Nie pokazuj palcem na wakacjach

fot. sxc
fot. sxc
Za granicą wystarczy nieodpowiednio użyć pięciu palców jednej ręki, by mieć przeciwko sobie cały świat, stracić zęby i roczne zarobki, albo nawet trafić za kratki.

Magda Bojarska, pilotka wycieczek do Brazylii, zanim zacznie kolejnej grupie polskich turystów opowiadać o walorach przyrodniczych i zabytkach tego południowoamerykańskiego kraju, najpierw przekazuje ważne ostrzeżenie: pod żadnym pozorem nie używać gestu OK. Złożone w kółeczko kciuk i palec wskazujący w naszym kraju, podobnie jak w większości krajów europejskich i USA, oznaczają zadowolenie, coś dobrego i udanego. Ale nie wszędzie.

- Takiego gestu użył jeden z moich podopiecznych w knajpce, wyrażając uznanie dla jakości potraw i obsługi - mówi pilotka. - Ku jego zdumieniu kelner wpadł w furię, a sekundowali mu siedzący obok "tubylcy". Omal nie doszło do bójki. Polacy musieli szybko ewakuować się z lokalu, żegnani nieprzyjaznymi okrzykami.

OK nie zawsze okej

Bo w Brazylii nasze OK (dowcipnie nazywane także wegetą - bo OK pokazuje kuchcik na opakowaniu znanej przyprawy) jest gestem wyjątkowo wulgarnym i obscenicznym. Także w Grecji, Hiszpanii i Turcji symbolizuje odbyt.

Nie wiedział o tym Richard Nixon, który podczas oficjalnej wizyty w Brazylii, tuż po wyjściu z Air Force One, w błyskach fleszy i pracujących kamer, z szerokim uśmiechem na twarzy pokazał narodowi brazylijskiemu - i to obiema rękami - że może go "wyp...ć".

Gdyby zrobił to w Japonii, zdumienie byłoby takie samo, choć pewnie zażenowanie i oburzenie mniejsze, bo Japończycy uznaliby, że szef światowego mocarstwa "od drzwi" prosi ich o pieniądze. Na pewno obraziliby się też Francuzi, gdzie ten gest oznacza "jesteś zerem". Bo we Francji, jeśli chcemy pokazać, że coś jest doskonałe, perfekcyjne, ściskamy kciuk i palec wskazujący. Absolutnie nie robimy tego jednak w Basenie Morza Śródziemnego, gdzie tak złożone palce symbolizują damską pochwę i mają obsceniczną wymowę.

Podobnie ryzykowne może być stosowanie innego popularnego i niewinnego u nas gestu - z wyciągniętym kciukiem (gest autostopowicza). Dla Europejczyków i Amerykanów sprawa jest jasna
- kiedy ktoś wyciąga kciuk, sygnalizuje, że wszystko jest w porządku, chwali nas, popiera ('rób tak dalej", "super"). Jest to oznaka sukcesu, powodzenia - z wyjątkiem praktycznych Niemców i Austriaków, dla których oznacza to po prostu "jeden".

Ale już na południu Europy i w krajach arabskich można się w ten sposób narazić na spore nieprzyjemności, bo tam wyciągnięty kciuk oznacza formę seksu analnego ("wsadź sobie", "mogę ci wsadzić"). Używanie tego symbolu przez autostopowiczów na Sardynii grozi śmiercią, a co najmniej kalectwem.

Kółeczko z palców i wyciągnięty kciuk niedawno stały się powodem afery w Sosnowcu. Miasto zafundowało sobie za 170 tysięcy złotych plakat promocyjny, który miał zmienić jego siermiężny wizerunek szarej stolicy Zagłębia i pokazać, jaki Sosnowiec jest nowoczesny, przyjazny i w ogóle super.

Na plakacie radośnie uśmiechnięta dziewczyna wyciąga kciuk, a chłopak robi OK. Natychmiast podniosła się wrzawa, że Sosnowiec obraża pół świata. Miejscy rajcy byli niesłychanie zdumieni, bo jedyny wulgarny znak, jaki znają, to importowany z USA wyciągnięty środkowy palec, czyli osławione "fuck you".

Ale to nie Amerykanie wymyślili "faka", będącego metaforą członka w stanie erekcji. Znali i używali go już starożytni Rzymianie. Digitus impudicus oznaczał "palec bezwstydny", "palec bezczelny" i został nawet opisany przez Arystofanesa.

Dziś można za niego stracić zęby w dowolnym zakątku świata. W Ameryce głośno było z jego powodu, gdy kamery zarejestrowały ten gest podczas próby sprzętu, poprzedzającej wywiad z prezydentem George'em Bushem. Na naszym opolskim gruncie zasłynął użyciem "faka", wobec protestujących związkowców z "Solidarności", były prezes Radia Opole.

Na świecie za "faka" można dostać jeśli nie po gębie, to przynajmniej po kieszeni. Przekonał się o tym pilot American Airlines Dale Robin Hersh, który pokazał środkowy palec podczas sprawdzania nowego systemu bezpieczeństwa w porcie lotniczym Guarulhos.

Brazylijczycy w ramach retorsji wobec Amerykanów nakazali swoim służbom granicznym fotografować obywateli USA i pobierać od nich odciski palców. Rozeźlony pilot palcem pokazał, co o tym myśli. Zostało to uznane za poniżanie godności, co jest w Brazylii karane, i wycenione na 13 tysięcy dolarów grzywny.

Godność Australijczyków - jednak zupełnie niechcący - poniżył inny Amerykanin, niejaki George W. Bush. Prezydent - specjalista od wpadek i niezręczności - pokazał podczas wizyty w Australii odwróconą "victorię". Ponieważ wnętrze dłoni skierował do siebie, a nie do otoczenia, dla gospodarzy wymowa była jednoznaczna - najdelikatniej mówiąc: "mam was gdzieś".

Victoria obraża Anglików

W większości krajów europejskich ten gest oznacza zwycięstwo. "Victorię" pokazywali - jeszcze przed zwycięstwem - protestujący ludzie spod znaku "Solidarności". Są setki zdjęć Lecha Wałęsy z ułożonymi w kształt litery "V" palcami.

Pamiętamy też Tadeusza Mazowieckiego w tym geście na sali sejmowej, tuż po wybraniu go na pierwszego premiera wolnej Polski. Ale przeciętny Anglik - choć gest spopularyzował podczas drugiej wojny światowej właśnie brytyjski premier Winston Churchill - używa go, w odwróconej wersji, do wyrażenia niepochlebnej opinii o przeciwniku. Notabene nie był tego świadomy sam Churchill, któremu zdarzało się obraźliwy gest pokazywać wiwatującym na jego cześć tłumom. Podobną wpadkę zaliczyła też Margaret Thatcher.

Anglik może się jednak zdziwić, gdy zechce w ten sposób obrazić polskiego barmana, bo w rewanżu dostanie... dwie szklanki piwa, gdyż na dużej części naszego kontynentu "fałka" oznacza też po prostu "dwa".

Jednych razi pojedynczy palec, innych dwa, a Grecy są szczególnie uczuleni na piątkę. Wyciągnięta przed siebie dłoń z szeroko rozstawionym palcami dla Polaków jest gestem uspokajającym, sygnalizującym brak agresji i chęć porozumienia.

- Nie radzę w ten sposób uspokajać Greka, zwłaszcza w jakiejś dziurze zabitej dechami, bo zaraz możemy mieć przeciw sobie całą wieś - śmieje się Dorota Drabik, rezydentka jednego z biur podróży na wyspie Rodos. - To jedna z najbardziej tradycyjnych greckich obelg.

Choć nam nie mieści się to w głowie, taką przyjazną łapkę Grek odczytuje jako sugestię "zjedz moje g...". Nie należy więc w ten sposób zamawiać pięciu piw, bo nawarzymy sobie takiego piwa, że nie będziemy w stanie go wypić.

Gorsza i bardziej niebezpieczna od tego może być tylko próba zamówienia w ten sposób 10 piw. Dwóch otwartych dłoni uniesionych nad głową nie zniesie nawet najbardziej wyrozumiały Grek.

Po sąsiedzku, we Włoszech, też trzeba uważać, co się robi z palcami. Największa głupota to wyciągnąć w kierunku żonatego tubylca palec wskazujący i mały, czyli zrobić gest "corna". Nie będzie miał wątpliwości, że uznajemy go za rogacza, a to w kraju, gdzie silny jest kult macho, obelga nad obelgami. Jeszcze niedawno można było za to trafić pod sąd.

Od siedmiu lat sądy za "rogi" nie karzą, co nie znaczy, że temperamentny Włoch nie zechce osobiście wymierzyć sprawiedliwości zwiniętą pięścią.

Kiwanie niewskazane

Karalny natomiast (do 400 euro grzywny) jest we Włoszech gest Kozakiewicza, nazywany tam parasolem, oraz głaskanie damskich dłoni (gdy właścicielka tychże tego sobie nie życzy). Za głaskanie można zapłacić nawet 500 euro. Za kratki można z kolei trafić z powodu podszczypywania damskich pośladków. Przytrafiło się to nawet pewnemu włoskiemu sędziemu, który nie mógł się oprzeć pupom swoich trzech sekretarek.

Polacy ryzykują też, namawiając Włochów do wspólnej alkoholowej balangi naszym narodowym gestem "w szyję", bo na Półwyspie Apenińskim odbierają to jako grożenie śmiercią i nie wiadomo czym takie zaproszenie na wódeczkę może się skończyć.

Będąc za granicą, lepiej też zrezygnować z kiwania palcem (chyba że w bucie). Przyzywanie kogoś palcem wskazującym nawet w naszym kraju nie jest szczególnie eleganckie i w zasadzie dopuszczalne wyłącznie wobec osób bardzo zaprzyjaźnionych, ale już w Indonezji, Australii czy krajach Ameryki Łacińskiej może być uznane za coś więcej niż zwykła niegrzeczność.

Tam w taki sposób przywołuje się damy lekkich obyczajów. Złamaniem palca, a nawet aresztem grozi natomiast użycie tego gestu na Filipinach, bo tam dopuszczalny on jest wyłącznie wobec psów (notabene wyjątkowo bystre psy mają Filipińczycy, jeśli faktycznie kiwanie palcem jest wobec czworonogów skuteczne).

Za granicą ostrożnym należy być nawet kiwając głową. Bułgarzy i Grecy kiwają odwrotnie niż reszta świata - to, co u nas oznacza potakiwanie, tam jest przeczeniem. Głowy nikt nam za to nie urwie, ale dogadać się nie sposób. Zwłaszcza gdy uświadomiony kulturowo turysta trafi na otwartego na obcych tubylca. Można zakiwać się na śmierć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska