Dwa tygodnie temu, pod Kietrzem traktorzysta nie zgasił silnika. Wyskoczył z ciągnika. Chciał poprawić coś przy maszynie, kiedy ruszył na niego pozostawiony na "biegu" traktor z przyczepą wypełnioną trawą na kiszonkę. Mężczyznę przygniotło go koło. Zginął na miejscu.
- Najprawdopodobniej w ciągniku, pozostawionym na chodzie, pod wpływem drgań włączył się "bieg" i maszyna ruszyła - wyjaśnia Andrzej Ruczyński z Państwowej Inspekcji Pracy w Opolu.
Miesiąc temu w Krośnicy pod Strzelcami Opolskimi 5-latek, pozostawiony na chwilę bez opieki, wsiadł do kabiny ciągnika i włożył śrubokręt do stacyjki. Uruchomił ciągnik. Zobaczyła to matka chłopca, skoczyła dziecku na pomoc. Niestety, ciągnik uderzył w ścianę budynku, przygniatając kobietę. W bardzo ciężkim stanie przewieziono ją do szpitala. Dziecku, na szczęście, nic się nie stało.
- Kiedyś przyczyną większości wypadków w gospodarstwach rolnych był zły stan maszyn i urządzeń - mówi Jan Krzesiński, dyrektor opolskiego oddziału Kasy Rolniczych Ubezpieczeń Społecznych. - Teraz sprzęt używany przez opolskich rolników należy już do nowszej generacji, ale gubi nas pośpiech i przekonanie, że im nic się nie zdarzy. Tymczasem warto np. poświęcić kilka minut na założenie osłony na wałek napędowy (jej brak to jedna z częstszych przyczyn wypadków), aby nadchodzące żniwa nie przyniosły następnych tragedii.
- Im wyższa technika, tym więcej zabezpieczeń, ale rozsądku ciągle za mało - ocenia Andrzej Ruczyński z opolskiej PIP. - Widziałem śmiertelny wypadek, kiedy prasa wciągnęła rosłego mężczyznę do połowy aż urządzenie się zaklinowało. Zginął na miejscu, a chciał tylko coś wyciągnąć z maszyny, uznał, że nie warto jej zatrzymywać...
Dorośli narażają też na niebezpieczeństwo dzieci.
Podczas żniw na wsi nadal nierzadkim widokiem są kilkunastolatki za kierownicami ciągników i kombajnów. Obsługują też skomplikowane maszyny, np. prasy. - Wiele z nich w ten sposób straciło rękę - dodaje Jan Krzesiński.
Eksperci mówią o braku wyobraźni rodziców, którzy zostawiają bez nadzoru, "tylko na chwilę", pracujące urządzenia, kiedy po gospodarstwie kręcą się kilkuletnie brzdące.
Jan Krzesiński porównuje, że w Niemczech wiele sytuacji, które zdarzają się u nas, jest niemożliwych.
- Moglibyśmy perswazją wpływać na lekceważący stosunek przy pracach rolniczych. Jednak rolnicy nie chcą nas w ogóle słuchać, bo na spotkania poświęcone bezpieczeństwu pracy przychodzi zaledwie kilka osób. A do corocznego konkursu "Bezpieczne gospodarstwo" zgłosiło się zaledwie 21 rolników z naszego województwa. Potem i tak pięciu się wycofało.
Według Krzesińskiego nasi rolnicy nie lubią, kiedy ktoś obcy kręci im się po gospodarstwie, mówi, co mają robić i do tego pokazuje błędy.
A według przepisów inspektorzy PIP, nawet widząc ewidentne zaniedbania, nie mogą wejść na teren gospodarstwa, jak do zakładu pracy. Nie mogą przeprowadzić rozmów ostrzegawczych, nakazać usunięcia uchybień, zagrozić mandatem.
- Tylko od dobrej woli właściciela gospodarstwa zależy, czy nas wpuści - przyznaje Andrzej Ruczyński z PIP. - A tu nie chodzi o karanie, tylko o usunięcie zagrożeń i zwiększenie bezpieczeństwa rolnika i jego rodziny. W tej dziedzinie w wielu opolskich gospodarstwach konieczne są duże zmiany.
Na Opolszczyźnie z roku na rok maleje liczba wypadków w rolnictwie, jednak wciąż jest ich za dużo jak na kraj europejski, należący przy tym do UE. I niestety, choć wypadków ubywa, to w ostatnich latach wzrosła liczba śmiertelnych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?