie wywołała odpowiedniego wrażenia.

Nic nie zmieni Adriana?

Policyjne problemy z Adrianem zaczęły się już na początku "podstawówki". Chłopak porzucił szkołę, po prostu przestał do niej przychodzić. Szkoła wystąpiła do sądu rodzinnego. Adrian trafił pod opiekę kuratora zawodowego, a potem społecznego. To jednak niczego nie zmieniło, nastolatek zaczął kraść. Dziś na chłopaka wyklina pół Głogówka. Po cichu.

- Najlepiej, jakby go zamknęli. Przynajmniej byłby spokój - przyznaje starszy pan z sąsiedztwa, upewniając się, że pozostanie anonimowy. - Tu wszyscy się go boją, bo może okraść, albo coś zniszczyć.

- Po co mam potem znaleźć odrapany samochód, albo wybitą szybę - mówi inny sąsiad, zapytany o Adriana.

- On ma wszystko w dupie, na czele z policją. Nie szanuje żadnych zasad - przyznaje kolega Adriana. - 3 lata temu byłem z nim bliżej. Wciągnął mnie do złodziejstwa, namawiał do kradzieży na działkach. Wpadłem przez niego w tarapaty, a on na policji całą winę zwalił na mnie. Dołożyłem mu kiedyś za to. Ostatnio wypatruje jakąś starszą kobietę, idzie za nią, a kiedy skręca w boczną ulicę wyrywa jej torebkę i w nogi. Nawet kolegów nie szanuje, tylko przeklina, wyzywa i bije. Kumpli ma, ale tylko takich, co chcą go wykorzystać. Jak ma kasę, to jest dobry. Jak nie ma, to niech spada.

Ostatnio Adrian przyjechał do domu z przepustką na majowy weekend. Miał wrócić 3 maja, ale wolał zostać. 4 maja sąd wydał policji nakaz szukania Adriana i dostarczenia go do ośrodka wychowawczego w Kuźni. Wpadł pechowo, trzynastego, po kolejnych bezczelnych kradzieżach w kościele.

- Ten chłopak nie jest jeszcze stracony dla społeczeństwa. Ma szansę wyjść na porządną drogę - uważa dyr. Grzegorz Mitkiewicz - Trzeba próbować, przynajmniej dopóki jego osobowość nie jest jeszcze w pełni wykształcona. Jest młody, należy go tylko odizolować od zdemoralizowanego środowiska, które ma na niego duży wpływ. Dobrze się w nim czuje, więc do niego wraca. Żeby go ratować niezbędna jest jednak dobra współpraca całego systemu, sądu, policji, naszego środka. Jeśli coś w tym układzie się spóźnia, nie działa, tacy chłopcy potrafią to doskonale wykorzystać.

Dyrektor ośrodka wychowawczego w Kuźni Raciborskiej nie kryje, że jego zdaniem wobec Adriana powinny być zastosowane bardziej surowe metody wychowawcze z poprawczakiem włącznie, bo wykazuje się dużym stopniem demoralizacji.

- My możemy tylko informować sąd rodzinny o tym, co się dzieje z Adrianem - mówi kom. Szablewska - Wszelkie decyzje o jego losie podejmuje sąd.

- Sąd rozpocznie procedurę - zapowiada kurator Dawidowska.

- Jego nie da się dostosować do normalnego życia. On nawet się Boga nie boi, skoro w kościele kradnie - komentuje podwórkowy kolega - Dla niego ważne jest tylko, żeby się napić, zapalić. Zamykanie go w ośrodku nic nie zmieni, bo Adrian nie chce się zmienić. Ma swoje życie. I robi co chce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska