Czy to już koniec konfliktu o pałac w Mosznej?

fot. Witold Chojnacki
- Sprawę zawalili pracownicy Urzędu Marszałkowskiego - mówi wójt Strzeleczek Bronisław Kurpiela i zapewnia, że gmina nie zmarnowała ani jednego dnia i zrobiła wszystko, by inwestycja w Mosznej ruszyła jak najszybciej.
- Sprawę zawalili pracownicy Urzędu Marszałkowskiego - mówi wójt Strzeleczek Bronisław Kurpiela i zapewnia, że gmina nie zmarnowała ani jednego dnia i zrobiła wszystko, by inwestycja w Mosznej ruszyła jak najszybciej. fot. Witold Chojnacki
Droga do przebudowy pałacowego kompleksu w Mosznej otwarta. To wielka inwestycja, warta prawie 60 mln zł.

Czy oznacza to koniec przepychanek wokół Centrum Terapii Nerwic?

Niekoniecznie? Moszna dobrze robi na nerwy pacjentom, ale politykom od lat podnosi ciśnienie.

Marszałek Józef Sebesta apelował ostatnio do mediów, by o Mosznej pisały w sposób obiektywny. Sebesta podkreśla, że od lat 70. minionego wieku nic sensownego w Mosznej się nie działo i dopiero jego ekipa ma pomysł, jak mądrze wykorzystać bajkowy pałac z 99 wieżyczkami. To nie do końca prawda, bo pomysł przekształcenia pałacu w luksusowy ośrodek turystyczny wysuwała już Ewa Rurynkiewicz, która za rządów SLD odpowiadała za służbę zdrowia. Ale fakt, że remont zamku ruszył dopiero za rządów obecnej ekipy.

Problem w tym, że przebudowa oranżerii i trwający remont dachu to tylko część tego, co planowano zrobić w Mosznej.

- Tylko gadacie i gadacie o swoich planach, weźcie się wreszcie do roboty - tak raz za razem apeluje do Zarządu Województwa Jerzy Czerwiński, opozycyjny radny PiS i członek rady społecznej CTN.

Krytyczny jest też Sławomir Tubek, były szef departamentu zdrowia w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Opolskiego, a obecnie ekspert ministerstwa zdrowia. - Przez ostatnie 15 miesięcy w sprawie Mosznej nie zrobiono nic konkretnego poza zmianą nazwy całego projektu i przesunięciem terminu naboru wniosku o unijne dofinansowanie - twierdzi.

Tubek dodaje, że wniosek miał być gotowy w sierpniu tego roku, ale - według jego informacji - termin przesunięto na koniec czerwca 2010. Czemu? Bo samorząd województwa jest w lesie i szanse na przygotowanie wniosku w pierwszym terminie były minimalne. Sprawdziliśmy i okazało się, że samorząd województwa potrzebuje jeszcze więcej czasu na przygotowanie dokumentacji technicznej i środowiskowej oraz studium wykonalności. Dlatego termin złożenia wniosku ustalono na pierwszy kwartał 2011 roku.

Całkiem inna Moszna

W marcu 2008 roku ogłoszono, że Zarząd Województwa podjął decyzję w sprawie przyszłości Mosznej. W Regionalnym Programie Operacyjnym na lata 2007-2013 znalazł się projekt kluczowy (czyli taki, który dostaje unijne dofinansowanie bez konkursu) pod nazwą Moszna Zamek - Regionalnym Ośrodkiem Turystki Rekreacyjnej, Kulturowej i Zdrowotnej. Cały projekt miał kosztować 37,5 mln zł, z czego połowę wyłożyć miała Komisja Europejska.

Sprawa była prosta. Wiadomo, że zamku nie da się zamienić w prawdziwy szpital, bo konserwator zabytków nigdy nie pozwoli na dostosowanie pałacowych wnętrz do wymagań stawianych placówkom medycznym. Dlatego pacjentów trzeba wyprowadzić do nowej, zbudowanej od zera siedziby CTN, a wyremontowany gruntownie bajkowy pałac trzeba zamienić w prawdziwą turystyczną wizytówkę Opolszczyzny. Czyli w luksusowy hotel dla bogatych turystów z całej Unii, a zarazem ośrodek, w którym można organizować wielkie imprezy kulturalne w rodzaju Muzycznego Święta Kwitnących Azalii.

Marszałek Józef Sebesta mówił wtedy, że nowy hostel, do którego trafią pacjenci, powstanie kosztem kolejnych 12 mln zł (dziś mówi się o 16-18 mln zł) przy drodze prowadzącej do zamku. Roman Kolek, który odpowiada za kwestie medyczne w opolskim oddziale Narodowego Funduszu Zdrowia, komentował, że dla Funduszu najważniejsze jest to, by pacjenci znaleźli nowe miejsce. I Funduszowi nic do tego, co właściciel, czyli samorząd województwa, zrobi z zamkiem.

- Moszna cieszy się od lat ogromną popularnością - stwierdził Kolek. - Trudno stwierdzić, czy wynika ona ze skuteczności terapii, czy atrakcyjności pałacu.
Podobne wątpliwości pojawiały się już wcześniej. Już Stanisław Piwowarczyk, który za rządów AWS zastąpił dyrektora CTN Zygmunta Więcka (odwołano go tuż przed okrągłą rocznicą 40-lecia pracy w Mosznej, co wiele osób uznało za wyjątkową niezręczność), twierdził, że Moszna musi się stać prawdziwym szpitalem psychiatrycznym. I tłumaczył, że skoro pacjenci wracają do cudownego pałacu po 15 razy, to coś jest jednak nie tak ze skutecznością terapii. Przeciw zapędom Piwowarczyka zaprotestowali wtedy (skutecznie, bo stracił fotel) członkowie wpływowego Towarzystwa Przyjaciół Mosznej.

Dziś Towarzystwo ma już niewiele do powiedzenia, nikt też nie protestuje przeciwko wyprowadzeniu pacjentów z pałacu. Choć są politycy, choćby poseł mniejszości niemieckiej Ryszard Galla (także on, jako wicemarszałek, odpowiadał kiedyś za opolską służbę zdrowia), że CTN należy w ogóle wyprowadzić z Mosznej - do Głuchołaz albo do Głogówka, gdzie stoi niedokończony szpital. Zdaniem Galli, sąsiedztwo szpitala dla nerwowo chorych może zniechęcić zamożnych turystów, których ma przyciągnąć nowa Moszna.

Marszałek Sebesta tłumaczy, że wybierając lokalizację hotelu, kierowano się także oczekiwaniami 80-osobowej załogi CTN. Bo w Mosznej już tak jest, że trzeba mozolnie łączyć bardzo różne interesy. To jedna z przyczyn, dla których przebudowa Mosznej tak się ślimaczy. Ale nie jedyna, bo mamy też tarcia na linii samorząd wojewódzki - gmina Strzeleczki.

Wójt alejek nie odda

Przypomnijmy: opinia publiczna dowiedziała się o planach samorządu województwa wiosną 2008 roku. Potem zapadła cisza. W maju 2009 roku okazało się nagle, że projekt jest wciąż w powijakach, a samorząd województwa nie jest nawet właścicielem działki, na której ma zbudować nową siedzibę. Gdy dziennikarze pytali, czemu, Zarząd Województwa odpowiadał dość enigmatycznie, że gmina stwarza problemy.

Takie deklaracje doprowadzają wójta Strzeleczek Bronisława Kurpielę do furii.
- Z naszej strony nie było nawet jednego dnia zwłoki - mówi nto.
Kurpiela, który jest wójtem już piątą kadencję, zna temat Mosznej na wyrywki. Pamięta kolejnych dyrektorów CTN, zna od podszewki sąsiedzkie spory między Centrum, stadniną koni a gminą. I przekonuje, że bez uwzględnienia tych lokalnych uwarunkowań niewiele można w Mosznej zrobić.

A samorząd województwa z tym właśnie ma problem, czego najlepszym dowodem jest - według Kurpieli
- najnowszy spór o dwie aleje: Dębową i Kasztanową. Te aleje łączą tzw. bramę gladiatorów (położoną przy drodze wojewódzkiej) z dziedzińcem pałacu. To idealny dojazd do zamku, nic więc dziwnego, że Zarząd Województwa zażyczył sobie, by gmina przekazała te aleje na potrzeby budowanego Regionalnego Ośrodka.

- Po konsultacji z radnymi stanowczo odmówiłem - mówi jednak Kurpiela.
Wójt przekonuje, że w grę nie wchodzi żadna obstrukcja, a jedynie konieczność dotrzymania wcześniejszych zobowiązań. Bo 6-hektarowa działka należąca do Agencji Nieruchomości Rolnych była w 20-letniej dzierżawie stadniny koni. Stadnina zrezygnowała z tej dzierżawy (a przecież mogła iść do sądu i przeciągać sprawę), ale pod warunkiem, że gmina przekaże jej aleję Kasztanową. Bo aleja przecina teren stadniny na pół i - choć formalnie należy do gminy - i tak nie jest ogólnie dostępna.

- Taki stan rzeczy mamy tu od wojny i co na to można poradzić? - pyta retorycznie Kurpiela.

Podchody pod działkę
Co ciekawe, samorząd województwa do dziś nie zdołał przejąć na własność wspomnianej 6-hektarowej działki, oddalonej o jakieś 100-150 metrów od pałacu. To już trzecia i zdaniem wójta Kurpieli najlepsza lokalizacja pod nowy szpital.

- Gdyby urzędnicy marszałka słuchali, co się do nich mówi, to sprawa byłaby już dawno załatwiona - mówi nto Kurpiela. - Agencja może oddać działkę za darmo tylko pod inwestycję celu publicznego. Tłumaczyłem to od samego początku, ale Urząd Marszałkowski uparł się, że zrobi to po swojemu. Dopiero kilka miesięcy temu trafił do mnie taki wniosek, jak należy.

I to na podstawie tego wniosku Kurpiela ma dziś podpisać decyzję, która uruchomi całą złożoną operację. Bo jeśli nie będzie żadnych protestów, to za dwa tygodnie marszałek będzie mógł wystąpić do ANR o nieodpłatne przekazanie feralnej działki.

Ale to opóźnienie ma swoje konsekwencje. Zdaniem Tubka, to z jego powodu trzeba było przesunąć termin naboru wniosku o unijne dofinansowanie (połowa ze wspomnianych 37,5 mln zł) z sierpnia tego roku na czerwiec roku przyszłego. Czasu niby wciąż jest jeszcze sporo, bo w Regionalnym Programie Operacyjnym zapisano, że na operację przekształcenia Mosznej w Regionalny Ośrodek władze województwa mają czas do końca 2011 roku.

- Późniejsze rozpoczęcie budowy pawilonu szpitalnego może opóźnić remont pałacu, a w rezultacie opóźnić lub nawet uniemożliwić realizację projektu kluczowego, który ma dofinansować Unia - ocenia sytuację Tubek, który odpowiadał za projekt, gdy pracował w opolskim Urzędzie Marszałkowskim.

Ale już wiadomo, że samorząd postanowił się przed takim niebezpieczeństwem zabezpieczyć. Z przekazanej nam wczoraj przez Urząd Marszałkowski informacji wynika, że ośrodek będzie tworzony nie do końca 2011, ale - 2014 roku. A na przeniesienie pacjentów do nowego szpitala włodarze regionu dają sobie czas aż do końca 2012 roku, kiedy to zaczynają obowiązywać wyśrubowane unijne standardy medyczne.

Ryzyko, że z powodu opóźnień projekt się wysypie, zostało więc oddalone. Spory o alejki (a także kolejne problemy, które pewnie pojawią się po drodze) też uda się jakoś załatwić.

Ale nie ma wątpliwości, że Zarząd Województwa zaliczył właśnie prestiżową wpadkę. Ostatnio władze regionu przekonują wszystkich o konieczności jak najszybszego wydawania unijnych pieniędzy. A tu okazuje się, że sami mają z tym poważny problem i z jednym z najważniejszych dla regionu projektów wciąż są w głębokim lesie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska