UFO nad Jarnołtówkiem. Co wydarzyło się w mroźną styczniową noc?

fot. Archiwum prywatne
Tajemnicze kręgi w Górach Sowich według ufologów to ślady dysz potężnego statku kosmicznego. Obok – Henryk Darowski zobaczył to samo co Maksymów: wielki talerz nad Jarnołtówkiem.
Tajemnicze kręgi w Górach Sowich według ufologów to ślady dysz potężnego statku kosmicznego. Obok – Henryk Darowski zobaczył to samo co Maksymów: wielki talerz nad Jarnołtówkiem. fot. Archiwum prywatne
Najpierw był potężny huk odpalanych rakiet, potem głucha cisza. Znów huk, cisza i… gwałtowna jasność. A potem nad ziemię wzniósł się ciemny obiekt z niebieskim, trójkątnym snopem światła u dołu. Ułamek sekundy później już go nie było.

Adam Maksymów, szef ośrodka Max w Jarnołtówku, nie ma wątpliwości: to było UFO.
- Jestem tego pewien, mimo że jeszcze niedawno jak wszyscy uśmiechałem się pod wąsem, kiedy słyszałem takie wyznania - mówi. - Kilka lat temu gromadka dzieci z pobliskiego domu mówiła, że podczas ogniska zawisł nad nimi jakiś talerz. Machałem wtedy ręką jak wszyscy. Tymczasem to, co sam zobaczyłem, działo się trzysta metrów od mojego domu.

Huk i błysk

Było około godziny pierwszej, mroźnej styczniowej nocy. Jak to w górach leżało mnóstwo śniegu. Pan Adam oglądał do późna telewizję. W pewnym momencie przypomniał sobie, że nie naładował akumulatora samochodu. Wyszedł więc na dwór, żeby podłączyć go do prądu.

- I wtedy usłyszałem ten huk, zupełnie jakby ktoś odpalał rakiety. Dochodził z łąki zza pobliskich drzew - wspomina. - Był potężny! Towarzyszyło mu głośne buczenie - jakby ktoś zamknął rój pszczół w słoiku.
Po chwili huk się powtórzył. Potem jeszcze raz i jeszcze raz, w odstępach 2-3-minutowych.

- Pewnie samolot pionowego lądowania typu Harrier miał awarię i wylądował na tej łące - pomyślałem sobie. Nawet chciałem podjechać w to miejsce, żeby pomóc w razie czego, ale dopiero co wyjąłem z auta akumulator - wspomina Adam Maksymów.

Gdy huknęło kolejny raz, przedsiębiorca wbiegł do kuchni położonej na najwyższej kondygnacji domu. Po drodze zbudził żonę. Chciał, by obserwowała z nim to, co się dzieje.

- Dłuższy czas był zupełny spokój. Żona zaczęła się niecierpliwić i chciała już odejść od okna. Aż w pewnej chwili niebo rozbłysło potężnym światłem! - opowiada rozemocjonowany. To wspomnienie do dziś bardzo go porusza. - Zrobiło się tak jasno, że widać było każdą gałązkę na bezlistnych drzewach. Staliśmy jak zaczarowani.

- A potem - dodaje - znad drzew w oślepiającym świetle zaczął się unosić ciemny obiekt. U dołu miał trójkątny, jasnoniebieski snop światła. Uniósł się powoli na kilkadziesiąt metrów nad ziemię, wzbijając w powietrze ogromne ilości śniegu. I nagle zniknął. Z taką prędkością, jakiej z pewnością nie może osiągnąć żadna ziemska maszyna.

Są inni świadkowie

Do tych niezwykłych wydarzeń doszło w nocy z 18 na 19 stycznia tego roku. Pan Adam, do tamtego dnia sceptyk w temacie UFO, od początku nie miał wątpliwości co do tego, co widział. Ale do maja nie mówił o tym głośno.

- Oczywiście skontaktowałem się z ufologami z Wrocławia i wypytywałem dyskretnie ludzi w okolicy o to, czy nie widzieli wtedy czegoś dziwnego - mówi. - Poprosiłem nawet listonosza, żeby zrobił mały wywiad.
Okazało się, że są inni świadkowie zdarzeń, m.in. Henryk Darowski, mieszkaniec Jarnołtówka: - Grałem wtedy w karty z kolegami - wspomina. - Koło pierwszej wyszedłem na dwór po drzewo, bo ogień w piecu przygasał.

To, co rozegrało się chwilę później na jego oczach, pan Henryk będzie pamiętał do końca życia.
- Najpierw był straszny huk, a potem oślepiająca jasność - opowiada przejęty. - A potem nad lasem zobaczyłem wielki talerz. Świecił takimi pięknymi kolorami, że tęcza to się przy tym chowa! Zakołysał się lekko nad drzewami, przechylił i piorunem odleciał w niebo. Aż mi drewka z wrażenia z rąk wypadły.

Pan Henryk próbował wołać kolegów, by zobaczyli niezwykłe zjawisko. - Ale nie zdążyłem. To trwało kilkanaście sekund - rozkłada ręce. - Potem niektórzy się ze mnie śmiali. Ale ja sobie z tego nic nie robię. Teraz wiem już na sto procent, że UFO istnieje.

- Olbrzymi huk słyszał też mój syn - wspomina Wanda Kukułka z Jarnołtówka.
Pani Wanda z mężem już spali, a 28-letniego Grzegorza zbudził hałas. - Opowiadał nam o tym następnego dnia rano - relacjonuje matka. - Mówił, że na około 10 minut zgasło światło na całej ulicy. Zszedł więc na dół i przez okno od ulicy patrzył, co się dzieje. Gdyby patrzył od siebie z pokoju na tę łąkę, to pewnie wszystko by widział... A tak - szkoda. Sama bym chętnie zobaczyła coś takiego...

Danuta Diakowska mieszka najbliżej łąki, z której miał startować tajemniczy pojazd. - Ale wtedy niestety byłam w pracy w pobliskim ośrodku Potok - wspomina. - Wiem tylko, że mniej więcej w tym czasie, o którym mówi pan Adam, zerwał się ni stąd, ni zowąd bardzo silny wiatr. Kilka minut potem ucichł, jak ręką odjął.

Ufolodzy: to wiarygodna relacja

Adam Maksymów zaczął kontaktować się ze świadkami i gromadzić dowody na to, że nie zwariował i coś takiego miało miejsce. Przejrzał m.in. płyty z monitoringu swojego ośrodka i ze zdziwieniem odkrył, że na czas, gdy miały miejsce przedziwne zdarzenia, kamery się wyłączyły.

- Nie ma bodaj pięciu minut nagrania. Zazwyczaj się tak nie dzieje - zapewnia.
Napisał też pismo do zakładu energetycznego z pytaniem o dziwną awarię prądu. Odpisali, że faktycznie miała ona miejsce w tym czasie, ale tylko w jednej z pobliskich wiosek.

Zaczął też sporo czytać o UFO i kontaktował się z ufologami, m.in. z Wrocławia.
- Najpierw odbyliśmy kilka rozmów telefonicznych, w których pan Adam opowiadał, co widział, a potem pojechaliśmy do Jarnołtówka, by zrobić wizję lokalną i nagrać jego relację - mówi Janusz Zagórski z Wrocławia, jeden z najbardziej znanych ufologów w kraju. Kwestiami UFO zajmuje się od 20 lat. Po tych kilku rozmowach i wizycie nie ma wątpliwości: relacja Adama Maksymowa jest wiarygodna.

- Opisany przez niego odgłos, rodzaj światła i sposób poruszania się obiektu powtarza się w relacjach wielu osób, które widziały UFO - kwituje Janusz Zagórski.
No a poza tym wiosną tego roku wydarzyło się coś, co uwiarygodniło historię z Jarnołtówka. Niemiecka i austriacka prasa doniosła, że 19 stycznia, kilka godzin po wydarzeniach na Opolszczyźnie, niezidentyfikowany obiekt latający widoczny był na radarach niemieckich lotnisk.

- Obiekt ten zarejestrowały radary lotnisk w Bayern i Stuttgarcie - mówi Adam Maksimów. - Znalazłem relacje w internecie. Gdyby nie to, pewnie w ogóle nie odważyłbym się opowiadać publicznie o tym, co widziałem tamtej nocy. Wiem, jak ludzie reagują na takie opowieści. Sam tak reagowałem.

Wedle medialnych relacji w Stuttgarcie służby lotniska, przez dłuższy czas miały tajemniczy obiekt na radarze i próbowały nawiązać z nim kontakt. Gdy wysłały w jego stronę helikopter, błyskawicznie zniknął. Chwilę później pojawił się na radarze w Bayern, z czego podobno są zapisy.

- A potem okazało się, że był też na radarach w Czechach, między Pilznem a Klatowy - opowiada Adam Maksymów. - Pierwszy opisał to austriacki "Times", potem inne niemieckie media. To dało mi pewność, że to, co widziałem, nie było zwidem.

UFO-eskapady

Tajemnicze kręgi w Górach Sowich według ufologów to ślady dysz potężnego statku kosmicznego. Obok - Henryk Darowski zobaczył to samo co Maksymów: wielki talerz nad Jarnołtówkiem.
(fot. fot. Archiwum prywatne)

Zdaniem Janusza Zagórskiego w ostatnim roku było już wiele manifestacji UFO. Ostatnio obiekty pojawiały się wręcz całymi formacjami. W lipcu kilka na raz widzianych było na przykład w okolicy Gliwic.
- Opowiadał mi o tym pan, który wybrał się wieczorem z żoną i szwagrem na pobliski staw powędkować - opowiada Zagórski. - W pewnym momencie zobaczyli kilka świetlistych, manewrujących na niebie obiektów. Przerażeni uciekli stamtąd.

Jest też spora grupa ludzi, którzy twierdzą, że byli zabierani przez UFO na statki. Mieszkanka okolic Gliwic twierdzi, że podczas takiego porwania wszczepili jej implant w ucho.

- Poradziłem jej, by poszła do laryngologa i nie mówiąc, w czym rzecz, kazała się przebadać - mówi Janusz Zagórski. - Zgłoszeń jest tyle, że czasowo i finansowo nie nadążyłbym z jeżdżeniem do wszystkich. Ludzie dzwonią do mnie nawet w środku nocy, że coś obserwują. Żona, która przed laty wysłała mnie po raz pierwszy na spotkanie ufologów, dziś pluje sobie w brodę i denerwuje na to, że telefon dzwoni o takich porach.

Ostatnio wrocławski ufolog spotyka się na przykład z pewnym 27-latkiem, który miał być wielokrotnie zabierany na pokład statku kosmicznego.

- Poprosiła mnie o to jego matka, która zauważyła, że syn się dziwnie zachowuje, izoluje, miewa dziwne ślady na ciele - opowiada wrocławianin. - Przeprowadzałem hipnozy z jego udziałem. Jest o tyle trudno, że chłopak ma najprawdopodobniej założoną blokadę na umysł. Gdy zapada w trans, do pewnego momentu opowiada, że widzi obiekt, zbliża się do niego, a potem relacja się urywa jak zerwana taśma filmowa.

Adam Maksymów pokazuje zdjęcia, które dostał od znajomego mieszkającego w Górach Sowich. Widać na nich kilkanaście kół kilkumetrowej średnicy wyraźnie odcinających się na śniegu.
- Zdjęcia zostały zrobione na kompletnym odludziu, kilkaset metrów od domu, w którym mieszka znajomy - mówi pan Adam. - To zapewne miejsce startu i lądowania. Dysze wygniotły równo trawę, dlatego śnieg się na tych kołach równo ułożył. Trawa nie jest jednak wypalona, więc zapewne oddziaływało na nią pole magnetyczne.

Zieloni bywają i u nas

Historia z Jarnołtówka to nie pierwsza relacja o UFO na Opolszczyźnie. Kilka miało miejsce np. w końcówce lat 90.

- Na ówczesnym ZWM-ie mieszkał pan, który miał kontakt z istotami pozaziemskimi. Był przez nie zabierany na pokład statku i badany - opowiada Zagórski. - Badaliśmy go hipnozą i potwierdziliśmy jego relacje.

Mniej więcej w tym samym czasie w Gierałcicach w powiecie nyskim ludzie ze wsi widzieli wiszący nad jednym z domów talerz. Mieszkańcy tego domostwa stwierdzili, że słyszeli w tym czasie szum i czuli dziwne mrowienie. Potem okazało się, że w ogrodzie wokół domu wiele roślin ma ponadpalane liście.

Według ufologów relacje świadków takich wydarzeń z kraju i całego świata są podobne. Zazwyczaj na początku słychać huk i odgłos przypominający buczenie. Niektórzy - tak jak Adam Maksymów - określają, że jest to dźwięk podobny do pszczół zamkniętych w słoju. Świadkowie widzą też potężne rozbłyski światła. Często mówią, że jest ono niebieskie lub pomarańczowe. - Jeśli chodzi o kształt, to pojawia się porównanie do cygar różnej grubości, trójkątów i oczywiście klasycznych talerzy - wyjaśnia Zagórski.

Zdarzają się oszustwa i pomyłki

Ufolodzy zapewniają jednak, że nie są bezkrytyczni wobec wszystkich relacji. Badają je skrupulatnie.
- Ktoś, kto twierdzi, że widział UFO, musi wypełnić formularz. Pytamy w nim szczegółowo o to, co widział. Prosimy, by zrobił rysunki, porównywał swoją relację z mapą terenu - opisuje Janusz Zagórski. - A potem to weryfikujemy i zdarza się, że demaskujemy oszustów albo zwykłe pomyłki. Takie jak w Bobolicach w Zachodniopomorskiem, gdzie ludzie za UFO wzięli odbijające się od chmur światło laserów z pobliskiej dyskoteki.

Jeszcze trzy lata temu mekką polskich ufologów było Wylatowo w Kujawsko-Pomorskiem. Od roku 2000 do 2006 każdego lata na okolicznych polach powstawały piękne piktogramy (geometryczne obrazy "wygniatane" w zbożu).

- Na kilka dni w roku zjeżdżały do Wylatowa dziesiątki ludzi - opowiada wrocławianin. - Niestety, od 2007 roku piktogramy się tam już nie pokazują.

Zdaniem pana Janusza UFO widziało już w Polsce bardzo wielu ludzi.
- Ci, którzy się do nas zgłaszają, to zaledwie garstka - stwierdza ufolog. - Reszta milczy, bo boi się kompromitacji.

- Ja też się tego obawiałem i prawdę mówiąc, dalej trochę się obawiam - przyznaje Adam Maksymów. - Długo ostrzegała mnie przed tym żona. Ale skoro już zacząłem mówić, to muszę być konsekwentny. Poza tym wiem, co widziałem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska