Opolszczyzna - 20 lat w pigułce

Redakcja
Przypominamy najważniejsze wydarzenia minionego 20-lecia na Opolszczyźnie.

Brońmy swego!

W rok po powodzi zawisła nad nami inna groźba: likwidacji samodzielnego województwa opolskiego. Mieliśmy się stać częścią województwa śląskiego albo zostać rozparcelowani między Katowice i Wrocław. Zjednoczeni po powodzi Opolanie twardo powiedzieli Warszawie: nie! Rok 1998 był wyjątkowo gorący: były pokojowe manifestacje w stolicy, był żółto-niebieski łańcuch nadziei, były wreszcie kuluarowe zabiegi polityków z różnych opcji. I postawiliśmy na swoim: Opolszczyzna znalazła się wśród 16 nowych regionów, które zastąpiły 49 starych województw. I choć jesteśmy mali, to dajemy sobie radę. W wydawaniu unijnych pieniędzy jesteśmy najlepsi w kraju, czujnie reagujemy też na wszystkie próby ograniczania uprawnień regionów. Po 1998 roku staliśmy się krainą lokalnych patriotów.

Wielka fala

Powódź w lipcu 1997 roku.

Natura nas nie oszczędzała. W lipcu 1997 roku przez Opolszczyznę przetoczyła się powódź tysiąclecia, która zabiła w całym kraju 55 osób i spowodowała straty rzędu 12 miliardów złotych. Ucierpiały miasta w dorzeczu Nysy Kłodzkiej i Odry. Trzymetrowa fala zatopiła Koźle, potem zalała opolskie Zaodrze i ruszyła w stronę Wrocławia. Były wioski - jak Błota w powiecie brzeskim - gdzie woda stała przez kilka tygodni. Wyszliśmy z tego kataklizmu sponiewierani, ale też zjednoczeni w walce z żywiołem jak nigdy wcześniej. I wyciągnęliśmy wnioski. Przebudowaliśmy Odrę i teraz zagrożone jest nie Opole, ale Wrocław, który niewiele w tym kierunku zrobił. My doskonale pamiętamy, dlatego z takim uporem walczyliśmy o pieniądze na przebudowę tamy zbiornika w Nysie. Te pieniądze już są, w połowie 2015 roku Nysa ma być bezpieczna.

Wreszcie mają swój Heimat

Kiedyś w opolskich szkołach nie można było uczyć języka niemieckiego, dziś Opolszczyzna jest regionem dwujęzycznych tablic. Emancypacja mniejszości niemieckiej to jedno z najważniejszych wydarzeń ostatniego dwudziestolecia. I to nie tylko dlatego, że mniejszość ma swojego przedstawiciela w Sejmie i od lat współrządzi swoim Heimatem. Ważniejsze jest to, że doskonale się dogaduje z polską większością. Bo choć były czasy, gdy płonęły u nas pomniki i kłóciliśmy się o Żelazne Krzyże, to dziś nie ma już takich punktów zapalnych. W oczach ludzi z zewnątrz Śląsk Opolski uchodzi za jedyne chyba miejsce na świecie, gdzie Polacy i Niemcy potrafią żyć ze sobą w zgodzie. Budujące.

Macherzy z Ratusza

Społeczeństwo Opolszczyzny zdało trudne egzaminy, zawiodły za to elity. Do dziś świecimy oczami za polityków lewicy, którzy zaczęli traktować Opole i cały Śląsk Opolski jak swój prywatny folwark. Afera ratuszowa wstrząsnęła nie tylko Opolanami. Okazało się, że przez lata rządzili nami ludzie pazerni i nieuczciwi. Na ławę oskarżonych trafili za korupcję najwyżsi urzędnicy rządowi i samorządowi: wojewoda, marszałek, prezydenci, parlamentarzyści. Ratuszgate napsuła nam wszystkim krwi i zepsuła regionowi opinię. Ale, co ważne, organy ścigania w końcu rozbiły polityczną sitwę i Opolszczyzna weszła na drogę samooczyszczenia.

Deszcz euro

W referendum w sprawie przystąpienia Polski do Unii to w naszym regionie największy odsetek głosujących, bo aż 85 procent, opowiedział się za akcesją. Bo Opolanie od lat jeździli do Unii do krewnych i do pracy. Wiedzieli, jak wygląda naprawdę, więc chcieli, by i Polska wyglądała podobnie. Teraz realizujemy te marzenia: do 2013 roku zainwestujemy w regionie 427 milionów euro przyznanych nam przez Brukselę. Trochę się o podział tych pieniędzy kłócimy, zaliczyliśmy też parę wpadek, ale i tak radzimy z nimi sobie lepiej niż inne województwa. A teraz wszyscy bierzemy udział w wyścigu o dodatkowe 100 mln euro. Jeśli się uda, to udowodnimy, że zdaliśmy egzamin z samorządności. A jak nie, to i tak wyjdziemy z tego wyścigu mądrzejsi. Przyda się na później.

Inwestują z poślizgiem

Początki były trudne, przez jakiś czas opolską gospodarką rządzili syndycy, bo nasze przedsiębiorstwa padały jedno za drugim. Wtedy zazdrościliśmy ościennym regionom, które skuteczniej ściągały kapitał. Ale w końcu i my się doczekaliśmy. Na posowieckim lotnisku w Skarbimierzu stanęła największa w Europie fabryka słodkości koncernu Cadbury, inwestorzy zaczęli się też pojawiać w okolicach Kluczborka, Strzelec Opolskich a nawet małego Kolonowskiego. Po latach starań znalazł się też inwestor, który chce komercyjnie wykorzystać unikalne wykopaliska w Krasiejowie. Ale, co ważne, Opolszczyzna stała się w ostatnich dwóch dekadach regionem małych rodzinnych firm. I bardzo dobrze, bo - jak się okazuje - to one są najbardziej odporne na finansowy kryzys.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska